separateurCreated with Sketch.

Mali buntownicy, czyli jak reagować na złość dziecka?

MALI BUNTOWNICY
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Magda Frączek - publikacja 18.12.18
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Wchodzą w kałuże i brudzą się po pachy. Nie chcą tego, czego oczekują od nich inni. Czują każde naruszenie granic ich poczucia bezpieczeństwa. Nie martwią się o to, że kogoś zawiodą. Dają światu bana. Po co? Żeby poczuć, gdzie właściwie się w nim znajdują.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

„Nie” na wszystko i rzucanie granatami

O buncie dwulatka słyszałam już wieki temu, zanim zostałam mamą i oficjalnie zaczęto przestrzegać mnie przed tym zjawiskiem. Przed nieustannym mówieniem „nie”, na wszystko. Przed „robieniem na złość” i „cwaniactwem”. Przed wyprawianiem awantur w sklepie, u znajomych, na placu zabaw, na ulicy. Podskórnie drżałam. „Nie poznasz dziecka” – mówili.

I któregoś dnia coś rzeczywiście zaczęło się zmieniać. Ja mówię „chodźmy”, a on „zostańmy”, tylko tak w swoim języku. Dosadnie. Coraz częściej na moją próbę przytulenia go, tak po prostu, bez powodu, reaguje drapaniem. Nie teraaaaz! Proponuję mu kanapkę, a on rzuca ją na koniec pokoju. Jak piłką. Albo granatem. Padnij!

 

Rodzice ze zranionym serduszkiem

Myślę, że nie wytrzymam, że zaraz eksploduję. Jestem na froncie wojennym, bez możliwości używania broni ciężkiej. Do mojej głowy zaczynają docierać mimowolne skojarzenia – jaki ten mały człowiek jest uparty, nieposłuszny, przeciwny mi.

Moje rodzicielskie serduszko łka. Przecież chcę dla ciebie dobra. Chcę, aby było łatwo, przyjemnie, wszystkim. W przypływie żalu po straconej harmonii życia pragnie się odegrać, zamanifestować siłę, wywiesić wielki proporzec z napisem: „Ja tu rządzę”, przywrócić pokój. Przez moje myśli przechodzą frazy: „I po co tyle wrzasku?”, „Jesteś niegrzeczny”.

 

Pogłosy naszego dzieciństwa

Dochodzą do mnie pogłosy dzieciństwa. Mojego, naszego, kulturowego. „Nie wolno. Bo nie”. „Zostaw”. „Nie ruszaj”. „Przestań płakać”.

Natykam się na własne, nigdy nie wypowiedziane bunty i nierozniecone płomienie. Gdzieś u początku życia dysponowaliśmy ogromną siłą, którą ktoś zatrzymał przed wykonaniem jakiegokolwiek ruchu.

Stoimy zastygli, dopóki w naszym życiu nie pojawi się nowy człowiek. Człowiek, który nie pamięta, nie zważa, nie boi się. Człowiek, który za wszelką cenę pragnie przetrwać. Żeby to zrobić, musi się wyodrębnić. Poczuć, że jego barki są w stanie unieść to skomplikowane życie, które tętni w nim, i pcha do nowych światów.

 

Możliwość wyboru

Każde „nie” jest trochę inne, ale zwykle dotyczy jednego – możliwości dokonywania wyboru.

Kolejna konfrontacja. Postanawiam zgiąć kolana i zrównać się z jego spojrzeniem. Moje oczy próbują zrozumieć, czy naprawdę to dla niego aż tak istotne, z czego się napije. Pokazuję jego ulubiony bidon. Mówi „nie” i wpada w lekką złość. Odpuszczam. Pokazuję kubek – uśmiecha się z zadowoleniem.

Bierze go do małych rączek i duszkiem wypija wodę. Wspina się na palce i odkłada naczynie na blat.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!