Wszyscy, którzy mają oba czworonogi wiedzą, że nie zawsze panuje między nimi harmonia, ale też nie zawsze toczy się wielka wojna. A nawet jeśli, to po wojnie zazwyczaj nastaje pokój. Czy więc popularne porzekadło „Jak pies z kotem” ma w rzeczywistości rację bytu?
Janusz Kondratiuk: Relacje z bratem mieliśmy raczej toksyczne…
Janusz Kondratiuk, reżyser filmu pod tym właśnie tytułem, próbuje zgłębić temat w fabularnej opowieści. Nie jest to jednak „zwykły” film, który pokazuje słodko-gorzki obraz relacji rodzinnych, ale produkcja oparta na prawdziwej historii. Historii, której tłem jest początkowo walka i rywalizacja między braćmi – Andrzejem i Januszem.
Obaj wykształceni, osiągający sukcesy na polu sztuki – reżyserzy. Fakt, że jednemu powiodło się trochę lepiej, ale czy wyłącznie to jest tłem do konfliktów? Powód zawsze się znajdzie, zwłaszcza że rodzeństwo, jak to często bywa, ma zupełnie odmienne charaktery i spojrzenie na świat. „Relacje z bratem mieliśmy różne, ale raczej toksyczne. Może z mojej winy, bo jako młodszy zawsze konkurowałem ze starszym” – mówił sam reżyser.
Pełna ironicznego humoru wizja nieszablonowej rodziny niepozbawiona jest jednak momentów wzruszenia i autentycznej bliskości. Gdy starszy z braci Andrzej nagle zachoruje, młodszy pomimo różnic i muru nieporozumień, jaki przez lata wyrósł między nimi, podejmie się opieki nad potrzebującym.
„Jak pies z kotem” – tu scenariusz napisało życie
Ta jednak nigdy nie wygląda tak, jak na wygładzonych ilustracjach z medycznych katalogów. Każdy dzień to zmaganie z cierpieniem, własną niemocą, brakiem cierpliwości, czasami myślami, że już nie dajemy rady, może nawet, żeby ta osoba już odeszła… A przecież ją kochamy, świadomie chcemy dobrze, ale podświadomość czasami się buntuje. Zwłaszcza gdy godziny spędzone przy chorym, czas naszego poświęcenia i najlepsze chęci odbierane są przez niego zgoła inaczej.
U chorego, wraz ze zmianami fizycznymi często pojawiają się wahania nastroju, u zdrowego czas raz wlecze się niemiłosiernie wolno, to znów dramatycznie przyspiesza. Szarpie wieczna niepewność, czy zrobiliśmy naprawdę wszystko, co mogliśmy, dopada lęk, co stanie się z nami i z nim, gdy nastąpi nieuchronny koniec. Wiedzą o tym wszyscy, którzy opiekowali się ukochaną osobą, rodzicem, bratem, siostrą albo choćby odchodzącym, a uwielbianym zwierzęciem.
Wielką siłą filmu jest scenariusz, który napisało samo życie – wzruszający, śmieszny, dowcipny. Jak mówił Olgierd Łukaszewicz, odtwórca roli Andrzeja: „Zawierający nuty, które mnie rozczulają, które mnie śmieszą, które mnie irytują”. Aktor początkowo odmówił zagrania roli w filmie, bo jak wspominał – wydawało mu się, że jej nie udźwignie. Później jednak zmienił zdanie.
Mam radość, że biorę udział w tym projekcie. To film o rodzącej się albo coraz bardziej uświadamianej wspólnocie rodzinnej, wspólnocie braterskiej. A jednocześnie opowiada też o wszystkim, co dzieli – mówi Łukaszewicz.
Olgierd Łukaszewicz: Film pokazuje całą biedę ciała, od której stronimy
Historia dwóch skonfliktowanych braci, którzy próbują nadrobić stracone lata, zainspirowała też Roberta Więckiewicza, odtwórcę roli Janusza. „To, co mi się spodobało w scenariuszu, to brak sentymentalizmu. I choć opowiadamy tę historię bez zbędnej ckliwości to i tak udaje się wzruszyć widza niejednokrotnie (…). Mamy tu sceny dramatyczne i takie ewidentnie komediowe. Jest to rodzaj wybuchowej mieszanki z całą feerią barw i odcieni” – zapewnia Więckiewicz. Bożena Stachura, filmowa Beata, żona Janusza dopowiada: „W pewnej warstwie ten film opowiada o pożegnaniu, o śmierci, o czymś smutnym. Ale nie tylko”.
Ten film różni się od wielu filmów, które dotykały tematu śmierci, a w których grałem. Pokazuje całą biedę ciała, od której stronimy, której się wstydzimy, i której nie pokazujemy. To jest film o miłości. To, co niosą wzajemne ludzkie relacje. Ten film jest dla wszystkich. Uświadamia nam, jak jesteśmy zależni od drugich osób, jak powinniśmy być dla siebie tolerancyjni, otwarci – zauważa Łukaszewicz.
Reżyser zaś puentuje: „Pierwszy raz jestem w takiej sytuacji, że robię film w miejscu, które świetnie znam (…). Wszyscy mi mówią, że robię film o śmierci, no to zapraszam państwa, pośmiejecie się”. Film „Jak pies z kotem” już w polskich kinach.

Czytaj także:
Lady Gaga z różańcem w dłoniach: tak wygląda moja walka o zdrowie

Czytaj także:
Nie ma rąk i nóg, ale jest starszym bratem na medal. Zobaczcie sami!

Czytaj także:
Trzylatek pociesza umierającego braciszka. To bardzo wzruszające…