Aleteia logoAleteia logoAleteia
czwartek 25/04/2024 |
Św. Marka
Aleteia logo
Duchowość
separateurCreated with Sketch.

Przeszedł camino na jednej nodze, ale za rok chce iść na dwóch! Przez jedno cudowne spotkanie

CAMINO NA JEDNEJ NODZE

Archiwum prywatne

Grzegorz Polakiewicz - 20.09.18

I wtedy usłyszałem: my zrobimy dla ciebie protezę…

Na jednej nodze do św. Jakuba

W tym roku po raz kolejny wyruszyłem na Camino de Santiago. Po raz kolejny na jednej nodze. Jak w zeszłym roku, tak i teraz pojawiły się głosy odradzające mi pójście na szlak Jakubowy. Ostatecznie wyszedłem pod koniec kwietnia z Porto do Santiago de Compostela. Mając niewiele w oczach tego świata, ale w moich oczach miałem wszystko, czego na tę drogę potrzebowałem.




Czytaj także:
Przeszedł camino… na jednej nodze!

Pełne zapału serce, ufność, nadzieję i miłość pozwalającą widzieć więcej. Widzieć drugiego człowieka. Do tego wszystkiego miałem dwóch wielkich orędowników na tej drodze: księdza Jerzego Popiełuszkę i świętego Jana Pawła II oraz bagaż intencji, które każdego ranka były moją motywacją, by iść.

Nie prosiłem o nic dla siebie. Wystarczy, że wiele osób za mną prosi, więc po co Panu Bogu zajmować dodatkowy czas, jak i tak mam wszystko to, co potrzebne mi do bycia szczęśliwym. I tak szczęśliwy przemierzałem każdy kolejny dzień.

Spotkanie na szlaku

Camino jest drogą pełną cudów. Pełną dobra. Ale jeden dzień był wyjątkowy, bo odmienił moje życie. Po przekroczeniu granicy Portugalii z Hiszpanią doszedłem do Tui, małej miejscowości rozpoczynającej szlak hiszpański.

Idąc drogą, minąłem przyglądające mi się małżeństwo: Inę i Reinera. To żadna nowość dla mnie. Na drodze wiele osób zauważało, że nie mam nogi. Prosili o wspólne zdjęcie, rozmowę. Czasem zwyczajnie pytali, czy mogą się przytulić. Gdy przystanąłem na chwilę, by napić się wody, podeszli, by mnie pozdrowić słowami „buon camino” i życzyć mi dobrej drogi.

Wymieniliśmy kilka zdań, po czym oczy Iny wypełniły łzy. Przytuliłem ją i pożegnałem, życząc im dobrej drogi. I mimo że na drodze spotykałem setki osób, to to spotkanie pozostawiło w mym sercu jakiś ślad. Te łzy wryły się w moją pamięć tak mocno, że nie potrafiłem o nich zapomnieć.

„My zrobimy dla ciebie protezę”

Dwa dni później ruszyłem w drogę z Redondeli do Pontevedry. Jest to jeden z najtrudniejszych odcinków tej drogi, prowadzący przez wielkie kamienie wciąż pod górę. Pożegnałem moich przyjaciół z Francji i Niemiec i szedłem sam, ale na początku tej drogi spotkałem Stanisława, który słyszał o mnie dzień wcześniej od Iny i Reinera. Towarzyszył mi podczas tej drogi, idąc, w co wierzyliśmy, w opiece jego zmarłej żony Wandy, z którą miał przejść ten szlak, lecz ona odeszła kilka miesięcy wcześniej.

Gdy doszliśmy na przedmieścia Pontevedry, przy stoliku siedzieli jeszcze Ina i Reiner, którzy zbierali się do dalszej drogi. Gdy nas zauważyli, zaprosili nas do stołu. Zaczęliśmy rozmawiać o mojej nodze, co się stało i dlaczego nie mam protezy. I wtedy usłyszałem: my zrobimy dla ciebie protezę.

Byłem w tamtym momencie trochę nieufny jak Tomasz, bo nie rozumiałem, o co chodzi. Wymieniliśmy się numerami telefonów i rozstaliśmy się. Myślałem, że to wszystko „umrze”, ale po powrocie z camino Ina pisała, dzwoniła, organizując wszystko na miejscu w Niemczech.


PIELGRZYM NA CAMINO

Czytaj także:
Zamiast do więzienia sędzia wysłał go… na camino. Duchowa pielgrzymka przestępcy

„Przyjmę wszystko, co Ty dla mnie przygotowałeś”

Czas pędził jak szalony i przyszedł koniec lipca i dzień wyjazdu do Niemiec. Bardzo się bałem, że nie dam sobie rady z językiem. Było we mnie dużo lęku. Trzy dni od przylotu Torsten, brat Iny, który jest protetykiem, przygotował pierwszą protezę, a tydzień później byłem już w klinice, gdzie rozpocząłem rehabilitację. Nie był to dla mnie łatwy czas, ale dawałem z siebie wszystko, by stanąć na dwie nogi.

Od poniedziałku do piątku przebywałem w klinice, a w weekend byłem z Iną i Reinerem oraz z ich bliskimi i przyjaciółmi. Każdy dzień przybliżał nas do siebie i przemieniał relację zwyczajnej znajomości w relację niezwykłej bliskości. Wiedziałem, że dla mnie najważniejszym jest ten czas. Każdy spotkany człowiek. Każda rozmowa.

Proteza była na ostatnim miejscu. Modląc się każdego dnia, mówiłem: Panie, Ty wiesz, co jest dla mnie najlepszym. Przyjmę wszystko, co Ty dla mnie przygotowałeś.

Camino na dwóch nogach

Tak mijały kolejne dni i tygodnie. Z jednej strony ćwiczenia, rehabilitacja, ból i pot. A z drugiej strony, wspólnie spędzany wolny czas: jazda na rowerze, na Vespie, koncerty, tańce, wspólne gotowanie, śpiewanie. Spacery, rozmowy, spotkania, a nawet latanie samolotem. Ogrom doświadczonej miłości i dobra od każdej napotkanej osoby. Czym mogłem się odwdzięczyć za to wszystko? Wiedziałem, że jedynie mogę odpowiedzieć miłością na miłość. Dobrem za dobro.

Po pięciu i pół tygodnia przyszedł dzień powrotu do Polski. Ten czas przeminął bardzo szybko, ale wiem, że był to czas, w którym nawzajem dzieliliśmy się dobrem. To był czas niezmarnowany.

Dziś dzięki temu, że podjąłem decyzję o pójściu na camino po raz drugi, ufam że trzeci raz wyruszę na camino na dwóch nogach. Jeszcze w grudniu czeka mnie powrót do Niemiec po ostateczną protezę. Chcemy w przyszłym roku wyruszyć razem na camino wraz z ludźmi, którzy są po amputacji.

Chcemy dawać innym nadzieję i lekcje tego, że warto być dobrym. Że warto kochać, nawet wtedy, gdy inni nam tej miłości odmówili. Dziś moja rodzina powiększyła się o tych spotkanych w Niemczech. Lecąc tam nie wiedziałem, że będę za nimi tęsknił. To kolejny dowód na to, że logika Pana Boga nie ma nic wspólnego z tą naszą. Jego spojrzenie widzi więcej i pełniej.

Przez lata sam pragnąłem być cudem dla innych, ale przyszedł dzień, gdy Pan Bóg powiedział: chcę cudu dla Niego. Być może pomyślał: to ryzykowne, bo skoro nie może on usiedzieć z jedną nogą, to co dopiero z dwoma. Ale zaryzykował i skrzyżował drogi moje i ludzi, przez których mógł odmienić moje życie. Dwie minuty później – tyle wystarczyło, bym się po raz drugi z nimi nie spotkał. A jednak Pan Bóg potrafi zgrać najmniejsze szczegóły.

On jest Panem czasu i miejsca. On jest Panem Drogi. I dzieło, które rozpocznie, zawsze doprowadza do końca. Od nas oczekuje tylko jednego: byśmy powiedzieli Mu tak i wyruszyli z Nim w drogę.


AMINO DE SANTIAGO

Czytaj także:
Zaczynają Camino jako wędrowcy, a kończą jako pielgrzymi, którzy spotkali Boga

Tags:
caminoniepełnosprawnośćświadectwo
Modlitwa dnia
Dziś świętujemy...





Top 10
Zobacz więcej
Newsletter
Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail