„Jednym z największych wyzwań dla mediów jest jakość, a więc pokazywanie dobra w sposób pozbawiony nudy” – wyznaje w rozmowie z KAI prof. Jacek Dąbała z KUL-u.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Hanna Honisz (KAI): Czy Bóg stworzył nudę?
Prof. Jacek Dąbała: Bóg stworzył wszystko.
KAI: Zatem nuda jest wartością pozytywną?
Oczywiście. Nuda jest jedną z kategorii medialnych, którą należy stosować, tylko z umiarem. Nie może być tak, że budujemy przekaz medialny wyłącznie na nudzie. Co pewien czas, gdy nasz odbiorca jest rozogniony, proponujemy mu oddech. „Kobieto, mężczyzno – odsapnij”, ale nie za długo…
KAI: Czym jest nuda?
Nuda może być na przykład pauzą w rozmowie. Nie zasypujemy kogoś szeregiem zdań, nie spieszymy się, rozmawiamy, a w pewnym momencie milkniemy, dajemy czas. Podobnie jest w mediach. Nuda jest bardzo niebezpieczną kategorią, najgroźniejszą, bo wtedy dość szybko reagujemy. Jeśli coś jest nudne, to klikamy, nie oglądamy, wyłączamy radio, nie zarabiamy, nie możemy sprzedać filmu, powieści. Ba, nawet sami siebie nie możemy sprzedać. W relacjach towarzyskich, kiedy ze sobą rozmawiamy, nie chcemy się nudzić, wybieramy takie osoby, które nie są nudne.
KAI: Jak zatem twórczo wykorzystać nudę?
Zgodnie z kryterium budowania intrygi, tzn. poprzez dozowanie i zmienianie informacji. Mimo że brzmi to bardzo trywialnie, jest to trudne, bo to kwestia proporcji, natężenia, liczby elementów, którymi się posługujemy. Wymaga to również pewnego obycia medialnego, zdolności, ogłady i kultury osobistej, żeby nie przesadzić.
KAI: A co z nudą w Kościele?
Także można zastosować te same metody. Dozować i zmieniać. Nie bałbym się zmiany stylu sprawowania liturgii. Niczym obraźliwym czy złym jest poszukiwanie drogi w ramach utartego schematu docierania do odbiorcy. To żadna sztuka powiedzieć, że skoro się nudzisz, to znaczy, że się nie nadajesz albo nie rozumiesz Kościoła, wiary, liturgii. Przyjazna zasada to szukanie wspólnej drogi, szukanie porozumienia, rozmowa. W Afryce w czasie liturgii wierni i kapłani tańczą, kołyszą się. W niczym to samej liturgii nie uwłacza. Bóg stworzył świat, ale też meandry poszukiwania.
KAI: Dbałość o szczegóły i piękno liturgii może być formą walki z nudą i rutyną, ale są takie przestrzenie w życiu religijnym, którym przerost formy nad treścią może wręcz zaszkodzić. Już nie da się niczego dodać, tylko trzeba wręcz zamilknąć.
Świetnie to pani ujęła. Dokładnie wyjaśniła, na czym polegają niebezpieczeństwa dozowania i zmienności informacji. Właśnie na tym.
KAI: Jak zatem dojść do wiary dojrzałej, która nie boi się milczenia i po prostu bycia z Kimś, w Kogo się wierzy i kocha?
Sądzę, że jedną z bezpieczniejszych dróg docierania do wiary jest droga przez rozum. To bardzo niepopularna droga. Większość osób niechętnie rozumuje, mimo iż wydaje im się, że to robią. To jest męczące zajęcie, nie każdego stać na to, żeby wniknąć w pewne problemy. Wszyscy jesteśmy przysypani życiem. Jeżeli damy komuś szansę rozmowy, dyskusji, to nasz mózg się otwiera. Nie ma niczego wspanialszego niż wiara, która opiera się na rozumie. Jan Paweł II mówił o dwóch skrzydłach – rozumu i wiary, na których powinien wznosić się człowiek. A współcześnie zbyt często stawia się na emocje, które są związane z bezmyślnością. To prawda, że część ludzi tego oczekuje. Świat jest złożony. Przekleństwem jest nieuznawanie złożoności świata.
KAI: Czy nuda w mediach może być atrakcyjna?
Przychodzi mi na myśl jeden przykład. Otóż kamera ustawiona nieruchomo rejestruje w kościele adorację Najświętszego Sakramentu. Nic się nie dzieje, a jednak są ludzie, którzy chcą to oglądać. Wywołała pani przekorny temat o miejscu nudy w przestrzeni kultury, o którym prawie w ogóle się nie mówi na konferencjach czy w mediach. Dziennikarze nie rozmawiają o nudzie, bo musieliby przyznać, że byli nudni, że napisali nudny artykuł, stworzyli nudną audycję w radiu, telewizji czy internecie.
KAI: Co nas nudzi w mediach?
Myślę, że jednostajność, brak wyjątkowości, oryginalności, słabe aluzje do czegoś, co jest interesujące, czekające na odczytanie, niezrozumiałe.
KAI: Jak to zmienić?
Dobrym przykładem uciekania od nudy są bajki dla dzieci. Stosuje się w nich jedno kryterium budowania tajemnicy, czyli antropomorfizację. Chodzi o to, żeby sprowadzić wszystkie elementy mojej opowieści do człowieka i jego zainteresowania. Misie pluszowe mówią, drzewa tańczą, cała przyroda jest taka jak my – ożywiona, stół może się przeciągnąć, ziewnąć, belka nad nami może nagle ześlizgnąć się i powiedzieć „dzień dobry”. Dzieci to kochają, bo mają fantazję. To wskazanie, w jakim kierunku można pójść. Wszystko można uwyjątkowić. Nawet język, którym się posługujemy, pozwala nam na leksykalną hipertrofię, czyli na językową słowną przesadę. Można powiedzieć na spotkaniu z kimś „kocham cię”, ale może powiedzieć też „uwielbiam cię”, „wyję za tobą” czy nawet „dyszę, gdy cię widzę”. Można się uśmiechać, ale to właśnie jest leksykalna hipertrofia, która walczy z nudą.
KAI: Czy wypada w taki sposób mówić o Bogu w mediach i w Kościele?
Myślę, że o Bogu można mówić w każdy sposób, byleby z szacunkiem i uczciwie.
KAI: A czy Boga obraża, że mówi się o Nim w nudny sposób?
Jeśli Bóg ogląda dzieło dziennikarza-lenia, a więc nudne, to może być trochę zdenerwowany i tak sobie myśli pewnie: „chłopie, wziąłbyś się przyłożył, to i Ja bym obejrzał i ludzie by obejrzeli, a tak to nikt”.
KAI: Jako medioznawca widzi Pan wiele przykładów nudy, sztampy, bylejakości?
Jednym z największych wyzwań dla mediów jest jakość, a więc pokazywanie dobra w sposób pozbawiony nudy. To jest naprawdę wyzwanie! Proszę zwrócić uwagę, że mamy zalew komunikatów medialnych, które są tylko poprawne. Dziennikarze nie zdają sobie sprawy, że poprawne nie znaczy dobre ani bardzo dobre. Wydaje mi się, że bardzo wysoki procent profesjonalnie stworzonych materiałów dziennikarskich to dzieła tylko poprawne.
Przeglądając prasę codzienną, czy oglądając telewizję w dziale publicystyki, w tym opinii, czasami odnoszę wrażenie, jakby w każdym z tych mediów zamiast rezolutnego dziennikarza, redagował materiały jakiś automat. Wszechobecna jest tkanka, którą ktoś uznał za profesjonalną i trzymają się jej prawie wszyscy redaktorzy. Nudne jest chociażby zapraszanie stale tych samych gości-komentatorów albo promowanie się w tych rolach dziennikarzy. To przewidywalne, a więc nudne. Format na poziomie warsztatowym też jest bardzo podobny.
Profesjonalna przeciętność to powielanie opinii, które potem czytamy w różnych mediach. Za mało jest samokrytycyzmu, brak wewnętrznych audytorów jakości warsztatu i treści, otwarcia na nowy – niezbędny moim zdaniem – zawód w mediach. Aby uciec od nudy, warto tropić banał myślowy, choć jest dobrze schowany i pięknie zapakowany.
Znani dziennikarze, świetni felietoniści, wielcy redaktorzy wzięci pod lupę bywają również banalni. I to jest właśnie wyzwanie! Plus tępienie nudnego dziennikarskiego zarozumialstwa. Najwięksi mistrzowie tego zawodu byli pokorni i elastyczni wbrew pozorom, w ten sposób byli niezwykli, interesujący. To jest prawdziwa przyszłość mediów. Lepsze wykształcenie, zawodowa pokora i otwartość, większa świadomość warsztatu i jakości oraz ogromna miłość do komunikowania się z innymi ludźmi to klucz do medialnego sukcesu.
KAI: Czy pasja jest lekarstwem na nudę?
Pasja jest czymś niezwykle cennym. Pasja do wszystkiego – do robienia ławek, do tańca, do uprawiania dziennikarstwa, strzyżenia włosów, gotowania, rozmawiania… Jeśli mam pasję rozmawiania, to naprawdę nie może być nic piękniejszego niż spotkanie drugiego miłośnika rozmów i dyskutowanie, pyszna wymiana zdań, deliberowanie z nim godzinami. Prawdziwa uczta słowna, a może nawet sens życia – spotkanie drugiego człowieka.
KAI: Czy należy bać się nudy?
Nie należy się jej bać, ale odpowiednio ją traktować. Warto być czujnym, gdy się pojawia, bo w mediach oznacza to brak uwagi odbiorców. Nuda powinna być dla ludzi mediów wyzwaniem. „Czy to, co stworzyłem jest nudne czy nie?” – proponuję każdemu z dziennikarzy regularne zadawanie tego pytania. Sobie je też zadaję i wierzę, że udaje mi się stwarzać rzeczy nienudne, ale pewny nie jestem…
***
Jacek Dąbała jest profesorem zwyczajnym, pisarzem, scenarzystą i byłym dziennikarzem radiowo-telewizyjnym. Kieruje Katedrą Warsztatu Medialnego i Aksjologii w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej KUL. Jako ekspert stale komentuje i analizuje problematykę związaną z mediami, komunikowaniem, filmem i literaturą. Jest współscenarzystą jednego z najpopularniejszych polskich filmów – “Młode wilki”. Jest członkiem Polskiej Akademii Nauk, Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, Polskiej Akademii Filmowej, Polskiego Towarzystwa Komunikacji Społecznej i Polskiego Towarzystwa Komunikacji Medycznej.
Czytaj także:
Czy polski to dobry język do mówienia o miłości? Odpowiada prof. Bralczyk
Czytaj także:
Przystanek Jezus i Woodstock 2018: pokazać młodym Kościół strawny