„Cuda, jakie Bóg czyni w naszym życiu, czyni na chwałę Kościoła. Cud uzdrowienia Jamesa to dar dla nas wszystkich – wspólnoty ludzi wierzących” – mówi Bonnie L. Engstrom, mama chłopca, którego uzdrowienie uznano za cud beatyfikacyjny abp. Sheena.
James urodził się martwy. Ciąża przebiegała bez komplikacji, pojawił się jednak węzeł na pępowinie. Reanimacja chłopca trwała dokładnie 61 minut. Żadnego znaku życia dziecka, brak tętna. W tym czasie rodzicie gorliwie modlili się do abp. Fultona J. Sheena, ochrzcili chłopca, nadając mu imiona „James Fulton”.
Chłopczyk odzyskał tętno w momencie wypisywania aktu zgonu przez lekarzy. Cud. I kolejny, bo mimo prognoz lekarzy, po tak długim niedotlenieniu okazał się całkiem zdrowy. W 2014 r. komisja lekarska orzekła, że nie ma naturalnego wyjaśnienia w przypadku uzdrowienia dziecka. Papież Franciszek podpisał dekret uznający to wydarzenie za cud za wstawiennictwem abp. Sheena. Rozmawiamy z mamą Jamesa, Bonnie L. Engstrom.
Marta Brzezińska-Waleszczyk: Twoja ciąża przebiegała prawidłowo, bez komplikacji. Kiedy zaczął się poród, miałaś przeczucia, że może wydarzyć się coś złego?
Bonnie L. Engstrom: Nic podobnego! Nie przewidywano żadnych komplikacji. U Jamesa pojawił się węzeł na pępowinie. Taką przypadłość trudno niestety przewidzieć przed urodzeniem.
Chłopczyk urodził się martwy. Co czuje matka, kiedy słyszy taki komunikat od lekarzy?
Wiele z tych obrazów dzisiaj zaciera się, widzę je jak w negatywie. Wszystko działo się bardzo szybko. Pamiętam swoją dezorientację, szok. Na śmierć dziecka nie można się przygotować, to jest wstrząs, coś strasznego. Nie byłam do końca świadoma tego wszystkiego, co działo się wokół mnie.