Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Jarosław Boberek, posterunkowy z „Rodziny zastępczej”, policjant Świtalski z „Watahy”, Józef – dozorca z serialu „Awantura o Basię”. Aktor filmowy, teatralny i dubbingowy, a także reżyser dubbingu. W tej dziedzinie ma na koncie liczne osiągnięcia – dubbingował Kaczora Donalda, Juliana z „Madagaskaru”, Czerwonego z „Krowy i kurczaka”, Jama Łasicę z serialu pod tym samym tytułem, drwala z „Czerwonego kapturka – Historii prawdziwej”, mrówkę Zenka z „Pszczółki Mai” i wielu, wielu innych... Nam opowiada o tym, co jest najważniejsze w dubbingu, udzieleniu głosu Grinchowi i o tradycjach na Boże Narodzenie.
Jolanta Tokarczyk: W filmie „Underdog” zagrał pan jedną z ról. Kim jest kreowana przez pana postać?
Jarosław Boberek: To Dziedzic, bardzo brzydki, niedobry człowiek. Nikomu nie polecam naśladownictwa ani spotkania z taką wredotą i mendą, gościem, który handluje kobietami, a męska część półświatka korzysta z jego usług. Tyle mogę powiedzieć, aby nie zdradzać zbyt wiele przed czasem.
Czarne charaktery
Nie miał pan oporów przed zagraniem takiej roli? Czy produkcja przewidziała do niej jakieś szczególne przygotowania?
Aktor może grać różne role, zarówno te pozytywne, jak i negatywne. Takie jest życie, funkcjonują w nim i ci dobrzy, i ci źli. Granie czarnych charakterów czy może szerzej – skomplikowanych postaci – często jest bardziej interesujące aktorsko. Sam film zaś realizowany był dość szybko, a ja uczestniczyłem w projekcie od początku, gdy tylko został skierowany do produkcji. Jeśli chodzi o przygotowania do roli, nie zadawałem się z żadnym półświatkiem, ale oczywiście do każdej aktorskiej propozycji musimy się przygotować. Czytamy scenariusz, omawiamy postać. Moje przygotowania miały się jednak nijak do tego, co przeszedł Eryk Lubos, odtwórca głównej roli w tym filmie. Miesiące ćwiczeń, przygotowań, szlifowanie formy. Z jego strony było to okupione dużym wysiłkiem, chylę czoła przed Erykiem. Ja na szczęście nie byłem poddany takiej „obróbce”. Spotkania na planie są zawsze poprzedzone mnóstwem rozmów, prezentowaniem koncepcji, konsultacji. Miałem swoje pomysły na tę postać, ale nie zdradzę ich, aby nie spoilerować i nie odbierać widzom „przyjemności” oglądania.
Jarosław Boberek o udziale w projekcie Biblia Audio
Skoro zatem postać z „Underdoga” to z gruntu negatywny bohater, przejdźmy do tych pozytywnych postaci. Zagrał pan też świętego Jana w słuchowisku radiowym zatytułowanym „Apokalipsa wg świętego Jana”, który powstał w ramach projektu „Biblia Audio”. Jak wspomina pan tamtą pracę?
Faktycznie, brałem udział w takim projekcie. To potężne przedsięwzięcie, w które zaangażowało się wielu aktorów. Teatr radiowy jest taką formą pracy, która daje możliwość spotkania wybitnych artystów, których nie miałbym szansy spotkać nigdzie indziej. Za każdym razem jest to nowa przygoda, otwarcie kolejnych, zamkniętych wcześniej drzwi… W tego typu teatrze, jakim jest Teatr Polskiego Radia, trzeba wytworzyć, od nowa wygenerować świat przy pomocy dźwięku. Niektórzy w perfekcyjny sposób potrafią budować różne plany dźwiękowe, stwarzać iluzje przestrzeni, wrażenie, że jesteśmy w lesie, na łące, nad wodą, w wiejskiej izbie albo w średniowiecznym zamczysku. Stosuje się w tym celu odpowiednie techniki, aby dźwiękiem zbudować tę przestrzeń. Bardzo lubię ten właśnie rodzaj iluzji, który tworzy się w radiu. W dubbingu mamy te warstwy już niejako przygotowane, między innymi przez sam fakt, że pracujemy na bazie stworzonej wcześniej animacji.
Jarosław Boberek o tradycjach na Boże Narodzenie
Pan nie tylko użycza głosu różnym postaciom, ale też reżyseruje swoich kolegów w dubbingu…
Tak, to prawda i dzięki temu mam sposobność poznać swoich kolegów również od innej strony. Jak bardzo są kreatywni, jaki mają warsztat, poczucie humoru i czy są pracowici, czy nie. To bardzo ciekawe doświadczenie. Wszędzie jednak najważniejsze jest przekazanie prawdy o postaci, której głosu właśnie użyczamy. Podobnie jak w filmie fabularnym chcemy przekonać widza do granego przez siebie bohatera, tak w dubbingu czy słuchowisku radiowym najważniejsza jest prawda i realizm granej postaci.
Skoro mowa o dubbingu – porozmawiajmy o animacji Grinch, w której dubbinguje pan…
…Grincha. Słynny zielony stworek próbuje zepsuć święta mieszkańcom Ktosiowa. To wzruszająca, rodzinna, momentami zabawna historia, której akcja toczy się w czasie świąt Bożego Narodzenia. Ta praca to oczywiście kolejne wyzwanie aktorskie. Twórcy filmu stworzyli bardzo ciekawą i niejednowymiarową postać. Ucieszyła mnie propozycja zmierzenia się z Grinchem. No i stało się, stworzyliśmy go w polskiej wersji językowej.
Skoro więc rozmawiamy o tym pięknym świątecznym czasie, proszę powiedzieć, jak spędzi pan tegoroczne Boże Narodzenie?
Tak, jak najbardziej lubię, czyli z rodziną. Jestem dość sentymentalny i jak wielu lubię przywoływać wspomnienia z dzieciństwa, smaki, zapachy, atmosferę, świąt z czasów, kiedy byłem dzieckiem. Wspaniałe wypieki babci, jej klops no i ukochane śleżyki… Nie wszyscy znają tę cudowną potrawę, i niech żałują. Najkrócej rzecz ujmując – to taki makowiec w płynie. Wcześniej przygotowuje się kulki drożdżowe, które potem należy namoczyć w odpowiednio przygotowanym mleku makowym, ze wszystkimi niezbędnymi składnikami, jakie występują w makowcu (rodzynki, migdały, orzechy). Jak już te kulki namokną i wszystko się ze sobą połączy podaje się potrawę na zimno, w małych miseczkach. Oczywiście znam przepis i kiedy tylko mogę, to go realizuję. Staram się kultywować moje rodzinne tradycje świąteczne, nie tylko kulinarnie, czego i Państwu życzę. Wesołych świąt!