separateurCreated with Sketch.

Doznaję procesu zdrowienia. Rosaroterapia: najlepsza terapia duszy

POPE FRANCIS GENERAL AUDIENCE
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Przygnieciony problemami i zmartwieniami szukałem pomocy, ale im bardziej się starałem przemówić sobie do rozsądku, tym bardziej traciłem siły i popadałem w zwątpienie. A teraz: przestaję myśleć, a zaczynam KOCHAĆ!

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Słowo, które pojawia się w tytule niniejszego artykułu jest neologizmem. Jednak, jak każdy neologizm, wyrasta z potrzeby opisania rzeczywistości, której doświadcza tworzący neologizmy, tak i autor tego artykułu postanowił stworzyć nowe słowo na opisanie szczególnego doświadczenia związanego z najpopularniejszą modlitwą maryjną świata.


MAN,ROSARY,WARSAW,POLAND
Czytaj także:
Setki mężczyzn na Męskim Różańcu. „Ta modlitwa to ratunek dla świata”

Zdarza się, że człowiek w swoim życiu przeżywa okresy trudne. Często wcale się ich nie spodziewa, a one przychodzą znienacka i wywracają świat do góry nogami. Zmagamy się czasami z problemami, które zwyczajnie nas przerastają i wzbudzają poczucie bezradności wobec zła i cierpienia, które uderza tam, gdzie nasz najczulszy punkt. Choroba, problemy rodzinne czy wreszcie śmierć bliskiej osoby są zawsze wyzwaniem dla człowieka.

W takich momentach okazuje się w jakiej kondycji duchowej i psychicznej jesteśmy naprawdę. Nie ukrywam, że sam doświadczyłem ostatnio stanu, który kazał mi spojrzeć na rzeczywistość z innej strony. Przygnieciony problemami i zmartwieniami szukałem pomocy, ale im bardziej się starałem przemówić sobie do rozsądku, tym bardziej traciłem siły i popadałem w zwątpienie.

Nie zawsze bowiem powiedzenie sobie „Będzie dobrze” pomaga. Bagatelizowanie kłopotów wcale ich nie rozwiązuje. Na szczęście życie duchowe człowieka często działa intuicyjnie i wybiera naturalne lekarstwa na kłopoty życiowe.

Tu pojawia się rosaroterapia. Wieczorem, kiedy natrętne myśli przychodzą do człowieka i nie jestem w stanie pracować, czytać, a nawet spokojnie siedzieć, rodzi się frustracja i mam poczucie, że tracę kontrolę nad własnym życiem. Wtedy nie pozostaje mi nic innego, jak sięgnąć po mały różaniec, który leży obok mojej nocnej lampki i zacząć kontemplować życie Jezusa i Maryi.

Każdy różaniec jest dla mnie wyzwaniem, ale też każdy różaniec przynosi coś nowego. Tyle już razy zdarzało się, że patrzyłem na tajemnice różańcowe w nowy sposób. Nie ma tam nudnej powtarzalności, ale jest spojrzenie, które realnie (sic!) odnosi się do moich problemów.

Modląc się, zaczynam patrzeć na swoje życie przez pryzmat wydarzeń, które działy się w Ewangelii. Słowo Boże poprzez różaniec znajduje we mnie swoją aktualizację. Do dzisiaj nie mogę wyjść z podziwu, że takie rzeczy są możliwe. Dotykam rzeczywistości, która nie jest wytłumaczalna z ludzkiego punktu widzenia. Doznaję swoistego procesu zdrowienia, który pozwala mi na spokojne położenie się spać i odnalezienie sił na kolejny dzień.

Różaniec, który wydaje się tylko zwykłym powtarzaniem, okazuje się najlepszą terapią duszy, jaką w życiu przeszedłem. Zastanawiam się tylko, czy jest to przypadek. Czy można by inaczej? Ja tego nie wiem. Bóg to wie.



Czytaj także:
19 ciekawostek o różańcu. Znasz je?

Tak się jednak zdarzyło, że racjonalność, którą staram się kierować w życiu nie zawsze spełnia swoje zadanie i często wiedzie mnie na manowce beznadziei, a z różańcem jest inaczej. Przestaję myśleć, a zaczynam KOCHAĆ!

Nie bez wzruszenia piszę te słowa. Wydaje mi się, że obecność Jezusa i Maryi jest w tej modlitwie niezaprzeczalna. Kto choć raz stanął w obliczu cierpienia i śmierci wie, o czym mówię. Kontemplacyjne zagłębianie się w historię z Ewangelii rodzi we mnie pewną empatię z uczestnikami historii Jezusa.

Widzę miedzy nimi także siebie. Odczuwam i dotykam tego, co Bóg przeżywał 2000 lat temu jako człowiek. Staje się uczestnikiem i jednocześnie mam poczucie złożonej przez Boga dla mnie obietnicy.

Pewnie pojawią się tez zaraz pytania, czy doświadczam problemów na różańcu. Oczywiście, że tak! Trud, który podejmuję, wydaje mi się najbardziej twórczy. Staram się oddawać w czasie tej modlitwy cały świat uczuć. Uczucia niechciane pragnę pokochać, zranione pokazać Jezusowi, radosne oddać na chwałę Bogu.

W ten sposób doświadczam głębokiego pokoju. Zaczynam patrzeć na rzeczywistość „ewangelicznie”. Przestaję się bać i martwić. Rodzi się we mnie mocne przekonanie, że z Bogiem mężnie mogę znosić wszelkie przeciwności. Nie ma wtedy znaczenia, czy jestem grzesznikiem czy świętym. Jestem w rękach Boga, który mnie kocha i potrzebuje. Moje problemy stają się Jego problemami.

To pewnie dlatego czuję wewnętrzną ulgę. Okazuje się, że nie muszę nieść swojego krzyża sam; że wszyscy, którzy zaufali przede mną przezywali podobne doświadczenia, a może nawet jeszcze trudniejsze.

Odkryłem różaniec na nowo i nie uważam, żeby było to odkrycie, którego dokonałem sam. Intuicja duchowa wspierana łaską doprowadziła mnie do momentu, w którym wiem, że jest lekarstwo na wszystkie problemy. Oczywiście one same się nie rozwiążą, ale mam siłę, aby stawić im czoła.

Moim pragnieniem jest dzielenie się tym doświadczeniem zgodnie z dominikańską zasadą: Kontemplować i dzielić się owocami kontemplacji. Bogu przez Maryję niech będzie chwała, że przez różaniec autentycznie działa łaska, którą nazywam rosaroterapią.



Czytaj także:
Jedna niezwykle ważna rzecz o różańcu, której nauczył mnie torturowany żołnierz

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!