Często przybywają całymi rodzinami – najmłodsze siedzą jeszcze w wózkach, najstarsze podpierają się laską. Spomiędzy zmęczonych drogą wędrowniczek w adidasach wyłaniają się panie w tradycyjnych, śląskich strojach. Feerię barw tonują wszechobecne habity sióstr.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
W niedzielę po Wniebowzięciu na ulicach prowadzących do Matki Sprawiedliwości i Miłości Społecznej w Piekarach Śląskich robi się tłoczno. Pielgrzymi zmierzają pieszo, rowerami, samochodami i autokarami. I nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że wśród rozmodlonego tłumu trudno spotkać mężczyznę. Oni swój czas mieli w maju – ta sierpniowa niedziela należy do kobiet.
Na piekarskiej Kalwarii ciężko o odrobinę wolnego miejsca. Nic dziwnego – gromadzi się tu nawet 80 tys. kobiet. Są młode dziewczyny i stateczne panie domu. Często przybywają całymi rodzinami – najmłodsze siedzą jeszcze w wózkach, najstarsze podpierają się laską. Spomiędzy zmęczonych drogą wędrowniczek w adidasach wyłaniają się panie w tradycyjnych, śląskich strojach. Feerię barw tonują nieco wszechobecne habity sióstr. Żartuje się, że jedyne pytanie, na które nawet Duch Święty nie zna odpowiedzi, brzmi: ile jest żeńskich zgromadzeń zakonnych? Patrząc na różnorodność habitów, można się zastanawiać, czy to naprawdę tylko żart.
Kamila z Katowic pielgrzymuje do Piekar od wielu lat. „Moje odkrywanie powołania kobiecości jest drogą przy kobietach, które stawia na mojej drodze Bóg. Są to panny, mężatki, wdowy, osoby konsekrowane, młode i starsze. Piekary dają poczucie jedności w różnorodności powołań do Jezusa” – mówi.
Nie o deskę chodzi
Piekary Śląskie już od XVII wieku stały się miejscem kultu maryjnego. Wtedy to młody, energiczny proboszcz niewielkiej parafii św. Bartłomieja odkrył, że ze starej ikony Matki Boskiej wydobywa się zapach róż. Po latach przed jej obliczem modlił się w drodze na odsiecz wiedeńską król Jan III Sobieski, kolejni monarchowie przybywali tu zaraz po objęciu władzy. Co ciekawe, w obawie przed rabunkiem w 1702 roku obraz został wywieziony do Opola, a na jego miejscu umieszczono kopię, przed którą Ślązacy modlą się do dzisiaj. Kult pozostał jednak w Piekarach, a Maryja przez liczne cuda dobitnie pokazała, że nie w desce i farbie zawiera się cudowna moc.
Od lat powojennych charakterystyczne dla Piekar stały się pielgrzymki stanowe – majowa mężczyzn i sierpniowa kobiet. Tłumy gromadzące się na wzgórzu były solą w oku władz, które robiły wszystko, aby utrudnić pielgrzymom dotarcie na Kalwarię. Ślązacy nic sobie jednak z tego nie robili i tłumnie przybywali do swojej Matki.
„Piekary to połączenie polskości, śląskości i maryjności w jednym. Mówi się o Maryi, o Ojczyźnie, ale i o typowo śląskich wartościach, jak umiłowaniu pracy – a ja właśnie tak byłam wychowywana. Dlatego czuję się tu jak w domu” – mówi Asia z Rybnika. Do Piekar zabiera ze sobą intencje bliskich sobie kobiet. Ma przekonanie, że zostaną wysłuchane.
Tysiące kobiet, tysiące historii. Obok szczęśliwych żon i matek stoją kobiety przygniecione ciężarem choroby dziecka czy rozwodu. Nastolatki, zastanawiające się nad wyborem szkoły, spoglądają na babcie, modlące się o mądrość dla swoich wnucząt. A nad nimi wszystkimi Matka. Słucha o radościach i smutkach, pociesza, pomaga. Delikatnie, czule, jak kobieta kobietę…
„Maryja nie koncentruje nas na sobie, ale pokazuje na Jezusa” – podkreśla Marysia z Rybnika. Piekarami „zaraziła” ją ciocia przed prawie czterdziestu laty. Potem ona zabierała tu swoje córki, być może za rok uda się przywieźć wnuczkę. „Najlepsze, co mogę dać moim dzieciom, to przykład wiary. Czerpię siły od Maryi i uczę tego moich najbliższych”.
Razem raźniej
Asia zeszłoroczną pielgrzymkę podsumowuje krótko: „Wróciłyśmy wymodlone, wystane, wymoczone, wypłakane, wymarznięte”. Aura mocno daje się pielgrzymom we znaki – zwykle z nieba leje się żar, ale w zeszłym roku całe spotkanie upłynęło w przejmującym zimnie i strugach ulewnego deszczu. Mimo to kobiety wspominają to z ogromną radością: „Jaka musi być wiara tych wszystkich ludzi, że każdego roku przyjeżdżają, gromadzą się niezależnie od pogody! Umacnia mnie widok tych tłumów – tak wielu ludzi wierzy tak samo, jak ja” – opowiada Marysia.
Dla Kamili wspólnota piekarska ma ogromne znaczenie. „Wiem że wiele zawdzięczam tym paniom, które w parafiach modlą się przed mszą na różańcu. A tu doświadczam wspólnoty – idziemy razem w stronę Nieba, a Maryja na tej drodze jest przewodniczką. Widzę w Niej Królową Nieba i ziemi, ale też bliska jest mi ta młoda kobieta z Nazaretu, która piastowała Jezusa, karmiła go piersią, wycierała Mu nos, kiedy miał katar, opatrywała Jego kolana, kiedy się przewrócił. Patrząc na te zwyczajne kobiety w Piekarach myślę o codzienności Maryi i dostrzegam, że świętość buduje się w codzienności, w rzeczach najprostszych”.
Najpiękniejsza kobieta
Prostota. To słowo świetnie pasuje to piekarskiego święta. Nie ma tu spektakularnych momentów, chwil ogromnych emocji. Jest prosto, tradycyjnie, ludowo. „Niby wszystko jak w parafii – różaniec, godzinki, Eucharystia – a wśród tych wszystkich kobiet i pod okiem Maryi nabiera nowego wymiaru” – mówi Marysia.
Kardynał Joachim Meissner swój biskupi pierścień podarował „Najpiękniejszej śląskiej Kobiecie”. A w 2013 roku w homilii głoszonej spod obrazu stwierdził mocno: “Społeczeństwo, które jest zepsute przez mężczyzn, będzie uratowane przez kobiety. Społeczeństwo, w którym zepsute są kobiety, jest już nie do uratowania”. Spoglądając na tłumy zgromadzone u stóp Maryi można odetchnąć z ulgą: świat ciągle jeszcze jest do uratowania.
Czytaj także:
7 myśli Edyty Stein dla każdej kobiety
Czytaj także:
7 kobiet, które mogą ubrać się na biało na audiencję u papieża. Kim są?