„Włodek był zwykle niewidoczny. Pomnażał tylko jeden talent – rzetelnego sprzątania. A na odsłonięcie jego pomnika przyjeżdża biskup sosnowiecki, arcybiskup łódzki i zbiera się cała śmietanka ludzi żywo zainteresowanych Kościołem. I go podziwiają. To jest przyjście królestwa z innego świata”.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
W sobotę, 25 maja 2019 r. przy domu Wspólnoty Betlejem w Jaworznie odsłonięto pierwszy w Polsce pomnik bezdomnego, który zupełnie zmienia naszą perspektywę patrzenia na pomniki. O jego ewangelicznej przewrotności pisałam dwa miesiące temu, gdy trwała jeszcze zbiórka pieniędzy na odlew projektu zrobionego przez rzeźbiarza Konrada Kocha.
Czytaj także:
Zamiatał ulicę tak pięknie, jak nikt. Niezwykły pomnik bezdomnego i odmienionego alkoholika
Według Jacka Hajnosa, odkrywcy Włodka Mostowika i autora jego portretu w książce „Różnica”, pomnik obrazuje logikę nie z tego świata. Na pewno można o nim powiedzieć, że jest pomnikiem jednego talentu; robotnika ostatniej godziny; pokornego syna marnotrawnego; świeckiej drogi uświęcania pracy.
Hajnos – artysta po Akademii Sztuk Pięknych, student seminarium duchownego ojców dominikanów – zaznacza, że lepiej nie nazywać wszystkiego zbyt dosłownie. Pomnik jest symbolem, a te muszą pozostać niedopowiedziane, by mogły nas odsyłać do Transcendencji. Został zrobiony z resztek. Postawiono go dzięki składkom obywateli.
Zobaczcie zdjęcia z Jaworzna:
Pomnik, który przywraca nadzieję
Kiedy ks. Mirosław Tosza wpadał na pomysł upamiętnienia jednego z mieszkańców „Betlejem”, któremu jego dom ocalił życie (alkoholizm jest śmiertelną chorobą), nie miał pojęcia, w jak dziwnym kontekście nastąpi odsłonięcie…
Po obaleniu pomnika ks. Jankowskiego, a potem zasłonięciu tego w Licheniu, stawianie kolejnych wydaje się mało rozsądne. Czy jednak chrześcijanie kiedykolwiek byli rozsądni? Począwszy od Maryi, która uwierzyła w zajście w ciążę bez pomocy mężczyzny, przez apostołów i uczniów, aż po obecne pokolenia szalonych ludzi stawiających porządek wartości tego świata na głowie.
– Co ten pomnik dla was znaczy? Pytam ks. Mirka, który właśnie obchodzi 25-lecie święceń kapłańskich. Wyjaśnia ze śmiechem: „Żartujemy w Betlejem, że jesteśmy w komfortowej sytuacji, bo najgorsze rzeczy o osobie z pomnika mówiliśmy od razu. Był alkoholikiem, menelem i pił denaturat. Nie boimy się, że ktoś nam to wyciągnie”.
– Jest nie do obalenia! – wyrywa mi się z ulgą. Na co ks. Mirek: „Mamy ten luksus, bo spór miał miejsce raczej na poziomie jego stawiania. Jedyne, co nas może z jego historii zaskoczyć, to że nie było aż tak źle, jak nam się wydawało przez te pierwsze 62 lata jego życia… Szczerze podziwiam ludzi, którzy pozwalają, żeby im stawiano pomniki za życia”.
Po chwili wymieniam też refleksje z Jackiem Hajnosem. – Niszczymy pomniki ludzi, którzy całe życie udawali świętych – żalę się… Jacek odpowiada, że tamte stały się świadectwem zawodu, jaki nam sprawili nam znani ludzie. I mówi: „Tutaj mogę odetchnąć, w pełni czuję się sobą. Odzyskuję nadzieję, że w naszej sytuacji w polskim Kościele można dziś zrobić wspaniałe rzeczy”.
Czytaj także:
Bóg patrzy na was oraz chłopaków i myśli: dobra robota, dziewczyny! REKOLEKCJE WIDEO [odc. 3]
Włodek pomnażał tylko jeden talent
Chyba wszyscy, którzy spotkali się w piątek i sobotę w jaworzniańskim Betlejem czuli się podobnie. Tym bardziej, że ks. Tosza zaprosił świetnych prelegentów i gości. Wszyscy – jak się wydaje – wyjechali zbudowani. I to wszystko przez Włodka.
