Aleteia logoAleteia logoAleteia
środa 24/04/2024 |
Św. Jerzego
Aleteia logo
Uncategorized
separateurCreated with Sketch.

„Powolna agonia w Wenezueli”. Co na to Kościół?

web3-venezuela-crisis-water-politic

YURI CORTEZ/AFP/East News

Redakcja - 09.04.19

Wenezuela mierzy się prawdopodobnie z najpoważniejszym kryzysem politycznym i gospodarczym w całej swojej historii. Obywatele tego kraju umierają z głodu i braku potrzebnych leków, waluta nie ma praktycznie żadnej wartości, a w sklepach brakuje niemal wszystkich produktów. Jak na tę dramatyczną sytuację reaguje Kościół?

Co dzieje się w Wenezueli?

Po śmierci Hugona Chaveza 5 marca 2013 roku obowiązki szefa państwa przejął wiceprezydent Nicolas Maduro. Z kolei 8 marca został zaprzysiężony na tymczasowego prezydenta Wenezueli. W trakcie rządów Maduro pojawiła się dramatyczna inflacja sięgająca 16 942 proc. (według wyliczeń amerykańskiego ekonomisty Steve’a H. Hanke’a), przestępczość, niedobór artykułów pierwszej potrzeby. Przez kraj przeszła fala protestów – początkowo pokojowych, jednak później ginąć zaczęli pierwsi demonstranci.

W listopadzie Wenezuela ogłosiła niespłacalność długu zagranicznego, który wynosi 140 mld dolarów (rezerwy złoto-walutowe kraju są 14 razy mniejsze). Do recesji kraju bez wątpienia przyczyniła się korupcja oraz spadające ceny ropy naftowej, od której Wenezuela była uzależniona.

W takich okolicznościach w 2018 roku Maduro został wybrany na kolejną kadencję. Przedstawiciele opozycji nie mają wątpliwości, że przeprowadzono je nieuczciwie. Choć ta ma większość w parlamencie wenezuelskim, to prezydent swoimi uchwałami pozbawił ją kompetencji. Przekształcono także rynek medialny w Wenezueli – w ciągu ostatnich kilku lat blisko 55 tytułów przestało istnieć.

W odpowiedzi na te wydarzenia oraz stale pogarszającą się kondycję kraju, przewodniczący parlamentu Juan Guaido wezwał Maduro do odsunięcia od rządów. Jego celem było tymczasowe przejęcie władzy w kraju oraz rozpisanie nowych wyborów. Parlament przyjął ustawę, która unieważniła zaprzysiężenie Maduro na kolejną kadencją.

Prezydenturę Guaido poparły Stany Zjednoczone, a także Organizacja Państw Amerykańskich (OPA), Argentyna, Kanada, Brazylia, Kolumbia, Panama, Peru, Ekwador, Kostaryka, Gwatemala i Paragwaj oraz większość krajów Unii Europejskiej. Z kolei Nicolasa Maduro poparł Meksyk, Boliwia, Kuba, Nikaragua, Turcja, Rosja i Chiny.

Sytuacja w Wenezueli budzi także wiele emocji na arenie międzynarodowej. W konflikt w sposób szczególny zaangażowały się Stany Zjednoczone i Rosja, zarzucając sobie nawzajem manipulację, naruszanie prawa międzynarodowego oraz walkę o własne interesy ekonomiczne i polityczne (Wenezuela jest bogata w surowce).

W kraju panuje chaos polityczny, grozi mu wręcz wojna domowa. Konsekwencje tego ponoszą zwykli obywatele. Wenezuelczycy umierają z głodu, pragnienia i braku potrzebnych leków. Wielu z nich ginie również w demonstracjach, które przestały być przeprowadzane w pokojowy sposób. Dochodzi także do tajemniczych zniknięć aktywistów, porwań, aresztowań i tortur. Paradoksalnie, w kraju brakuje także paliwa, choć ma duże pokłady ropy naftowej. Wszystko jest reglamentowane przez armię.

Biskupi wenezuelscy apelują o zmiany

Biskupi tego południowoamerykańskiego kraju apelują o to, by ta dramatyczna sytuacja nie była dalej częścią walki politycznej prowadzonej przez prezydenta Nicolasa Maduro. Równocześnie apelują do wojska, by sprzeciwiło się dyktaturze, stanęło u boku cierpiących ludzi i nie godziło się na sianie dalszych represji.

Nie ma czasu do stracenia. Nadszedł czas zmian, oczekiwany przez ogromną większość mieszkańców kraju. Trzeba wyjść sobie na spotkanie. Należy otworzyć umysły i serca – to słowa biskupów wenezuelskich, którzy kolejny raz zabierają głos wobec pogłębiającego się kryzysu.

