Wielki Post to czas szukania Boga. Nie szukajmy Go jednak tylko w świecie duchowym...
lNiedawno przeczytałem artykuł o Diane Arbus – nowojorskiej fotografce, która początkowo zajmowała się fotografią modową i reklamową, ale porzuciła to, żeby iść z aparatem do ludzi, którzy w społeczeństwie Ameryki lat 50. i 60. byli zepchnięci poza margines. W sumie już jako dziecko od pięknych lalek wolała to, co inni uważali za brzydkie. Pewnego razu spacerując z nianią po Central Parku, zainteresowana chatami slumsów, poprosiła opiekunkę, żeby przeszły na drugą stronę stawu, by mogła obejrzeć je z bliska.
Diane ciągnęło do ludzi, którzy nie mieścili się w kanonach piękna. Dotyczyło to w dużej mierze ludzi, którzy w jakiś sposób odstawali od idealnego świata pomalowanych na pastelowe kolory, otoczonych równiutkimi białymi płotkami domków na przedmieściach i idealnych, zawsze pięknie ubranych żon i matek. Na jej fotografiach pojawiają się więc osoby z niepełnosprawnościami, zmagające się z chorobami psychicznymi, biedacy, transwestyci, pokryci cali tatuażami, itp. To właśnie w brudzie, ułomności, na marginesie „idealnego” świata Diane Arbus potrafiła odnaleźć prawdziwe piękno.

Czytaj także:
„Najbrzydsza kobieta świata” pomaga innym odnaleźć swoje piękno
Druga Niedziela Wielkiego Postu przenosi nas na górę Tabor. Będzie jeszcze inna góra – Golgota. Jak bardzo niepodobny jest Jezus z jednej i drugiej góry. Oblicze Mistrza, jakie zobaczą, będzie oszpecone, sponiewierane. To będzie twarz człowieka przegranego, twarz skazańca. Jezus na krzyżu wypełni proroctwo o cierpiącym słudze Jahwe:
Nie miał On wdzięku ani też blasku, aby na Niego popatrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał. Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic.

Ciężko w takim obliczu rozpoznać Boga. Ciężko uwierzyć, że to naprawdę jest Syn Boży. Podobnie jak w czasie postu na pustyni Jezus jest kuszony, aby zwątpił w miłość Ojca, tak wobec tej samej pokusy staną Jego uczniowie. W wodach Jordanu głos Ojca jest skierowany do Syna: „Ty jesteś Moim Synem umiłowanym”. Na Taborze ten sam głos mówi do uczniów: „To jest Mój Syn umiłowany”. Ciągle chodzi o jedno: o wiarę w bycie umiłowanym. Tabor jest po to, żeby uczniowie mogli zobaczyć oblicze Jezusa pełne piękna, emanujące Bożą chwałą i żeby zapamiętali ten widok także na czas, kiedy to samo oblicze będzie wyglądało kompletnie inaczej.
Czytaj także:
„Późno Cię umiłowałem”. Jedna z najpiękniejszych medytacji chrześcijańskich
Chyba dzisiaj nie trzeba uczniów Jezusa przekonywać do tego, że jest On prawdziwym Synem Bożym. Przed nami jest inne wyzwanie: zobaczyć Boże oblicze w drugim człowieku. Szczególnie w ludziach, którzy nie budzą w nas pozytywnych wrażeń. W tych, od których najchętniej odwracamy swoje oczy, albo patrzymy z zażenowaniem, może nawet z pogardą. W nich jest Chrystus Ukrzyżowany ze swoim brzydkim obliczem, ale to jest jednocześnie piękne oblicze Chrystusa z góry Tabor. Jesteśmy zaproszeni, żeby patrząc na drugiego człowieka słyszeć głos Ojca: „To jest mój syn umiłowany, to jest moja umiłowana córka”.
Wielki Post to czas szukania Boga. Nie szukajmy Go jednak tylko w duchowych zaświatach. Warto Go znajdować w świecie dokoła nas i w ludziach, w których tak trudno Go dostrzec. To jest wielkopostne wyzwanie.
CZYTANIA
Pierwsze: Rdz 15, 5-12. 17-18
Drugie: Flp 3, 17-4,1
Ewangelia: Łk 9, 28b-36