W panelach podczas konferencji „Nie problem, lecz dar – ubodzy w Kościele i świecie” dyskutowali lub dawali świadectwo m.in. abp Grzegorz Ryś, Zbigniew Nosowski, Jacek Hajnos, Jasiek Mela, Jolanta Kaczmarczyk, o. Henryk Cisowski OFMCap (wieloletni były dyrektor Dzieła Ojca Pio w Krakowie), Jarosław Makowski, ks. Piotr Wenzel, Alina Szulirz (Stowarzyszenie Świętego Filipa Nereusza z Rudy Śląskiej), ks. Mirosław Tosza i Jan Pająk (Betlejem).
Kameralny koncert dała piosenkarka Antonina Krzysztoń. Odsłonięcia pomnika dokonali przedstawiciele kilku zaproszonych wspólnot z różnych miast, pomagających ubogim. Poświęcił go biskup diecezji sosnowieckiej Grzegorz Kaszak. Znów sięgnę po słowa Hajnosa, bo według mnie najlepiej oddają to, co się wydarzyło:
Włodek był zwykle niewidoczny. Pomnażał tylko jeden talent – rzetelnego sprzątania w zwykłej codzienności. A teraz na odsłonięcie jego pomnika przyjeżdża biskup sosnowiecki, arcybiskup łódzki i zbiera się cała śmietanka ludzi żywo zainteresowanych Kościołem. I go podziwiają. To jest przyjście królestwa z innego świata. Ludzie tacy jak Włodek są przez ten świat pomijani. Tu – stają w epicentrum wydarzenia. My ich obserwujemy, oni są bohaterami. Najważniejszy jest ten prosty, wspaniały człowiek, którego miałem możliwość spotkać, sportretować. I który dał mi lekcję pokory i wierności.
Powiedział to młody człowiek, który miał otwartą drogę do sukcesów artystycznych i kariery jak najbardziej z tego świata! Tylko czegoś mu brakowało. Na tyle, by plany życiowe wywrócić do góry nogami (jak na ucznia Chrystusa przystało), włożyć habit i pójść na kolejne studia do dominikanów. Czemu?
Każdy z nas zasługuje na pomnik
Może odpowiedź zawiera się w zdaniu „Pomnik bardzo mnie cieszy, bo za tym królestwem z innego świata tęsknię”. Podobnie mógł czuć się Zbigniew Nosowski z „Więzi”, bo gdy zagadnęłam go o to, jak mu się podoba w Betlejem, odparł:
Są miejsca, do których się przyjeżdża pierwszy raz, ale tak, jakby się w nich było wielokrotnie. To jest właśnie ten przypadek. Nigdy nie byłem z Taizé, a „jestem z Taizé”.
Więc jeśli ktoś nosi w sobie tęsknotę za wywrotowym ładem niebieskim, niech jedzie do Jaworzna. Włodek czeka przy bramie i wita, uchylając czapkę ciepłym gestem, znanym przechodniom i sąsiadom. Kto wie, może z czasem to miejsce rozkwitnie podobnie jak Taizé? (Wspólnota remontuje drugi dom, można się dołożyć).
Nie dziwi mnie reakcja Nosowskiego. Jest autorem książeczki „Szare a piękne” poświęconej świeckiej codzienności, a Jean Vanier był dla niego tak ważny, jak dla ks. Toszy. Zapytałam go o to, co myśli pomniku.
To kapitalny pomysł na pokazanie, że wielkość leży w rzeczach małych. Takich, jak zamiatanie ulic. Pokazanie, że każdy z nas, niezależnie od wielkości osiągnięć, w pewnym sensie zasługuje na pomnik. Nie jesteśmy w stanie go postawić każdemu, ale taką funkcję trochę pełnią nagrobki. Sami je sobie stawiamy, nazywając pomnikami. Pan Włodek ma więc poza nagrobkiem jeszcze ten pomnik. Jego pomnik w tym miejscu ma być znakiem dla wszystkich, którzy go będą oglądać, że w życiu każdego z nas da się znaleźć coś, za co pomnik można mu postawić.
Serce i łzy zamiast wieńców
Można odnieść wrażenie, że my, Polacy, już z racji faktu przyjęcia święceń stawiamy ludzi na piedestał i wmawiamy im świętość – bez względu na wszystko. Św. Piotr jest dobrym przykładem, żeby tego nie robić. Jeśli jego pomnik przetrwał do dziś, to tylko dlatego, że umiał nad sobą zapłakać…
Nosowski puentuje: „Kościół ma dwa skarby: Eucharystię i ubogich. Od obu razem trzeba zaczynać, bo inaczej nic sensownego się nie zbuduje. To sprawa kluczowa, aby Kościół w Polsce był wiarygodnym znakiem zbawienia”.
Od obu może być trudno, ale na początek można zacząć od Włodka. Pod ten pomnik nie przyjeżdża się z wieńcami. Tu albo przywozi się serce i łzy, albo nic z tego nie wynika. Pustka. Kto ma oczy do patrzenia, niechaj patrzy…
Czytaj także:
Betlejem z Jaworzna. Tu bezdomność przemienia się w miłość