separateurCreated with Sketch.

Po co mam być zaangażowanym tatą?

OJCIEC Z DZIEĆMI
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Mikołaj Foks - publikacja 23.06.18
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Co za głupie pytanie! Pomyślałem, gdy usłyszałem je od przyjaciela. Od razu chciałem rzucić szybką ripostę, ale zawiesiłem głos, bo nagle w głowie pojawiła się pustka… Ta rozmowa miała miejsce miesiąc temu. Dziś już wiem, co bym odpowiedział.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Zrobiło mi się trochę głupio. Przecież piszę i mówię o ojcostwie dużo i często, a na tak proste pytanie nie wiedziałem, jak odpowiedzieć. A może raczej nie wiedziałem, jak odpowiadając nie pozostać na poziomie banalnych ogólników. Lubię odpowiedzi proste, ale zarazem treściwe, które mogę odnieść do samego siebie.

 

Dwa typy ojców

Jakim dziś jestem tatą? Czasem stawiam sobie to pytanie, mając świadomość, że są dwa typy ojców. Jedni to ci, którzy od zawsze chcieli być tatusiami. Wiedzieli, że kiedyś nimi zostaną i że to będzie coś niezwykłego. Drudzy to ci, którzy – mniej lub bardziej „przy okazji” – po prostu nimi zostali.

Każdy z nas, ojców jest zawieszony gdzieś między tymi dwoma biegunami. Jedni i drudzy powinni sobie postawić pytanie: po co mam być zaangażowanym tatą? Pierwsi, żeby na nowo odkrywać ojcostwo. Drudzy, żeby zrobić to po raz pierwszy. Przy czym ci drudzy mogą mieć wątpliwości, że tu nie ma nic do odkrycia. Ale mylą się jak Rosjanie, gdy sprzedawali Amerykanom Alaskę.

 

Ojcostwo jak Alaska

Ojcostwo jest jak Alaska. Wielki kawał surowej, do bólu przewidywalnej i bezwartościowej ziemi. Tak przynajmniej mogli postrzegać ją Rosjanie, gdy w drugiej połowie XIX wieku sprzedawali ją Amerykanom za 7,2 mln dolarów. Ciekawe, co myśleli, gdy kilkadziesiąt lat później odkryto tam pokaźne złoża złota. Dziś wiemy też, że znajdują się tam jedne z największych na świecie złóż ropy naftowej.

Ojcowska codzienność jest bardzo przewidywalna, a ciężar odpowiedzialności poważny. Chwile spontanicznej radości toczą nierówną walkę z tym, co zwyczajnie trzeba zrobić. Nie jest łatwo w prostym przezwyciężaniu swoich słabości zobaczyć głębszą wartość. Ona wykuwa się latami w małych, z pozoru nieważnych chwilach wiernej obecności taty obok dzieci. Tak jak na Alasce i tu – dopiero po czasie ujawni się to, co wielkie i cenne.

 

Co można wygrać

Co konkretnie można wygrać? Co można zyskać, czego nie da się zdobyć gdzie indziej? Jak cenne jest to, co na dnie – czy na tyle, że warto iść drogą szarej codzienności? Na te pytania odpowiedź jest bardzo prosta. To jest gra o największą stawkę – walczy się o wszystko!

Podobno ojcostwo to dla mężczyzny jedyna autentyczna rola. Bo tylko rodzicielstwo pozwala budować najsilniejsze więzi międzyludzkie. Tylko rodzicem nigdy nie przestaje się być. A czy jest coś autentyczniejszego niż gra o najwyższą stawkę?

Tą stawką są relacje. Człowiek to takie zwierzę, które w bliskich i głębokich relacjach odnajduje autentyczną satysfakcję. Rodzina to środowisko, które ma największy potencjał na zbudowanie takich relacji. Oczywiście, potencjał nie jest jeszcze gwarancją sukcesu…

 

Zaangażowanie

Jeśli ojcostwo jest dla mężczyzny najpewniejszą drogą do autentycznej życiowej satysfakcji, to zaangażowanie jest jedynym sposobem, żeby tę drogę skutecznie przebyć. Zaangażowanie to w pierwszej kolejności niezmienne i wierne bycie blisko dzieci – to na nim można budować więź. W drugiej kolejności są wspólne żarty, zabawy, wyjazdy i wszystko inne, co pozwala cieszyć się swoją obecnością.

Tak rozumiane zaangażowanie byłoby nudne, gdyby nie dwie rzeczy. Po pierwsze, że jest to przedsięwzięcie absolutnie nieprzewidywalne i unikalne. Przecież jeszcze nikt na świecie nie był ojcem twojego dziecka i to ty sam musisz znaleźć odpowiedzi, jak nim być. A po drugie, że nie chodzi o stanie się za 10 lat rodzicem wspaniałym, ale żeby być najlepszym możliwym tatą tutaj i w tej chwili. Przecież ojcami jesteśmy nie tylko 23 czerwca.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!