Jak po każdej tragedii, naturalną reakcją jest próba znalezienia jej przyczyn, wskazania winnych i za nią odpowiedzialnych.
Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci. Być może przyczyni się do weryfikacji procedur wstępu na Giewont czy obniżenia progów dla alertów burzowych w górach.
Krzyż na Giewoncie
Po wypadku na Giewoncie wśród komentarzy przeczytać można zarzuty, że do śmierci pięciu osób (czterech po polskiej i jednej po słowackiej stronie) i ranienia wielu innych przyczynił się stojący na szczycie metalowy krzyż. Co śmielsi w opiniach i postulatach żądają demontażu tego symbolu.
Krzyż zamontowali parafianie z Zakopanego 19 sierpnia 1901 roku z inicjatywy ówczesnego proboszcza ks. Kazimierza Kaszelewskiego. Miał to być wyraz upamiętnienia 1900. rocznicy narodzin Chrystusa. Instalacja przyciąga nie tylko turystów, ale także i wiernych (co roku 19 sierpnia organizowana jest pielgrzymka na szczyt). Krzyż wpisany jest również do rejestru zabytków.
O dziejach tego chrześcijańskiego symbolu oraz o tym, jak znalazł się na Giewoncie, przeczytać można w artykule Karola Wojteczka – dostępny jest TUTAJ.
Taternik: pioruny biją wszędzie
Niebezpiecznie jednak dyskusja na temat krzyża na Giewoncie przestała traktować o faktach, naukowo potwierdzonych zjawiskach, a stała się zaczynem ideologicznych sporów.
Szczęśliwie głos w debacie zabrali w końcu także i eksperci. Swoimi komentarzami, wiedzą i doświadczeniem podzielili się: taternik, ratownik, speleolog i przewodnik górski Apoloniusz Rajwa oraz fizyk i popularyzator nauki dr Tomasz Rożek.
Apoloniusz Rajwa w rozmowie z „Gościem Niedzielnym” stwierdził:
Wiem, że teraz ludzie będą mówić, że pioruny biją w krzyż, ale to nie jest prawda.
W rozmowie z dziennikarką Magdaleną Dobrzyniak przyznał rzeczywiście, że metalowa konstrukcja sprawia, że są tam częstsze wyładowania, jednak potem skonstatował:
Ale pioruny biją wszędzie. Mam zdjęcie, na którym widać trzy pioruny, które uderzyły w Giewont i tylko jeden trafił w krzyż. Jeden w tym samym czasie uderzył w grań długą Giewontu, a ten trzeci w jego dolne partie.
Zdaniem Apoloniusza Rajwy niebezpieczny jest nie tyle krzyż, co raczej znajdujące się poniżej klamry i łańcuchy. Wszystko dlatego, że ładunek elektryczny „schodzi do nich” po mokrej skale.
Rajwa odniósł się także do nieprawdziwego stwierdzenia, jakie podobno pojawiło się w mediach czy mediach społecznościowych. Chodzi o zdania głoszące, że „większość wypadków śmiertelnych na Giewoncie” było spowodowanych piorunem. Taternik zaprzecza temu i przedstawia statystyki.
Analizując 100-letni okres istnienia krzyża na Giewoncie (od 1901 do 2001) zanotowano 67 wypadków śmiertelnych, spośród których 5 spowodowanych było rażeniem pioruna (choć oczywiście liczba porażeń była większa).
Jak czytamy w „Gościu Niedzielnym”, taternik apeluje do wspinaczy o zdrowy rozsądek.
Nie można przesadzać i ogłaszać, że Giewont jest niebezpieczny, bo stoi tam krzyż – zaznaczał Rajwa.
Czytaj także:
Droga krzyżowa na Giewont. Zdjęcia z niezwykłego nabożeństwa
Fizyk: krzyż działa jak piorunochron
Podobnego zdania jest fizyk dr Tomasz Rożek, który zabrał głos w swoich kanałach społecznościowych.
Nie, jest dokładnie na odwrót. Jest na szczycie, więc w jego okolicy pioruny i tak by uderzały. On działa dokładnie jak piorunochron. Uderzenie w krzyż zmniejsza prawdopodobieństwo uderzenia w inne obiekty (osoby).
— Tomasz Rożek (@RozekTom) August 23, 2019
O jego wypowiedź w tej samej sprawie poprosiła także redakcja WP Tech. Fizyk oraz popularyzator nauki stwierdził:
Wszystko, co jest metalowe i wszystko, co przewodzi prąd, przyciąga pioruny. W tym sensie, że ładunek łatwiej może przeskoczyć pomiędzy chmurą a ziemią. Nie jest jednak tak, że gdyby krzyż zniknął, to i piorunów by nie było. Albo że skoro jest krzyż, to pioruny się pojawiły.
Zdaniem Tomasza Rożka, istotniejsze jest to, że „krzyż działa jak piorunochron”.
Skoro tam jest, zmniejsza prawdopodobieństwo uderzenia w inne obiekty, w tym w ludzi.
W mediach społecznościowych pojawiły się nawoływania do usunięcia krzyża z Giewontu. Choć mają charakter nieoficjalny oraz prywatny, to są przyczynkiem do dyskusji. Wśród argumentów pojawiają się tezy, że krzyż – z uwagi na swoją strukturę i wymiary – przyciąga pioruny i potęguje zagrożenie.
Dr Tomasz Rożek w rozmowie z WP Tech obala te teorie:
Z naukowego punktu widzenia to kompletna bzdura. Apelowanie “zdejmijmy krzyż z Giewontu” ma czysto ideologiczną podstawę. Nie ma natomiast naukowej. Po prostu gdy burza już jest, to prawdopodobieństwo uderzenia w wystający element jest dużo większe. Tak jak podczas burzy nikt nie trzyma się piorunochronu, tak nikt nie powinien być w bezpośrednim sąsiedztwie krzyża. Tam w ogóle nie powinno być ludzi.
Rożek prowadzi bloga popularyzującego naukę “Nauka. To lubię”. W jednym z postów wymienił kilka zasad, którymi powinniśmy się kierować, gdy planujemy wycieczkę w góry lub gdy burza zastanie nas w górach:
Na swoim kanale na YouTubie po tragedii w Tatrach opublikował film, w którym objaśnił, jak powstają wyładowania elektryczne w postaci piorunów oraz co je przyciąga:
Źródło: Gość Niedzielny, WP Tech, Dziennik Łódzki
Czytaj także:
Dwie osoby wciąż poszukiwane w Tatrach. Wśród rażonych piorunem kapłan z Dzierżoniowa
Czytaj także:
Na Giewont się patrzy, czyli baśń o prawdziwym życiu