separateurCreated with Sketch.

Bez etykietek „dobry” i „zły”. Fallaci, czyli próba zrozumienia człowieka

ORIANA FALLACI
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Ewa Rejman - publikacja 15.09.18
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Od dawna czekałam na polskie wydanie tych tekstów. Książka „1968. Od Wietnamu do Meksyku” opowiada o wydarzeniach rozgrywających się na przestrzeni jednego roku, ale czytając mam wrażenie, że wchodzę w różne epoki i umysły różnych ludzi. Jak zwykle styl Oriany Fallaci jest nie do podrobienia.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Wojna w Wietnamie, zabójstwo Martina Luthera Kinga i senatora Kennedy’ego w USA, umierające z głodu indiańskie dzieci w Limie, indyjscy guru o wątpliwych zdolnościach, krwawo stłumiony bunt studentów w Meksyku, a wreszcie lot na Księżyc – czytając, zastanawiałam się, jakim cudem autorka znajdowała czas, żeby spisywać na bieżąco tyle doświadczeń.

 

Oriana Fallaci nie idzie na łatwiznę

Książka zaczyna się reportażami z ogarniętego wojną Wietnamu. Łatwo byłoby pisać teksty czarno-białe, pokazując jedną stronę jako bohaterów, a drugą jako potworów. Oriana Fallaci nie idzie jednak na łatwiznę i skupia się przede wszystkim na przedstawieniu konkretnych ludzi w tragicznej sytuacji w jakiej zostali postawieni, często zresztą bez ich zgody.

Czytam wywiad z jednym z dowódców Wietkongu, komunistycznej partyzantki – Nguynem Van Samem. W trakcie jego przeprowadzania mężczyzna oczekuje w więzieniu na wykonanie kary śmierci, mówi, że chciałby „dobrze umrzeć”. Po złapaniu przeszedł straszne tortury, panicznie boi się o swoją żonę i syna, kocha ich i nie wie, co się z nimi stanie. Pyta, dlaczego ludzie muszą się zabijać. „Mogłem sobie tylko wyobrażać pokój, bo nigdy go nie widziałem. Widziałem zawsze tylko wojnę” – mówi.

Czytasz wywiad i zaczynasz coraz bardziej mu współczuć. Potem jednak czytasz dalej o tym, jak podłożył bombę w restauracji. Zginęło wiele kobiet i dzieci, ich mężowie i ojcowie tęsknią za nimi tak jak Sam tęskni za swoją żoną i swoim synem. Czy było mu ich żal? Przez chwilę tak, ale tamci zabijali przecież wcześniej jego przyjaciół.

Czytasz i nagle nie chcesz już przyczepiać etykietek „dobry” i „zły”. Czujesz jedynie, jak potworna jest wojna i jak bardzo jej nienawidzisz. Czujesz to bardzo mocno, chociaż tylko czytasz, chociaż na szczęście nigdy jej nie widziałeś.

 

Masakra studentów w Meksyku i reportaż pisany na szpitalnym łóżku

Wywiady z przywódcami przeplatają się z wywiadami z chłopami; słowa szefa policji w Meksyku zapewniającego o chęci pokojowych działań mieszają się ze słowami dziewiętnastoletniej Mirty, która następnego dnia ginie w masakrze zorganizowanej przez tego właśnie szefa policji.

Reportaż z masakry studentów na placu Trzech Kultur w Meksyku to jedyny, który nie został napisany, ale najpierw opowiedziany i dopiero później spisany, słowo w słowo, z taśmy magnetofonowej. Nie mogło być inaczej, bo powstawał dwa dni po relacjonowanych wydarzeniach, a Oriana Fallaci leżała na szpitalnym łóżku po operacji, bez maszyny do pisania i z zakazem ruszania się. Kiedy wojsko strzelało do bezbronnych ludzi stała razem z nimi na balkonie i została poważnie ranna.

Meksykańscy dziennikarze w swoich artykułach oczerniali studentów i pisali nieprawdę o protestach, ale teraz, chcąc załagodzić sytuację, przysyłają jej kosz róż z życzeniami powrotu do zdrowia. Fallaci każe im zanieść je na groby zabitych.

 

Bezkrwawe absurdy, czyli guru też musi się wyspać

Poza absurdem wojny i zabijania istnieją też absurdy bezkrwawe, takie, z których można się śmiać bez poczucia winy. Należy do nich opisywana dowcipnie, a nawet z pewną złośliwością, kampania prezydencka Nixona czy wiara w indyjskich guru od medytacji transcendentalnej („Wreszcie zrozumiałam, na czym polega medytacja transcendentalna. Polega na ucięciu sobie drzemki”).

Podróż z jednym z nich, Maharishim, nie należy zresztą do najprzyjemniejszych. Choć jego zwolennicy zapewniali, że prawie nigdy nie śpi, prawda okazała się nieco inna. „Ledwie wyjechaliśmy z Chandigaru, a już Wielki Mędrzec zaczął ziewać, potem powtarzać, że jest śpiący, ale że ja mu przeszkadzam, i Charlie przekonał mnie, bym się przesiadła na przednie siedzenie. Wydawało się, że to tylko na chwilę. Ale gdzie tam, Wielki Mędrzec chrapał do samego Delhi i nie było sposobu, bym mogła wrócić na swoje miejsce. Jestem wściekła” – pisze Oriana.

 

Dziwny jest ten świat

Przewracając kolejne strony, miałam gdzieś z tyłu głowy słowa o tym, że „dziwny jest ten świat”. Dlaczego ludzie zabijają się wzajemnie, dlaczego władza deprawuje, dlaczego tak wiele osób w swojej naiwności jest w stanie uwierzyć w największe bzdury?

W tej książce nie znajdziesz odpowiedzi, ale znajdziesz dobrze postawione pytania i próbę zrozumienia, poszukiwanie prawdy o człowieku. Wierzę, że wolno nam szukać, wolno wołać, że „dziwny jest ten świat”, wolno stawiać pytania. Nie wolno tylko zobojętnieć. Warto o tym pamiętać nie tylko dziś – w 12. rocznicę śmierci Oriany Fallaci.

*Oriana Fallaci „1968. Od Wietnamu do Meksyku. Dziennik z przełomowego roku”, Świat Książki, Warszawa 2018

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!