Pamiętaj także, że swoim czytaniem możesz przyczynić się do przybliżenia człowieka do Boga. Jest to warte nieco większego trudu.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Czytanie? Też mi coś
Czy pamiętasz o czym była niedzielna Ewangelia? Zdanie to niejednokrotnie pada w trakcie np. kazań na rekolekcjach. Znajomy ksiądz opowiadał mi ostatnio, że w jednej ze wspólnot zaproponowano wręcz taki „trening” na zasadzie: Kto zapamiętał czytane przez księdza słowa w trakcie ostatniej, niedzielnej mszy.
Kard. Konrad Krajewski w trakcie jednej z wizyt w Łodzi kapitalnie podsumował, jak ważna jest to „pamięć”. Stwierdził, że gdy czytamy Ewangelię, musimy jednocześnie zaakceptować, że Ewangelia czyta nas. Wnika w nas w sposób niezrozumiały, ale prawdziwy, bo to Słowo żyje.
Słuchając podobnych stwierdzeń, można jednak zapytać prowokacyjnie: A co z pierwszym i drugim czytaniem? Czy „Oto słowo Boże”, jest mniej istotne niż „Oto słowo Pańskie”?
Misja specjalna?
Kto w twojej parafii czyta w trakcie mszy świętej? Czy jest to kapłan, bo ministrancka frekwencja woła o miłosierdzie do nieba? A może jest to doświadczony mężczyzna z ludu, bądź jakaś kobieta zaangażowana we wspólnotę? Czy proboszcz zgadza się, by czytaniami dzielili się młodzi ministranci? A może jest inaczej, może dostęp do ołtarza słowa mają poza kapłanami tylko lektorzy?
Lektor to szczególna posługa, która jednak nie unika pewnych paradoksów. Po pierwsze dzisiaj w społeczeństwie szczęśliwie nie obserwujemy problemu analfabetyzmu. W dominującej większości spotykamy ludzi, którzy potrafią czytać. Cóż zatem jest wyjątkowego w posłudze mężczyzny, który czyta Słowo Boże?
Po drugie, zatem teoretycznie każdy może to robić? Prawda jest jednak zupełnie inna i doskonale pokazuje ją następujący cytat z jednego z dokumentów polskiego Episkopatu: „Eucharystia, którą Kościół celebruje, składa się jakby z dwóch części, mianowicie z Liturgii słowa i z Liturgii eucharystycznej (…) Albowiem we mszy świętej zostaje zastawiony zarówno stół Słowa jak i Chrystusowego Ciała, z którego wierni czerpią naukę i pokarm”. Czy pamiętasz zatem, jak zastawiany jest u was ołtarz Słowa?
Specjalne szkolenie
Od mojego lektorskiego kursu mijają w tym roku dwadzieścia dwa lata. W większości uczestniczyli w nim licealiści, dla których był to kolejny stopień w „ministranckiej karierze”. Doświadczenie to trwa we mnie po dziś dzień.
Już na początku powiedziano nam, że dykcji będzie uczyć nas pani Mirosława Marcheluk, znana z filmu „Seksmisja”, co wzbudziło w nas konsternację. Myli się jednak ten, kto twierdzi, że podobny kurs jest wyłącznie szkoleniem z dykcji. Można pięknie przeczytać Hymn o Miłości św. Pawła, jednocześnie nie przekazując nic.
Kurs lektorski musi być dialogiem między kształtowaniem umiejętności czytania, wiedzą biblijno-liturgiczną i spotkaniem z Bogiem. Można powiedzieć, że to są slogany i tak krytykowane dzisiaj kościółkowe gadanie. A jeśli tak nie jest?
Ołtarz Słowa
Byłem ostatnio na pewnym ślubie. Para młoda (o poważnym peselu) złożyła przysięgę małżeńską po pewnym czasie trwania w związku niesakramentalnym. Odbyli niełatwą, ale bardzo świadomą drogę. Przez szereg lat wspólnego trwania regularnie razem chodzili na Eucharystię od lat nie mogąc przystąpić do Komunii świętej.
Kiedyś w trakcie jednej z rozmów pytali, jak zatem mają uczestniczyć we mszy, czym mają się karmić. Głęboko w to wierząc, powiedziałem im, że dla nich najważniejszym pokarmem ma być właśnie Słowo Boże czytane w trakcie Eucharystii.
Później trafiłem na słowa Jana Pawła II, który w Adhortacji Apostolskiej Familiaris Consortio pisze wprost, że właśnie słuchanie Słowa Bożego winno być szczególnym elementem udziału w życiu Kościoła osób w powtórnych związkach. To właśnie dlatego w trakcie Eucharystii – parafrazując piosenkę Jerzego Stuhra – „czytać nie każdy może”.
Słowa starego lektora
Jak zatem czytać wiernym Słowo Boże? Oto kilka rad dla lektorów: