separateurCreated with Sketch.

“Mój wujek przeprowadził nieudany zamach na Hitlera” – historia Enocha zu Gutenberga

ENOCH ZU GUTTENBERG

Z lewej Enoch Zu Guttenberg, z prawej jego wuj - Claus von Staufenberg.

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Upadłem na kolana przed Panem Bogiem. Powiedziałem wtedy: Jezu, wszystko rzucam, co tak bardzo lubię i sprawia mi wielką przyjemność, w intencji uzdrowienia siostry. Proszę pokornie, przyjmij moje skromne wyrzeczenia i uratuj ją! I zostałem wysłuchany, bo siostra całkowicie wyzdrowiała.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Od dzieciństwa słyszałam opowieści mojego dziadka Franciszka, uczestnika walk pod Monte Cassino, a potem Taty, o bohaterstwie  ludzi w czasie najstraszniejszej, II wojny światowej. Mój Tato niestety już nie żyje, ale zawsze będę mu wdzięczna za ten czas kiedy „przenosiliśmy się” w różne miejsca, a on, aby jeszcze bardziej przemówić do mojej dziecięcej wyobraźni, wszystkie opowieści ilustrował szkicami ołówkiem. Jedną z tych opowieści była historia odważnego, niemieckiego oficera Clausa von Staufenberga, który próbował dokonać zamachu na Hitlera w Kętrzynie, ponieważ wierzył, że to pomoże w szybki sposób zakończyć krwawą wojnę. Nigdy bym nie przypuszczała, pomimo mojej wyobraźni i pisaniu różnych „scenariuszy życiowych”, że w przyszłości poznam osobę z rodziny oficera von Staufenberga.


MARIA KWAŚNIEWSKA
Czytaj także:
Mała Polka, która zakpiła z Hitlera

 

Gutenberg ten „od druku”

Jedną z moich życiowych pasji jest muzyka, więc kiedy jest tylko możliwość wybrania się na dobry koncert, nigdy „nie przegapiam” takiej możliwości. Od moich znajomych muzyków dowiedziałam się, że przygotowują się do niezwykłego projektu muzycznego, którego kierownikiem artystycznym i dyrygentem jest niezwykła osoba: Baron Enoch zu Gutenberg, niemiecki artysta.

Przyjaciele w krótkich słowach zapytali się mnie, czy chciałabym zrobić wywiad z dyrygentem i kompozytorem. Przyznam, że nie znałam twórczości niemieckiego kompozytora i zastanawiałam się, czy w ogóle podjąć się tego zadania. Ale moi przyjaciele dodali mi otuchy mówiąc, że najważniejszym tematem niech jest szlachetna idea samego koncertu, gdzie myślą przewodnią jest „modlitwa o pokój i przyjaźń między narodami”: polskim i niemieckim, naszym sąsiadem.

Kiedy wybierałam się na umówiony wywiad, ściskałam ukradkiem ściągę z najważniejszymi wiadomościami o kompozycjach i koncertach artysty. Wyobrażałam sobie – o zgrozo – że wszystko musi być „bon ton”. Takie miałam wyobrażenie o spotkaniu  z członkiem jednego z najstarszych rodów europejskich: To właśnie z tej rodziny wywodził się Jan Guteneberg, wynalazca druku, „prapradziad” mojego rozmówcy. Jakże było moje zdziwienie, kiedy na umówione spotkanie czekał na mnie mężczyzna w dżinsach i skórzanej kurtce, który bardzo prostolinijnie, uśmiechając się „od ucha do ucha”, przywitał się ze mną. Nasza rozmowa miała być na temat muzyki i trwać „najwyżej” pół godziny. Ale stało się inaczej, bo szybko temat muzyczny został zastąpiony rodzinnymi, niezwykłymi opowieściami artysty.

 

Historia wuja, co przeprowadził zamach na Hitlera

Enoch zu Gutenberg tak opowiadał o swojej pasji:

Kompozytor powinien czuć się jak zakochany młody człowiek, nastolatek. Kocham i przeżywam zawsze na nowo te dźwięki, muzykę, nad którą aktualnie pracuję. Myślę, że najważniejsze przy tworzeniu muzyki – i każdej pracy czy zadania, których się podejmuje człowiek –  jest to, czy się jest zdolnym do miłości. Tak, to jest najważniejsze. Muzyka z obu stron, zarówno ze strony orkiestry, jak i ze strony dyrygenta, ma coś ze wzajemnego dawania siebie. Kiedy to się potrafi, to nie jest najważniejsze, czy któryś z dźwięków zabrzmiał „idealnie”, bo ważna jest ta miłość. Dawanie siebie poprzez to, co się na co dzień robi, przez swoje życie.

Kompozytor opowiedział też jedną z najważniejszych historii swojej rodziny: Otóż jego wujem był legendarny Claus von Staufenberg, niemiecki oficer w stopniu pułkownika, który dokonał nieudanego zamachu na Hitlera, w Polsce, w Kętrzynie. Mama barona Gutenberga była siostrą Clausa von Stufenberga:

Po nieudanym zamachu moja rodzina spotkała się z okrutnym prześladowaniem z ręki hitlerowców: wszystkich mężczyzn, razem nawet z najmłodszymi potomkami kazano wymordować. Straszna śmierć, bo prawie wszystkich wieszano na drutach kolczastych… Kilku chłopców zdołało się uratować, tylko dlatego, że niańka „wynosiła” maleństwa w wielkim koszu na brudną bieliznę. Pomimo wielkiej opresji moja rodzina, a zwłaszcza rodzina von Staufenberg zawsze mówiła, że Wuj Claus przywrócił godność całemu naszemu rodowi – wspominał artysta.


BYŁA NA LIŚCIE DO WYMORDOWANIA
Czytaj także:
„Mąż szukał w pogorzelisku kości dzieci”. Przeżyła ludobójstwo z rąk UPA

 

Zwrot do Boga

Kompozytor opowiedział też niezwykłe świadectwo związane ze swoją młodszą siostrą: “W latach sześćdziesiątych przeżywałem swoje złote, młodzieńcze lata. Często imprezowałem w klubach jazzowych, bo grałem na saksofonie. Takie życie wydawało mi się bardzo naturalne i pociągające. Ale do czasu. Któregoś razu moja siostra powiedziała: Dowiedziałam się od mojego lekarza, że mam złośliwego raka i zostaje mi tylko kilka miesięcy życia. Dla mnie ta wiadomość była wręcz powalająca.

W sensie dosłownym upadłem na kolana przed Panem Bogiem. Powiedziałem wtedy: Jezu, wszystko rzucam, co tak bardzo lubię i sprawia mi wielką przyjemność, w intencji uzdrowienia siostry. Proszę pokornie, przyjmij moje skromne wyrzeczenia i uratuj ją! I zostałem wysłuchany, bo siostra całkowicie wyzdrowiała. Mało tego, szczęśliwie wyszła za mąż i urodziła, mimo ciężkiej, przebytej choroby, dzieci. Modliłem się też, aby jej przyszły mąż był rycerski. Nie przypuszczałem, że Bóg może być tak dosłowny w swojej Opatrzności, bo mąż siostry jest w sensie dosłownym rycerzem, z rodu Zakonu Maltańskiego… I rzeczywiście jest bardzo rycerski i szlachetny” – wspominał kompozytor.

Enoch zu Gutenberg niedawno „odszedł” do Domu Ojca. Pozostawił po sobie nie tylko twórczość muzyczną, ale przede wszystkim ślad miłości w sercach swoich najbliższych: kochającego życie człowieka.


HENRYK TROSZCZYŃSKI
Czytaj także:
“Nade mną stał Niemiec i płakał. Łzy mu leciały z oczu”. Wspomnienia powstańca