Lilli i Annibale, mediolańscy bezdomni, w Wigilię znajdują w śmietniku… niemowlę. Zabierają je do szpitala, ale dziecka nie widzą ani lekarze, ani pielęgniarki . Widzą je… żyjący na ulicy.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Czy kiedykolwiek miałeś wrażenie, że stajesz się niewidzialny? Że nieważne, co byś zrobił, nie zwróciłbyś niczyjej uwagi? Łatwo popaść wtedy w odrętwienie, wegetację, prawda? To opis, pod który można „podczepić” wiele życiowych sytuacji: zawód sercowy bądź kryzys w związku, niepowodzenie w pracy, porażkę w szukaniu zatrudnienia czy ubieganiu się o awans.
Jest jednak pewien szczególny przypadek bycia niewidzialnym. Takich osób w Polsce jest ponad 33 tysiące (oficjalnie, według ubiegłorocznego badania Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, bo szacunki np. Stowarzyszenia Monar podają liczbę dziesięć razy większą). Chodzi o bezdomnych. Często niewidzialnych dla tych, obok których żyją.
“Chleb z nieba”: Najważniejsze jest niewidzialne dla (wielu) oczu
By zrozumieć powtarzaną przy wielu okazjach, skądinąd piękną i prawdziwą maksymę zapisaną w „Małym Księciu”, warto wybrać się… do kina. Znaleźć 100 minut – tyle trwa film „Chleba z nieba” – by spróbować przyjąć perspektywę niewidzialnego. Pomoże nam w tym historia Lilli i Annibale, mediolańskich bezdomnych, którzy w Wigilię znajdują w śmietniku… niemowlę.
Zabierają je, co prawda, do najbliższego szpitala, ale tam okazuje się, że ani lekarze, ani pielęgniarki nie widzą dziecka! Widzą je za to inni żyjący na ulicy. I finansista uwikłany w defraudację bankowych depozytów. I jego bogata matka. I operator telewizyjny. Ale jego kolega dziennikarz już nie.
Czemu jedni widzą wyjątkowe dziecko, a inni nie? Co trzeba zrobić, by je zobaczyć? Czy nie wziąć przykładu z Lilli, która w pewnym momencie przestaje widzieć niemowlę – wziąć „na klatę” konsekwencje swojego czynu i próbować go naprawić? A może po prostu pobyć wśród tych, którzy sami są na co dzień niewidzialni?
Czego potrzebują bezdomni? Nadziei i godności. Jak każdy
Właściwie „Chleb z nieba” mógł narodzić się także w Polsce. Słyszeliście o „Zupie na Plantach” albo akcjach Fundacji Kapucyńskiej im. bł. Aniceta Koplińskiego, podczas których np. gotowane są hektolitry żurku dla bezdomnych? Reżyser i producent filmu Giovanni Bedeschi od ośmiu lat działa jako wolontariusz w kuchni przygotowującej zupę dla potrzebujących w Mediolanie. Spotkał wielu ludzi z takimi wydarzeniami w ich życiu, które sprawiły, że stracili swoją niezależność i kierunek w codzienności. Jak mówi:
Nauczyłem się dawać tym ludziom pocieszenie w postaci uśmiechu lub prostego, miłego słowa, takiego jak „dobry wieczór” lub klepnięcia po plecach, aby mogli odczuć, że nie są sami na świecie. Zrozumiałem, że jesteśmy do siebie bardzo podobni. Odseparowani od swoich dzieci ojcowie; starsi z minimalnymi emeryturami; przyjeżdżający do Mediolanu w poszukiwaniu lepszej przyszłości, którzy potem nie mają dachu nad głową; przedsiębiorcy, których interesy się zawaliły; pracownicy na zasiłku; uchodźcy z różnych środowisk.
Te historie nie różnią się od tych, które można usłyszeć od polskich bezdomnych. Bedeschi razem z przyjacielem Sergio Rodriguezem postanowili rzucić światło na ten świat cierpienia, pisząc historię o nadziei. Dziecko widoczne tylko dla niektórych i niewidoczne dla innych, według ich zamysłu, to bezdomni, których nie chcemy widzieć. Spodziewajcie się filmowej opowieści bez upiększeń, ale o nadziei i godności. Bo tego potrzebują bezdomni. W zasadzie – potrzebuje tego każdy z nas.
A czy ty zobaczyłbyś dziecko?
Nie na darmo mówi się, że obojętność to najgorsza z sytuacji, która może przydarzyć się w relacji z drugim człowiekiem. Kiedy nie reagujemy, nie komentujemy, stwarzamy niewidzialność. Owszem, w ten sposób oszczędzamy krytyki, złości, ale nie ma też miejsca na zachwyt i pasję.
Taka niewidzialność grozi wszystkim, nie tylko bezdomnym. Kończę oglądać „Chleb z nieba” poruszona i przejęta. I zastanawiam się, pewnie jak większość po seansie: czy mnie byłoby dane zobaczyć to dziecko?
Czytaj także:
Żebrał przed kościołem. Potem nagle wstał, wszedł do środka i zaczął odprawiać mszę świętą
Czytaj także:
Tysiąc złotych za kotlet jajeczny? Tak! Niezwykła akcja baru mlecznego w Słupsku
Czytaj także:
Żeby przeczytać tę książkę, trzeba porządnie zmarznąć