Ryszard Kapuściński był jednym z niewielu reporterów podczas wojny w Angoli. Kilkakrotnie uniknął egzekucji. Pytany, czym się zajmuje, odpowiadał: Jestem tłumaczem kultur. Opowiada o tym film „Jeszcze dzień życia”.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Po premierowym pokazie filmu „Jeszcze dzień życia” na sali zapanowała długa cisza, a to nie zdarza się często. Damian Nenow i Raúl de la Fuente, reżyserzy produkcji przy pomocy animacji stylizowanej na komiks i wspomaganej elementami dokumentu uzyskali efekt, jaki nieczęsto udaje się nawet twórcom filmów fabularnych. Wiarygodność!
„Jeszcze dzień życia” – dokument o Kapuścińskim
A na tym najbardziej zależało autorowi książki „Jeszcze dzień życia”, dziennikarzowi, reporterowi i pisarzowi – Ryszardowi Kapuścińskiemu. Pracował w Polskiej Agencji Prasowej jako stały korespondent zagraniczny w Afryce, Ameryce Łacińskiej i Azji.
Jak wynika z informacji Instytutu Książki, reportaże Kapuścińskiego były tłumaczone na 30 języków, nie tylko tych najpopularniejszych, jak angielski i niemiecki, ale także ukazywały się po węgiersku serbsku, bułgarsku i w innych wersjach językowych.
Zanim jednak doszło do uroczystej premiery filmu, twórcy przez ponad osiem lat zmagali się z trudnościami realizacji. Ale po kolei.
Ryszard Kapuściński – reporter wojenny w Angoli
Film opowiada historię pozostawionego samemu sobie dziennikarza, piszącego reportaż o wojnie domowej w Angoli w przededniu odzyskania przez ten kraj niepodległości – 11 listopada. Zanim to nastąpiło, nastał krwawy dla tego kraju rok 1975. Kapuściński jest wtedy – jak sam o sobie mówi – jedynym reporterem wojennym obsługującym Polskę i około 50 krajów, którym dostarcza informacje z kolejnych wypraw.
Tym razem trafia do kraju, gdzie trwa dekolonizacja po portugalskiej rewolucji goździków. Kto może, w pośpiechu udaje się do Europy. W stolicy kraju – Luandzie zamykane są sklepy, znikają służby porządkowe, rosną góry śmieci. Portugalczycy do drewnianych skrzyń pakują cały swój dobytek, a klucz dawnego domu rzucony w morze zapowiada rozstanie na zawsze.
W przeciwną drogę wyrusza Kapuściński. Nie boi się tego, co tam zastanie, chce przedostać się na południe, na linię frontu. W Angoli spędzi łącznie trzy miesiące, a to co zobaczy zapamięta do końca życia. Masowe mordy, rozkładające się ciała, głód i niepewność. Prośby tych, którzy przed śmiercią wypowiadają ostatnie, wydawałoby się zaskakujące życzenie: „Zrób mi zdjęcie”. Nie liczy się już po czyjej byli stronie, z kim walczyli. Ważne, aby zostali zapamiętani, by w jakiejś formie przetrwali. Nawet, jeśli tą forma jest tylko pożółkła fotografia.
Z opuszczonego miasta Kapuściński codziennie nadaje depesze do Polskiej Agencji Prasowej. W końcu wyrusza w śmiertelnie niebezpieczną podróż w głąb kraju. Ledwo uchodząc z życiem, zdaje sobie sprawę, że jest świadkiem wydarzeń, które będą wymagać wyjścia poza rolę obserwatora. Czy reporter relacjonujący z linii frontu może jednak chwycić za broń lub zataić sensacyjne odkrycie dla dobra wyższej sprawy? Ricardo w ciągu kilku sekund musi podjąć decyzję, która może zaważyć na losach tej części świata.
Kapuściński: Jestem tłumaczem kultur
Międzynarodowa polityka i rozgrywki mocarstw przeplatają się z historiami zwykłych ludzi, bohaterów z pierwszej linii frontu. W tym świecie nie ma jasnych reguł. Reporter próbuje opisać, co się tam dzieje, a stan, którego doświadcza, opisuje terminem „confusao”. To słowo trudno przetłumaczyć. „Confusao to taka sytuacja, którą wywołali ludzie, ale w jej przebiegu utracili nad nią kontrolę i panowanie, sami stając się ofiarami confusao” – pisał Kapuściński.
Tuż przed ogłoszeniem niepodległości o władzę w nowo utworzonej republice walczą skonfliktowane ze sobą grupy angolańskiego ruchu wyzwoleńczego. Wyprawa na front przypomina grę w rosyjską ruletkę, gdzie za źle wypowiedziane powitanie grozi śmierć. Ta wojna ma dla niego ludzką twarz dzielnej bojowniczki Carlotty i dowódcy Farrusco poznanych podczas wyprawy na front.
Dodatkową wartością filmu są dokumenty, dzięki którym widz ma szanse poznać bohaterów wydarzeń po 40 latach od wybuchu wojny. Farrusco jest jednym z tych, którzy ocaleli, choć wydawałoby się, iż portugalski bojownik, który przeszedł na stronę uciemiężonych mieszkańców Angoli nie miał prawa przetrwać. Kapuściński sam kilkakrotnie uniknął egzekucji. Pytany, czym się zajmuje, odpowiadał: „Jestem tłumaczem kultur”.
Reporter zmarł w 2007 roku w Warszawie. Film, który opowiada jego angolską historię trafi do kin 2 listopada.
Czytaj także:
„Mąż szukał w pogorzelisku kości dzieci”. Przeżyła ludobójstwo z rąk UPA
Czytaj także:
“Nade mną stał Niemiec i płakał. Łzy mu leciały z oczu”. Wspomnienia powstańca
Czytaj także:
Tatuażysta z Auschwitz. Przez 50 lat jego sekret znali tylko najbliżsi