Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Aretha Franklin wznosi się na wyżyny talentu i boskiego daru, oddając hołd swemu Wielkiemu Ojcu. To sesja nagraniowa „Amazing Grace” z 1972 r. Jej zapis można oglądać w kinach.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Od 15 listopada w kinach studyjnych można oglądać „Amazing Grace: Aretha Franklin”. Ten dokument poświęcony Arecie Franklin jest zapisem jej historycznego koncertu z 1972 r. – sesji nagraniowej do płyty o tym samym tytule, która stała się najlepiej sprzedającym się albumem gospel wszech czasów i jednym z najważniejszych w dorobku Arethy Franklin, Amerykańskiej Królowej Soulu.
Aretha Franklin oddaje hołd Wielkiemu Ojcu
Amerykańska Królowa Soulu i autorka tekstów Aretha Franklin podczas dwóch styczniowych nocy w 1972 r. nagrywa na żywo w New Temple Missionary Baptist Church w Los Angeles album gospel pod tytułem „Amazing Grace”.
Śpiewa głównie do afroamerykańskiej publiczności. Towarzyszy jej chór wspólnotowy południowej Kalifornii pod dyrekcją Aleksandra Hamiltona. James Cleveland występuje wraz z Arethą i akompaniuje jej na fortepianie. Aretha wznosi się na wyżyny swego talentu i boskiego daru, oddając hołd swemu Wielkiemu Ojcu, muzyce gospel oraz całej społeczności Ameryki tamtych lat. Ta diva, występując przed entuzjastyczną publicznością, rozgrzewa ją do czerwoności, wyciska łzy i pozostawia trwały ślad w duszy. Takiej muzycznej uczty nie da się zapomnieć. Podczas drugiej nocnej sesji na widowni zagościli m.in. Mick Jagger i Charlie Watts, wokalista i perkusista The Rolling Stones, którzy kończyli właśnie w LA swój album „Exile on Main St.”.
„Amazing Grace” stał się najlepiej sprzedającym się albumem gospel wszech czasów i ugruntował pozycję Arethy Franklin jako niekwestionowanej Królowej Soulu. Był przełomowy dla historii muzyki amerykańskiej na tle przemian społecznych w tym kraju na początku lat 70. ubiegłego wieku.
Amazing Grace: Aretha Franklin. „Poczujecie, jakbyście ujrzeli boskie oblicze”
Film w reżyserii Sydneya Pollacka („Czyż nie dobija się koni?”, „Tootsie”, „Pożegnanie z Afryką”) i Allana Elliotta jest zapisem tego historycznego koncertu. Od pierwszego pokazu zebrał entuzjastyczne recenzje krytyków na całym świecie. Obraz został okrzyknięty „transcendentną przyjemnością” (The Guardian), „wspaniale intymnym” (Time), „kinowym zmartwychwstaniem” (Washington Post) czy „radosnym, niezapomnianym filmem” (Seattle Times).
Perypetie twórców nie pozwoliły im pokazać swojego dzieła przez ponad 46 lat! Obraz nigdy dotychczas nieprezentowany w Polsce, nazywany Świętym Graalem, można teraz podziwiać, cofając się w czasie i doświadczając wyjątkowych muzycznych wzruszeń, jakich nie dostarczył żaden muzyczny film dokumentalny. To prawdziwy muzyczny skarb!
„Amazing Grace: Aretha Franklin” to kolejny film jazzowy na ekranach polskich kin. W ramach cyklu pojawiły się już dokumenty: „Blue Note Records: Beyond Notes, Chasing Trane. Historia Johna Coltrane’a”oraz „Miles Davis. Birth Of The Cool”. Będzie można go zobaczyć w ramach cyklu #kinojazz stworzonego przez Arkadiusza Jaskólskiego, prezesa firmy dystrybucyjnej Musicine oraz Agnieszkę Holwek i Jerzego Szczerbakowa z Fundacji EuroJAZZ (lista kin tutaj).
Naszym celem jest popularyzacja jazzu przez dotarcie do publiczności kinowej i przybliżenie najważniejszych dla tej muzyki twórców. W planach kolejne filmy, w styczniu na ekrany trafi “Ella Fitzgerald: Just One of Those Things” – mówi Holwek.
Film pojawi się na przeszło 100 seansach na ekranach ponad 45 kin z Sieci Kin Studyjnych i Lokalnych w całym kraju. Życie kinowe tego obrazu rozpoczyna się 7.11 na American Film Festiwal we Wrocławiu. Premierowy pokaz w warszawskim kinie Luna 15.11 rozpocznie natomiast serię seansów, które potrwają do końca roku – dodaje Jaskólski.
Czytaj także:
Aretha Franklin: Trudne życie w świetle cudownej Łaski
Czytaj także:
Louis Armstrong: bez wiary w Boga nie byłoby jazzu
Czytaj także:
„Bogurodzica” na jazzowo? Czemu nie! Wywiad z Adamem Bałdychem