Gdy tylko pokonywali jeden problem zdrowotny utrudniający poczęcie dziecka, od razu pojawiał się kolejny. Po usunięciu włókniaków z macicy Jessice – mamie chłopca – udało się wreszcie zajść w ciążę. Niestety, w jedenastym tygodniu poroniła. Razem z mężem stracili w końcu nadzieję, rozdali znajomym ubranka po starszym synku i starali się pogodzić ze świadomością, że nie będą mieć więcej dzieci.
Ciąża. Radość i niepokój
Wiadomość o tym, że pod sercem Jessiki rośnie kolejne maleństwo, bardzo ich zaskoczyła. Ucieszyli się, ale woleli hamować swoją ekscytację, bojąc się, że wydarzy się coś złego.
Rzeczywiście, kolejne tygodnie były trudne. Jessica krwawiła i często odwiedzała swojego lekarza, ale na szczęście przy każdej wizycie upewniała się, że serce dziecka bije mocno. W 18. tygodniu dowiedzieli się, że mają synka i mogli zakomunikować Mickeyowi, że czeka na braciszka. W tym samym czasie lekarze odkryli jednak, że płód jest niepokojąco mały jak na ten etap ciąży. Postanowili poczekać jeszcze trzy tygodnie i potem zdecydować, co robić dalej.
„Będziemy walczyć o nasze dziecko”
Diagnoza, którą usłyszeli nie brzmiała dobrze. Zgodnie ze słowami lekarza wystąpiło „poważne ograniczenie wzrostu wewnątrzmacicznego” i dodatkowo niebezpieczeństwo pęknięcia macicy. Lekarze zaproponowali aborcję. „Będziemy walczyć o nasze dziecko” – usłyszeli w odpowiedzi.
Walka oznaczała badanie USG najpierw raz, potem dwa razy w tygodniu i unikanie wszystkiego, co mogłoby spowodować zbyt wczesny poród. Kiedy nie można było dłużej czekać, aby nie wystawiać na niebezpieczeństwo życia matki i dziecka, Jessica została przyjęta do szpitala. Podano jej sterydy, które miały przyspieszyć rozwój płuc maleńkiego chłopczyka. Codziennie odwiedzali ją mąż ze starszym synem. Mickey otrzymał nawet własny kącik na zabawki i przekąski w szpitalnym pokoju.
Wyjątkowa więź
W 30. tygodniu poprzez cesarskie cięcie urodził się Jake Eric. Miał problemy z oddychaniem, wielokrotnie odzywał się alarm zamontowany przy jego inkubatorze. Przeszedł transfuzję krwi i przez długi czas pozostawał na żywieniu pozajelitowym.
W końcu Jessice pozwolono „kangurować” noworodka przez kilka godzin dziennie. Tylko w tym czasie czuła się w miarę spokojna, ale jednocześnie tęskniła za pozostawionym w domu starszym synkiem. Chłopiec odwiedzał braciszka i marzył o chwili, kiedy będzie mógł go przytulić.
Jessica postanowiła spytać personel medyczny, czy Mickey mógłby czasem zmienić ją w kangurowaniu i uzyskała zgodę. Zdjęcia chłopca tulącego braciszka naprawdę rozczulają.
Po dwóch miesiącach Jake mógł wrócić do domu, a więź między braćmi nadal jest wyjątkowa. Mickey uwielbia zabawiać, nosić, karmić, całować maluszka. Rodzice żartują, że chcieliby, żeby Jake patrzył na nich tak, jak patrzy na swojego starszego brata.
https://www.instagram.com/p/Blld90Hg-lk/?taken-by=themarottabrothers
https://www.instagram.com/p/BlUB9s3HWKW/?taken-by=themarottabrothers
https://www.instagram.com/p/BlUBfXZnJTQ/?taken-by=themarottabrothers
https://www.instagram.com/p/BlUA6muHro8/?taken-by=themarottabrothers
Czytaj także:
Niełatwo przyznać, że mój brat jest “inny”. Ale bardzo go kocham
Czytaj także:
Jak po 46 latach odnalazł matkę, brata i… japońską restaurację noszącą jego imię
Czytaj także:
Taki brat to prawdziwy skarb! Urodzinowa niespodzianka dla kobiety z zespołem Downa