Konferencja Episkopatu Wenezueli wyraża głębokie zaniepokojenie z powodu sytuacji, która spowodowana jest przeciągającym się impasem na poziomie narodowym. Kryzys staje się coraz bardziej dotkliwy. Brakuje podstawowych produktów. Szczególnie niepokojący staje się brak wody pitnej w wielu regionach kraju, podobnie jak katastrofalna sytuacja służby zdrowia.

Biskupi przeciwko aresztowaniom i torturom

Biskupi zwracają się do tzw. colectivos, czyli oddziałów paramilitarnych wiernych reżimowi Nicolása Maduro, apelując o powstrzymanie represji wobec ludzi słusznie domagających się poszanowania podstawowych praw. Najbardziej jaskrawym przykładem ich łamania jest przemoc wobec plemion indiańskich oraz ludności tubylczej na południu kraju oraz przymusowa deportacja Kolumbijczyków oraz Wenezuelczyków, trwająca od czasu zamknięcia granicy w 2016 roku.

Zwierzchnicy Kościoła występują stanowczo przeciwko aresztowaniom oraz torturom stosowanym wobec zatrzymanych z powodów politycznych, krytykują nagłe zaginięcia osób oraz pozbawianie dostępu do pożywienia oraz opieki lekarskiej. Po raz kolejny wzywają siły zbrojne do poczucia się przede wszystkim częścią narodu, którego powinny bronić oraz mu służyć.

Brazylijski episkopat pomaga sąsiadom

Pogłębia się kryzys humanitarny w Wenezueli. Do graniczącej z tym krajem brazylijskiej diecezji Roraima przybywa wielu uchodźców. Aby odpowiedzieć na ich potrzeby, utworzyła ona przy poparciu Krajowej Konferencji Biskupów (CNBB) narodowy plan pomocy: „Ścieżki solidarności: Brazylia i Wenezuela”.

Aktualnie w stanie Roraima zamieszkuje 575 tysięcy osób. Przepływ migracyjny z Wenezueli w Roraimie osiągnął dziesięć procent miejscowej populacji. Mężczyźni, kobiety, całe rodziny przybyłe z Wenezueli poszukują żywności, pracy, miejsca do zamieszkana, jak też dostępu do służby zdrowia. W kontekście tej rzeczywistości narodowy plan integracyjny „Ścieżki solidarności: Brazylia i Wenezuela” zamierza dotrzeć do 90 brazylijskich diecezji, aby przyjęły imigrantów i uchodźców przybyłych z sąsiedniego kraju.

Ze względu na ograniczone możliwości i trudne warunki socjalne w stanie Roraima, miejscowy ordynariusz bp Mário Antônio da Silva skierował do brazylijskich diecezji apel, aby włączyły się aktywnie we wspomniany narodowy plan integracyjny, przyjmując u siebie imigrantów z Wenezueli. Plan ten skierowany jest do tych, którzy pragną pozostać na stałe w Brazylii, gdzie mają nadzieję otrzymać pomoc, pracę i znaleźć możliwość ułożenia sobie na nowo swojego życia.

Bp Mário Antônio da Silva podkreśla w swoim liście, że jeżeli władze Wenezueli otworzą granicę, to w kierunku Roraimy może się skierować ponad 10 tysięcy nowych imigrantów, aby z nadzieją rozpocząć w Brazylii nowe życie. Krajowy fundusz solidarności tutejszego Kościoła, otrzymując część ofiar z tegorocznej Kampanii Braterstwa, włącza się w narodowy plan integracyjny „Ścieżki solidarności: Brazylia i Wenezuela”.

Caritas, „solidarne garnki” i „solidarne apteki”

Za minimalną miesięczną pensję w Wenezueli można obecnie kupić maksymalnie 15 jajek. Inflacja przekroczyła w tym kraju 1 mln 600 tys. proc. Niewydolnych jest 60 proc. szpitali i przychodni. W tej katastrofalnej sytuacji Caritas mobilizuje się, by nieść pomoc głodującej ludności.

Przy wenezuelskich parafiach mnożą się jadłodajnie prowadzące akcję „solidarny garnek”. Wpisuje się ona w wielkopostną inicjatywę Kościoła tego kraju przebiegającą pod hasłem „Dzielmy się, by nikt nie został sam”. W praktyce, dzięki środkom Caritas, przygotowywany jest codziennie ciepły posiłek dla osób najbardziej bezbronnych – kobiet w ciąży, ludzi w podeszłym wieku, chorych i dzieci. Korzystający z tej formy pomocy proszeni są, aby wesprzeć akcję, dostarczając na miarę swych możliwości produkty potrzebne do przygotowania posiłku.

Bez pomocy Kościoła tysiące ludzi już dawno by umarło z głodu – mówi kard. Baltazar Porras, który kieruje Caritas Wenezueli.

