Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Gdy doświadczasz lub wspominasz i „trawisz” bolesne, upokarzające wspomnienia, stań obok Jezusa. Nauka pasyjna na 4. piątek Wielkiego Postu oraz specjalna modlitwa.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Kiedy padamy ofiarą pomówień i plotek, kiedy ktoś jest dla nas złośliwy, kiedy nam ubliża, kiedy zarzuca nam wszystko co najgorsze, kiedy kpi z tego co dla nas najważniejsze, najbardziej osobiste albo bolesne i wstydliwe – możemy to przeżyć z Jezusem. Przemilczeć z Jezusem.
Czytaj także:
My też słyszymy głosy: „Zejdź z krzyża!”, ale nie schodzimy. Nauka pasyjna na 1. piątek Wielkiego Postu
Ewangelia drwin
Oprócz cierpienia fizycznego, biczowania, tortur, niezliczonych ciosów, bólu spowodowanego dźwiganiem krzyża i przybiciem do niego, straszliwego pragnienia, zapaści wycieńczonego organizmu; oprócz strachu, osamotnienia, doznanej agresji przez całą swoją mękę i agonię Jezus doświadcza też drwin.
Od początku do końca jest wyśmiewany, poniżany i wykpiwany. Do wszystkich cierpień fizycznych i psychicznych dochodzi jeszcze nieznośny wstyd, upokorzenie, całkowita bezradność wobec ludzkiej złości, złośliwości, pogardy. To także wcale niebagatelna część cierpienia, jakie przyszło Mu znieść z miłości do nas.
Kpiny prymitywne i wyszukane. Naigrawanie z Jego wyglądu, z Jego bezradności i bezsiły. Szyderstwa odnośnie Jego osoby, tożsamości, misji. Wyśmiewanie się nawet z dobra, które czynił. Aż po makabryczne żarty z Jego ostatniej modlitwy. Nie oszczędzono Mu niczego spośród przebogatego repertuaru upokorzeń, jakie ludzie potrafią zafundować człowiekowi.
Nie otworzył ust swoich
Izajasz prorokował o wyszydzonym Mesjaszu, mówiąc: Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic. Dręczono Go, lecz sam się dał gnębić, nawet nie otworzył ust swoich. Jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją, tak On nie otworzył ust swoich (Iz 53,3.7).
Jezus milczy. Nie odpowiada na kpiny, obelgi, szyderstwa – na całe to pandemonium nienawiści i agresji. Podczas całej męki próbuje odpowiadać jedynie na pytania ważne. W obliczu drwin i złośliwości milczy.
Jezus milczy. Bo i cóż ma odpowiedzieć? Co można odpowiedzieć, kiedy ktoś nie tylko mówi ci przykre rzeczy, ale mówi je specjalnie po to, by cię upokorzyć i zranić? Cokolwiek byś odpowiedział, zostanie natychmiast wykorzystane i obrócone przeciwko tobie.
Póki jeszcze liczysz na dobrą wolę tego, kto sprawia ci przykrość, stawia zarzut, mówi coś niemiłego, możesz próbować mu to uświadomić, zwrócić uwagę, wejść w dialog. Może to być okazja, do uświadomienia sobie jakiejś prawdy o sobie – choćby i bolesnej. Okazja do nawrócenia.
Ale kiedy złośliwość staje się ewidentna? Kiedy widzisz, że ten drugi mówi – prawdę czy nieprawdę – tylko po to, aby cię zabolało? Zostaje milczenie. Współmilczenie z Jezusem.
Czytaj także:
„To wola Boża”. „Cierpienie uszlachetnia”. A skąd ta pewność? Krzyż cierpienia, który może być zbawienną kładką
Stanąć koło Jezusa
On był całkowicie niewinny. My często jesteśmy winni (choć nie zawsze aż tak, jak próbują wykazać nasi przeciwnicy). Niejednokrotnie sami dajemy powód, prowokujemy, mamy „coś za uszami”.
Ale w chwili, gdy doświadczamy upokorzenia, ataku na siebie, słownej agresji czy innej „bezinteresownej” złośliwości w jakiejkolwiek formie – niezależnie od stopnia naszej winy (bo to, że człowiek jest czegoś winny, to jedno; ale że drugi się nad nim znęca, to już osobna sprawa) – możemy to przeżyć z Jezusem.
Kiedy padamy ofiarą pomówienia, kiedy docierają do nas (oczywiście jako ostatnich) plotki na nasz temat, kiedy ktoś jest dla nas złośliwy, kiedy nam ubliża, kiedy zarzuca nam wszystko co najgorsze, kiedy kpi z tego co dla nas najważniejsze, najbardziej osobiste albo bolesne i wstydliwe – możemy to przeżyć z Jezusem. Przemilczeć z Jezusem.
Próbować zobaczyć Go wówczas u swego boku. W purpurowym płaszczu, w cierniowej koronie. Stanąć z tym wszystkim koło Niego. Oddać Mu to, ofiarować – jako pokutę za swoje grzechy, jako wynagrodzenie za doznane przez Niego cierpienia, jako naszą ofiarę w jakiejś intencji.
W tym momencie, albo (jeśli w danym momencie nam się nie uda – bo emocje zbyt duże) nawet i po fakcie, kiedy wspominamy i „trawimy” bolesne, upokarzające wspomnienia. Na przykład tak:
Modlitwa
Panie Jezu, który zostałeś wyśmiany, upokorzony i zawstydzony. Ty wiesz, co czuję w związku z tym, co mnie spotkało/spotyka… [powiedz Mu konkretnie, czego doświadczyłeś, co usłyszałeś]
Nie jestem całkowicie niewinny, jak Ty byłeś. Może w tej sprawie jestem nawet bardzo winny. Ale to Ty – i nikt inny – znasz całą prawdę o mnie. Wiesz o mnie wszystko. I nadal mnie kochasz. Twoja miłość, Twoje Słowo, to jak Ty na mnie patrzysz przywraca mi pokój i poczucie, że mam swoją godność.
Oddaję ci moje upokorzenie, mój żal, ból i wstyd, każdą doznaną przykrość i cios, który otrzymałem. Przyjmij je jako pokutę za moje prawdziwe winy. Jako wynagrodzenie za to, co Ty dla mnie zniosłeś. Jako ofiarę za… [tu możesz powiedzieć swoją intencję].
Ty nikogo nie odrzucasz i nikim nie gardzisz. Mną także nie. Dziękuję Ci i proszę – cokolwiek by mi jeszcze przyszło znieść – broń i mnie od pogardy, od nienawiści, od okrucieństwa. Nie tylko tego, którego mogę jeszcze doznać, ale i tego, które ja mógłbym komukolwiek wyrządzić. Amen.
Czytaj także:
To jest nasz sposób, by powiedzieć Jezusowi: Kocham Cię! Małe krzyże wyrzeczeń i ich plony