Sycylijczycy – jak się okazuje – doskonale wiedzą, że z psem w domu żyje się o niebo lepiej.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Do jednego ze sklepów sieci Ikea w Katanii (włoskie miasto na południu Włoch, na Sycylii) wprowadzili się nietypowi goście. Jak doniosła na swoim Facebooku jedna z klientek Martine Taccia, pracownicy sklepu dali w nim schronienie kilku bezdomnym psom.
Pomysł inspirowany chwilowym załamaniem pogody zaowocował już paroma adopcjami. Pozostali lokatorzy, którzy póki co nie mają rodzin, zadomowili się w wśród mebli na wystawach – większość oczywiście na włochatych dywanach i kanapach.
Wbrew temu, co sądzą zapewne właściciele innych lokali, oklejonych złowrogo tabliczkami “Psom wstęp wzbroniony”, obecność futrzaków tylko podkręciła odwiedziny w sklepie i sprzedaż. Klienci wręcz zaangażowali się w zapewnianie psom pożywienia, nie zapominając o codziennej dawce głaskania.
Imponująca czułość Włochów – puszczona w świat – przypomina, jak ważne jest, żeby nie zostawiać za drzwiami domów innych stworzonek, których być albo nie być często uzależnione jest od naszego małego gestu.
https://www.instagram.com/p/BpcLUl1gwLp/
Czytaj także:
Uratował dziewczynkę, która była 8 km dalej. „Ten pies jest aniołem”
Zadbać o braci mniejszych
Jednym z takich bezbronnych stworzeń jest Czosnek – moja miłość od pierwszego wejrzenia i najsłodsza ironia losu, jaka mnie kiedykolwiek spotkała.
Miał być spokojnym i opanowanym psem. Okazało się jednak, że pracownicy schroniska zapomnieli, że wulkany (również energii) lubią czasem pospać. To co wybuchło potem, zdawało się przekraczać moje możliwości.
Byłam w tamtym momencie po długiej, wyczerpującej chorobie, po której powrót do normalnego życia wydawał się czymś zgoła odjechanym.
Adopcja była dla mnie jednak czymś w rodzaju przysięgi: jesteś mój. Taką podjęłam decyzję: biorę cię z całym dobrodziejstwem inwentarza. Od teraz problemy są naszymi wspólnymi problemami i nie ma od tego odwrotu. Zrobię więc wszystko, żeby dobrze nam się razem żyło.
Nie umiem nawet opisać, jak ciężkie były (dla nas obojga) te pierwsze tygodnie docierania się. Upłynęło sporo wody w rzece, zanim Czosnek zaczął szanować mnie i moje granice, a ja pojęłam jego złożoną psią emocjonalność.
Dzisiaj mijają nam trzy lata wspólnego bytowania.
Przy psie zaczęłam jak dziecko doceniać każdy drobiazg, polubiłam na nowo wszystkie pory roku. W zimie jest fajnie, bo można kopać w śniegu, jesień to czas tarzania się w liściach, lato jest od pływania w rzece, a wiosną można szczekać na gołębie.
I mimo że nie jesteśmy jeszcze najbardziej ułożonym duetem na osiedlu, mogę śmiało przyznać, że adopcja psa była jedną z piękniejszych decyzji, jakie zdarzyło mi się podjąć.
Czytaj także:
Św. Roch: troskliwy pielgrzym, któremu życie uratował pies [Wszyscy Świetni]
Więzienie za niewinność
Ludzie tłumacząc niechęć do zwierząt ze schroniska, mówią, że boją się ich nieobliczalności. Nie chcą brać kota w worku, który nie wiadomo jaką ma przeszłość i charakter. Tymczasem, o ile to prawda, że pies schroniskowy wymaga pracy, to rzadko potrzeba jej więcej niż przy wychowywaniu szczeniaka z hodowli.
Niektórzy przez wiele lat bronią się też przed własnym psem, bo myślą, że samotne siedzenie w domu będzie go męczyć. To pułapka myślowa. Dla psa schronisko, z jednym spacerem tygodniowo, wśród nieustannego szczeku, w klatce na dworze, bez własnego człowieka, to więzienie o zaostrzonym rygorze. Takie, w którym w dodatku żaden z więźniów niczym nie zawinił. Własny kocyk, miska i ręka do głaskania, ktoś, dla kogo w ogóle warto przeżywać dni – to szczyt marzeń.
Czasem dla psa trzeba z czegoś zrezygnować. Wstać rano, żeby go wybiegać, odwołać wyjazd, bo hotel nie akceptuje zwierząt. Ale w gruncie rzeczy – to jest ten rodzaj działania, kiedy dając, bierzesz jeszcze więcej, niż jesteś w stanie zaoferować.
Pies adoptowany ze schroniska to bardzo ważna lekcja wrażliwości. Im więcej poświęcasz mu uwagi, tym bardziej jak na dłoni widzisz, jak on rozkwita. To żywy obraz tego, jak każde twoje działanie – gest, troska, opieka i miłość realnie coś zmienia.
A Czosnek z przerostem energii, dalece odbiegający od moich wyobrażeń? Okazał się strzałem w dziesiątkę. Na siłę wyciągnął mnie z domu, kazał po chorobie wrócić do ludzi i przywrócił utraconą energię.
Czy to w Katanii, czy w Warszawie, na Helu, w Palestynie czy Lizbonie – zwierzęta piszą dobre historie. Warto być częścią tej narracji.
Czytaj także:
Jak pomóc zwierzakom ze schroniska? To prostsze niż myślisz!