Przypomina on, że minimalna pensja w tym kraju wynosi 5,5 dolara miesięcznie, a za te pieniądze praktycznie nic nie można kupić. Wskazuje także na widoczny wzrost śmiertelności dzieci z powodu niedożywienia i braku leków.

Obok „solidarnych garnków” Caritas organizuje też „solidarne apteki”. Ludzie przynoszą do nich lekarstwa, których nie wykorzystali, aby pomóc innym. Ponad połowa Wenezuelczyków cierpi z powodu chronicznego niedożywienia. Do wielu gospodarstw domowych nie dociera nawet bieżąca woda.

Czasu tak wielkiego głodu ten kraj nie pamięta – podkreśla kard. Porras, wskazując, że mimo to prezydent Maduro wciąż blokuje dostawy pomocy humanitarnej z zagranicy.

WALKA O PRZETRWANIE

Czytaj także:
Walka o przetrwanie

Awarie energetyczne i ich tragiczne skutki

W Wenezueli dochodzi także do awarii systemu energetycznego – w ciągu miesiąca doszło do trzech takich sytuacji. Zdaniem Nicolasa Maduro za atakami na system energetyczny kraju stoją Chile i Columbia, które wspiera rząd USA.

Awaria systemu energetycznego, do której doszło po raz pierwszy w połowie marca, poskutkowała kilkudniowymi przerwami w dostawach prądu, uniemożliwiając m.in. pracę szpitali. Stała się symboliczną kroplą, która przelała czarę goryczy wenezuelskiego społeczeństwa.

Brak prądu pogorszył i tak już dramatyczną sytuację żywnościową w kraju. Nie działały lodówki ani maszyny do oczyszczania wody – mówi sekretarz wenezuelskiego episkopatu bp José Trinidad Fernández

Hierarcha wskazuje, że wobec wzrostu zagrożenia epidemiami Caritas w trybie pilnym rozprowadza tabletki do odkażania wody. Nic innego nie można zrobić, bo w kraju brakuje odpowiednich szczepionek, a czekające na granicy konwoje z pomocy humanitarną, w tym z lekami, wciąż nie mogą wjechać do Wenezueli.

Trzeba zjednoczyć wysiłki, by uratować nasz kraj. Kryzys jest tak ogromny, że żadna grupa polityczna czy społeczna w pojedynkę nie jest mu w stanie sprostać – podkreślają wenezuelscy biskupi. – Powolna agonia Wenezueli każdego dnia naznaczona jest kolejnymi ofiarami śmiertelnymi – wskazuje ordynariusz San Carlos.

Z kolei biskup Trujillo, gdzie prądu brakowało non stop przez 110 godzin, zauważa, że ludzie oczekują konkretnych zmian.

Rząd nie może nadal podsycać kultury śmierci. Trzeba położyć kres absurdalnym i haniebnym represjom – apelują wenezuelscy biskupi, wzywając prezydenta Maduro do natychmiastowego otwarcia granic i dostarczenia potrzebującym koniecznej pomoc humanitarnej.

Administrację prezydenta Nicolasa Maduro do otwarcia granicy na zewnętrzną pomoc humanitarną wezwały także władze Caritas Wenezueli.

Jak powiedziała Janeth Marquez, szefowa wenezuelskiej Caritas, pomoc zewnętrzna jest niezbędna w związku ze skrajnym niedożywieniem obywateli tego kraju.

Konwoje z pomocą humanitarną mogą przynieść ulgę w cierpieniu obywateli Wenezueli. Mamy nadzieję, że rząd będzie działał na rzecz dobra wspólnego – powiedziała Marquez.

W tym kontekście ordynariusz przygranicznej diecezji San Cristóbal wskazuje na niegodziwość dyktatora. Prezydent zgodził się wprawdzie na otwarcie granicy z Kolumbią, tak by młodzież ucząca się w tym kraju mogła wrócić do szkół. Jednak po lekcjach uczniowie są dokładnie kontrolowani na granicy, tak by nie mogli przemycić dla swych bliskich pożywienia i potrzebnych leków.

Nie dopuścić do rozlewu krwi

Równocześnie Watykan podkreśla, że najważniejsze obecnie jest niedopuszczenie do zbrojnego rozwiązania konfliktu. W Sekretariacie Stanu Stolicy Apostolskiej wizytę złożyli wysłannicy Juana Guaidó, który w styczniu ogłosił się tymczasowym prezydentem Wenezueli. Delegację przyjął substytut (zastępca) ds. ogólnych sekretarza stanu abp Edgar Peña Parra, który sam jest Wenezuelczykiem.

Najważniejszą sprawą jest uniknięcie rozlewu krwi. Jakiekolwiek rozwiązanie siłowe pokojowych demonstracji lub próby interwencji ze strony sił zewnętrznych byłyby najgorszym z możliwych rozwiązań – stwierdził wiceprzewodniczący Papieskiej Komisji ds. Ameryki Łacińskiej Guzmán Carriquiry po spotkaniu z delegacją z Wenezueli. Jej członkowie zostali wczoraj przyjęci w watykańskim Sekretariacie Stanu.

Papież Franciszek jako mediator?

Prezydent Nicolàs Maduro w wywiadzie udzielonym stacji Sky TG24 ujawnił, że skierował specjalny list do papieża, w którym nazywa siebie „sługą Chrystusa”. Twierdzi w nim, że poprosił Franciszka o pomoc w odbudowie dialogu oraz porozumienia w Wenezueli. Istnienie takiego listu potwierdził watykański Sekretarz Stanu kard. Pietro Parolin.

W ocenie kardynałów prośby skierowane do Franciszka ze strony dyktatora nie są w żadnym stopniu wiarygodne. To nie pierwszy raz, kiedy Maduro zwraca się do papieża w ten sposób. Czyni to już po raz czwarty w podobnych słowach oraz tonie w ciągu ostatnich pięciu lat. Zawsze określa siebie jako niewinna ofiara, prześladowana przez Waszyngton. Daje przy tym wyraz absolutnego braku samokrytycyzmu, próbując dzielić miejscowy episkopat i Stolicę Apostolską.

Również Juan Guaidó, lider opozycji, który ogłosił się tymczasowym prezydentem kraju, poprosił papieża o pomoc: aby, jak to powiedział, usunąć uzurpatorów, powołać rząd przejściowy i przeprowadzić prawdziwie wolne wybory.

Papież Franciszek odniósł się do listu Maduro na pokładzie samolotu, powracając z Maroka. Zaznaczył wówczas, że jest gotowy do podjęcia mediacji, jednak „potrzeba do niej woli obydwu stron: obie strony muszą o to poprosić”.

Nie ma miejsca na watykańską mediację

Kard. Baltazar Porras, administrator apostolski stołecznego Caracas, uważa, że w aktualnych okolicznościach nie ma miejsca na watykańską mediację, o którą prosi Maduro. Jego zdaniem trzeba pamiętać o poprzednich doświadczeniach Stolicy Apostolskiej, kiedy to Maduro prosił o mediację po to, by zyskać na czasie, a następnie nie spełnił warunków, które postawił Watykan. „To była po prostu kpina” – powiedział kard. Porras.

Jego zdaniem warunki postawione wówczas przez kard. Parolina są nadal aktualne. Są to: wolne wybory, przywrócenie uprawnień zgromadzeniu narodowemu, otwarcie kanałów dla pomocy humanitarnej oraz uwolnienie więźniów politycznych.

Rozmawiając z włoską telewizją katolicką TV2000, watykański sekretarz stanu zadeklarował jednak, że Stolica Apostolska zawsze będzie wspierać pokojowe rozwiązanie konfliktu.

Jest to neutralność pozytywna Stolicy Apostolskiej – powiedział kard. Parolin. – W tym przypadku, jak i we wszystkich innych sytuacjach, nasza neutralność nie polega na tym, że stoimy w oknie i patrzymy, co się dzieje, jakby nam to było obojętne. My stoimy ponad podziałami po to, by w razie potrzeby móc przyczynić się do przezwyciężenia konfliktu.

Papież Franciszek podobno bacznie obserwuje sytuację w Wenezueli. Argentyński dziennik „La Nación” twierdzi, że abp Peña Parra „prawie codziennie widzi się z papieżem, który z bliska śledzi wybuchową sytuację w Wenezueli, będącą dla niego niewygodnym kryzysem, w sprawie którego wolałby nie wyrokować, by nie pogorszyć spraw, jak wyjaśnił w drodze z podróży do Panamy”.

Watykanistka „La Nación” Elisabetta Piqué komentuje:

Papież, który otrzymał list od Nicolasa Maduro, w którym prosi on o pomoc w dialogu z Guaidó, okazał gotowość do mediacji, ale tylko wtedy, gdy poproszą go o to obie strony, co do tej pory nie nastąpiło.

Zdaniem Piqué „spotkanie z delegacją wysłaną przez Guaidó pokazuje, że Watykan zachowuje otwarte drzwi do pokojowego rozwiązania [konfliktu], zgodnie z linią lokalnego episkopatu”.


KOMUNIKANTY

Czytaj także:
Kryzys w Wenezueli jest poważny. Brakuje nawet hostii w kościołach

Źródło: KAI, TVN24, PAP, Onet, Rzeczpospolita

Tags:
kościół powszechnykryzyspapież FranciszekWenezuela
Modlitwa dnia
Dziś świętujemy...





Top 10
Zobacz więcej
Newsletter
Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail