Przed startem w zawodach pływackich miała w zwyczaju robić znak krzyża, powierzając się w ten sposób opiece Boga. „Woda to żywioł, w wodzie wszystko może się zdarzyć” – mówi pływaczka Otylia Jędrzejczak.
Otylia Jędrzejczak pochodzi z Rudy Śląskiej. Sportowego ducha rodzice chcieli zaszczepić w niej od najmłodszych lat. W tym celu zapisali córkę na zajęcia gimnastyczne, taneczne, szermierkę oraz pływanie. Pierwsze trzy dyscypliny okazały się nie dla niej. Z zajęć gimnastycznych została wyrzucona, z szermierki i tańca sama zrezygnowała. Zostało już tylko pływanie. „Miałam sześć lat, jak nauczyłam się pływać. Siedem, jak zaczęłam trenować” – opowiadała w programie „Uwaga”. Umiejętności pływackie trenowała pod okiem specjalistów w Klubie Sportowym Pałac Młodzieży w Katowicach.
Otylia Jędrzejczak: Przed startem w zawodach robiłam znak krzyża
Wielokrotnie stawała na podium. Zdobyła m.in. złoty medal na igrzyskach olimpijskich w Atenach (2004), jest dwukrotną złotą medalistką mistrzostw świata w pływaniu (Barcelona 2003, Montreal 2005), wielokrotną mistrzynią Europy.
Przed startem w zawodach pływackich miała w zwyczaju robić znak krzyża, powierzając się w ten sposób opiece Boga. „Nie było możliwości, żebym nie przeżegnała się przed startem, ponieważ woda to żywioł, w wodzie wszystko może się zdarzyć” – powiedziała w rozmowie z dziennikarzem „Uwagi”.
W 2005 r. wydarzyła się tragedia, która odcisnęła piętno na całym jej życiu. Pływaczka jechała samochodem ze swoim młodszym bratem, Szymonem, do rodziców. Dzień później Szymon miał świętować urodziny, chcieli spędzić ten czas razem. Doszło do wypadku, brat olimpijki zmarł na miejscu:
To był ciężki moment. Nie pamiętam samego wypadku. Pamiętam to, co wydarzyło się po. Pamiętam, jak zostałam wyciągnięta z samochodu, jak krzyczałam: gdzie jest mój brat? To pamiętam. I to zostanie na zawsze w moim sercu.
Po wypadku przez kilka lat pisała do brata listy. Pisanie było dla niej formą terapii, podobnie zresztą jak sport: „Basen był dla mnie lekarstwem. Mogłam wyrzucić z siebie emocje pod wodą, mogłam krzyczeć, mogłam płakać tam, kiedy nikt nie widział”. Dziś wierzy, że Szymon nad nią czuwa, opiekuje się nią z nieba.