separateurCreated with Sketch.

Zakaz czytania Pisma Świętego

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Dzisiaj wydaje się to aż nieprawdopodobne, ale był czas w Kościele, gdy zakazywano tłumaczenia, rozpowszechniania, a nawet czytania Biblii. Mowa o czasach przed reformacją, gdy Kościół w sposób rygorystyczny bronił się przed błędnymi interpretacjami Słowa Bożego i herezjami.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Biblia ma w chrześcijaństwie znaczenie zupełnie wyjątkowe. Jest to święta księga, dzięki której rozwija się nasza wiara i przekaz o tym, jak mamy żyć i postępować jako chrześcijanie. Jednakże w czasach średniowiecza znajomość czytania i pisania była minimalna. Ludzie uczyli się wiary, patrząc na przedstawienia artystyczne (biblia pauperum) i przekaz kaznodziejski. Przed wynalezieniem druku posiadanie spisanych ksiąg było rzeczą wyjątkową i przysługiwało jedynie najbogatszym. Do roku 1516 egzemplarze Pisma Świętego dostępne były jedynie wyższemu duchowieństwu i uniwersytetom. Najpopularniejsze były przekłady łacińskie na czele z Wulgatą. Tłumaczenia na języki narodowe były rzadkością, a ich jakość pozostawiała wiele do życzenia. W praktyce zajmowano się głównie rozważaniami nad Starym Testamentem (zwłaszcza Psalmami) i tłumaczeniem z języka hebrajskiego.

 

Niechęć Kościoła do tłumaczeń

Zapał do tłumaczenia hebrajszczyzny wynikał głównie z tradycji, którą przekazali święty Hieronim i Orygenes. Jednocześnie niechętnie sięgano po Nowy Testament, głównie ze względu na to, że komentowanie Starego Testamentu nie przysparzało tylu trudności w wyciąganiu wniosków praktycznych. Interpretację Ewangelii pozostawiono władzom kościelnym i kaznodziejom, natomiast listy świętego Pawła służyły za przedmiot rozważań dla teologów. Dopiero Erazm z Rotterdamu w 1516 roku wydał Novum instrumentum, czyli Nowy Testament w języku greckim. Jednakże do tego czasu wszelkie prace nad Biblią wzbudzały podejrzenia i niechęć władz kościelnych. Podejście to umacniała uprzywilejowana rola łaciny jako języka kościelnego.

Ogół wiernych świeckich, ale także zakonników i kleryków miał dostęp jedynie do fragmentów Biblii czytanych w czasie liturgii Mszy świętej. Historyk Jan Todd podaje, że przeciętny parafianin w Europie mógł poznać w ten sposób około 200 łacińskich urywków z Pisma Świętego. Brakowało jednak interpretacji i często usłyszane teksty nie były właściwie rozumiane. Kaznodziejstwo skupiało się głównie na przekazie moralnym i kazuistyce.

 

Pismo Święte źródłem herezji?

Oczywiście podejmowano próby tłumaczenia Pisma Świętego na języki narodowe, ale budziło to niechęć Kościoła ze względu na błędy w tłumaczeniach i fałszywą interpretację. Papież Grzegorz VII sformułował nawet dokument, w którym napisał:

Podobało się Bogu, aby Pismo Święte pozostało tajemnicą w niektórych częściach, inaczej bowiem, gdyby było zupełnie zrozumiałe dla wszystkich, zbyt nisko by je ceniono i utracono by dla niego szacunek. Mogłoby też być fałszywie zrozumiane przez ludzi niedostatecznie wykształconych i przywodzić ich do błędu.

Taka postawa zrodziła niechęć do badań nad Biblią, a nawet do samego jej czytania. Powszechne podejrzenie, że dostęp do Biblii może powodować myśli heretyckie, zamknął drogę do Słowa Bożego. Przyczynili się do tego także heretycy: katarzy i waldensi, którzy dokonując przekładów Biblii, zaczęli ją fałszywe interpretować. Podobnie rzecz miała się z tłumaczeniami Wiklifa i Husa. Sam Wiklif miał ultrarealistyczne wyobrażenie o Biblii i uważał ją za przykład platońskiej egzystencji w umyśle Boga. Jego poglądy szybko zostały potępione na synodzie w Blackfriars w 1382 roku. Jego zwolennicy zasłynęli jako lollardzi lub mumblers (ang. mamroczący), co miało związek z powtarzaniem przez nich wyuczonych fragmentów Biblii. Przekłady Wiklifa szeroko rozpowszechniły się wśród ludzi, jednak Kościół zakazywał ich czytania i nakazywał zwrot do kurii biskupich.

 

Zdobycze współczesnej nauki

Postawa Kościoła wydaje się bardziej zrozumiała ze względu na wielowiekowe przekonanie sięgające czasów świętego Hieronima, który zauważył, że przekładanie tekstu z języka oryginalnego na drugi jest niebezpieczne i łatwo prowadzi do zmian w tekście oryginalnym. Nie posiadano wtedy tylu instrumentów interpretacyjnych, historycznych i językowych, aby móc przekazać właściwy sens tekstu biblijnego. Dzisiaj posługując się metodą historyczno-krytyczną mamy dostęp do tłumaczeń, które w dużym stopniu oddają sens Pisma Świętego, zwłaszcza że obdarzone są dodatkowym komentarzem i często odwołują do innych fragmentów Pisma Świętego. Niestety nie było tak w czasach średniowiecza.

Mimo to paradoksem wydaje się sytuacja, w której dzisiaj posiadamy tak liczne przekłady, interpretacje i tłumaczenia, a tak rzadko sięgamy po Biblię. Fakt ten budzi zdziwienie tym większe, gdy wspomnimy czasy, gdy ludzie pragnęli posiadać chociaż fragment tekstu świętego we własnym języku.


CZYTANIE BIBLII
Czytaj także:
Kard. Krajewski: Kiedy czytam Pismo Święte, ono czyta moje życie, a ja widzę więcej


MĘŻCZYZNA CZYTA BIBLIĘ
Czytaj także:
Ks. Węgrzyniak: W ten sposób bez problemu przeczytasz całe Pismo Święte



Czytaj także:
Franciszek: Czytajmy Pismo Święte tak często, jak sięgamy po komórkę

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Tags:
Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!