Czy jest sposób, żeby szybko zdobyć całą wiedzę o rodzicielstwie? Słysząc to pytanie, przypomina mi się pewna żydowska opowieści. Jej bohater szukał rabina, który nauczy go całej Tory w czasie tak krótkim, jak on może stać na jednej nodze.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Miało się to dziać w czasach króla Heroda. Do rabina Hillela, znanego z mądrości twórcy jednej ze szkół talmudycznych, przyszedł rzymianin. Chciał on przyjąć judaizm, jeśli znalazłby się rabin, który nauczyłby go całej Tory w czasie tak krótkim, jak on może stać na jednej nodze. Rabin bez dłuższego zastanowienia odpowiedział: “Będziesz miłował bliźniego jak siebie samego”. I uzupełnił: „To jest cała Tora. Reszta jest komentarzem. Idź i studiuj komentarze”.
Rodzicielstwo
Czy będąc zwykłym rodzicem, da się zdobyć całą wiedzę o rodzicielstwie w czasie tak krótkim, jaki stoi się na jednej nodze? Od wielu lat mam intuicję, że można, że jest jedna najważniejsza rzecz, względem której pozostałe są przypisami.
Ostatnio w tym przekonaniu utwierdził mnie Daniel Siegel swoją książką pod wymownym tytułem „Potęga obecności”. Aż ciśnie się na usta to oczywiste zdanie. „Obecność to całe rodzicielstwo. Reszta jest komentarzem. Idź i studiuj komentarze”.
Zwyczajna obecność
Pracując z ojcami, widzę, że największe trudności rodzinne pojawiają się tam, gdzie brakuje zwykłej rodzicielskiej obecności. Dla mnie taka zwyczajna obecność składa się z czterech elementów.
Po pierwsze, ze stałej i przewidywalnej obecności w życiu dziecka – przeważnie sprowadza się do obecności w domu. Znaczy to tyle, że rodzic nawet pracujący z dala od domu, regularnie i możliwie często przebywa ze swoją rodziną.
Po drugie, z obecności fizycznej i emocjonalnej. Czyli że rodzic będąc z dziećmi, wchodzi z nimi w interakcję. Nie próbując równocześnie być myślami w pracy albo w innym miejscu (najczęściej z pomocą smartfonu).
Po trzecie, z obecności ilościowej, a nie jakościowej. Czyli takiej, w której liczy się ilość czasu, jaki razem spędzamy na różnych zwykłych czynnościach. Bo nawet najlepsze okazjonalne prezenty i wesołe miasteczka nie dadzą tego, co daje codzienna obecność.
Po czwarte, ze zwyczajnej życzliwej miłości, jakim jest ta obecność podszyta. Nie z bycia rodzicem idealnym, ale też nie wpadania w patologię. Przecież zwyczajna jest życzliwość, która chce dla dziecka jak najlepiej.
Filary rodzicielskiej obecności
Na moje cztery elementy rodzicielskiej obecności, dzięki lekturze książki, patrzę teraz przez pryzmat czterech filarów obecności, o których pisze Daniel Siegel.
Po pierwsze, że dziecko będzie bezpieczne. Dziecko potrzebuje czuć i wiedzieć, że w sytuacji zagrożeń fizycznych, emocjonalnych czy w relacjach z innymi osobami rodzic obroni dziecko.
Po drugie, że dziecko będzie dostrzeżone. To coś więcej niż obecność na szkolnych przedstawieniach i znajomość zainteresowań dziecka. To umiejętność dostrojenia się do tego, co dzieje się w jego wnętrzu: uczuciach, myślach, wspomnieniach. Często ukrytych za maską zachowań.
Po trzecie, że dziecko będzie ukojone. To nie znaczy, że usuniemy z jego życia trudności, ale że będziemy w tych trudnościach razem z nim: słuchając, współodczuwając, dając świadomość, że nigdy nie będą musiały cierpieć w samotności.
Po czwarte, że dziecko będzie pewne. Dzięki bezpieczeństwu, dostrzeżeniu i utuleniu w dziecku buduje się pewność, że może polegać na rodzicu, bo będzie się on bardzo starał być pewnym oparciem dla dziecka.
Dając dziecku swoją obecność zabudową na tych czterech filarach, kształtujesz jego zintegrowany mózg – odporny układ nerwowy, który nie poddaje się długotrwałemu stresowi. Co znaczy, że dzieci wejdą w świat z odwagą i poczuciem bezpieczeństwa, bo będą się w nim czuły równie pewne jak w domu.
Warto szukać!
„Obecność to całe rodzicielstwo. Reszta jest komentarzem. Idź i studiuj komentarze”. Jeśli w ten sposób myślimy o rodzicielstwie, to na koniec jeszcze dwa komentarze.
Po pierwsze, że obecność daje świetny fundament i ulgę, że nie muszę być rodzicem wszechwiedzącym. A jednak rodzicielstwo to ocena pytań i ciągłe poszukiwania na nie własnych odpowiedzi. Warto szukać!
Po drugie, że rodzicielstwo (jak każda relacja z drugim człowiekiem), daleka jest od perfekcji. Należy mieć świadomość, że błędy i porażki są jej częścią. Jedyne co nam pozostaje, to być obecnym, a to, co zepsute naprawiać, naprawiać i jeszcze raz naprawiać.
Czytaj także:
Mit rodzicielskiej konsekwencji – dlaczego w niego wierzymy?
Czytaj także:
Trzy filary skutecznego rodzicielstwa