separateurCreated with Sketch.

Oszczędzanie (nie tylko) podczas epidemii. Kilka praktycznych rad, jak to zorganizować

OSZCZĘDNOŚCI
Joanna Operacz - 02.05.20

W czasie epidemii wielu z nas musi zacisnąć pasa. Dobrze jest przyjąć zasadę, że zanim coś kupimy, zawsze zadamy sobie pytanie, czy ta rzecz na pewno jest nam niezbędna. Właśnie tak – „niezbędna”, a nie „fajna” czy „ciekawa”!

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Fortuna w spiżarni

Dla większości Polaków najważniejszym punktem w budżecie domowym jest żywność, a na drugim miejscu – opłaty za prąd, wodę itp. Wiele osób uważa, że wydaje na ten cel najmniej, jak to możliwe. Warto zobiektywizować to odczucie i sprawdzić twarde dane, prowadząc przynajmniej przez miesiąc zapiski dotyczące wydatków (więcej o budżecie domowym przeczytacie np. tutaj). A potem zastanowić się, gdzie można poczynić oszczędności.

W czasie kryzysu ekonomicznego dobrze jest przyjąć zasadę „widocznej tylnej ścianki” – kupować jedzenie dopiero wtedy, kiedy w szafce widzimy tylną ścianę, czyli kiedy zużyjemy już wszystkie zapasy. Może się bowiem okazać, że mamy w spiżarni prawdziwą fortunę, której wartość spadnie, kiedy żywność się przeterminuje, zalęgną się w niej mole albo dzieci uznają, że płatki, które do niedawna były „najpyszniejsze na świecie”, są teraz „ble, fuj i ohyda” (cytat dosłowny, wzięty z życia). Wielu z nas zrobiło zapasy na początku epidemii, więc teraz chyba przyszedł dobry moment na ich zużycie. Smacznej mielonki!

 

Pizza 1/5

W czasie „lockdown” wiele restauracji znalazło się w dramatycznej sytuacji. Sami zachęcaliśmy, żeby je wspierać, zamawiając dania na wynos, a nawet płacąc teraz za zamówienia, które zostaną zrealizowane później. Jeśli jednak nie stać nas teraz na pomaganie, pamiętajmy, że jedzenie przygotowane w domu jest zawsze dużo tańsze niż kupowane. Np. ciasto na pizzę ze sklepu dla jednej osoby kosztuje tyle co domowe dla 5-osobowej rodziny.

Zamiast karmić dzieci płatkami śniadaniowymi, można gotować zupy mleczne albo robić domowe muesli. Wszelkie zupy to w ogóle dobry pomysł dla oszczędnych, bo są niedrogie i sycące. Soki można zamienić na herbatę owocową, a kiwi i pomelo na jabłka. Banalne? Może i tak, ale warto teraz przejrzeć koszyk zamówień, które robimy regularnie (i odruchowo!) w sklepie internetowym, i upewnić się, czy nie ma w nim przysłowiowego pomelo. Kiedy wpisałam do wyszukiwarki hasło: „przepisy na tanie obiady”, pojawiło mi się 6,5 mln stron. Na pewno da się z tego ułożyć menu na smaczne, zdrowe i zbilansowane posiłki.

 

Na pewno taniej?

Ostatnio wiele sklepów sprzedaje swoje produkty przez internet w bardzo korzystnych cenach. Jeśli kupujemy ubrania, sprzęt gospodarstwa domowego, książki itp. i widzimy, że po przekroczeniu pewnej kwoty możemy mieć niższą cenę pojedynczego produktu albo darmową dostawę, to faktycznie jest to dobra okazja – ale tylko pod warunkiem, że naprawdę potrzebujemy tych rzeczy i że nas na nie stać. Porządna bluzka za 16,99 zł – to brzmi świetnie, ale jeśli trzeba byłoby kupić osiem takich bluzek, to może lepiej poprzestać na jednej, w normalne cenie? Ewentualnie można zrobić zakupy razem z sąsiadką.

Co najmniej kilkaset złotych rocznie można zaoszczędzić na takich trikach, jak nieznaczne obniżenie temperatury ogrzewania domu, założenie na krany końcówek rozpryskujących wodę, korzystanie z ekonomicznych programów w pralce i zmywarce czy wyłączanie urządzeń elektrycznych z trybu „standby”. Warto też rozważyć przejście na dwie taryfy opłat za energię elektryczną – pod warunkiem, że możemy prasować i włączać piekarnik w czasie, kiedy obowiązuje druga taryfa.

 

Kupię/sprzedam

Dobry pomysł – nie tylko na czasy finansowych turbulencji – to zapisanie się do lokalnej grupy na Facebooku, w której można kupować i sprzedawać (albo oddawać za darmo) różne rzeczy używane. Wstydzisz się? Niepotrzebnie! Pewnie sam też masz mnóstwo rzeczy, które chętnie byś oddał za grosze albo za darmo. Inni pewnie też chętnie opróżnią swoje zagracone szafy i garaże. Entuzjaści minimalizmu twierdzą, że przeciętna polska rodzina ma w domu niepotrzebne rzeczy warte ok. 4 tys. zł.

A propos minimalizmu… Dobrze jest przyjąć zasadę, że zanim coś kupimy, zawsze zadamy sobie pytanie, czy ta rzecz na pewno jest nam niezbędna. Właśnie tak – „niezbędna”, a nie „fajna” czy „ciekawa”! Jeśli przeżyliśmy jakiś czas bez danego przedmiotu, to może zrewidujemy opinię o konieczności jego nabycia? Dla większości z nas kryzys związany z epidemią to nie jest dobry moment na realizowanie marzeń zakupowych. Może zamiast radości z nowych firanek zafundujemy sobie radość z codziennego spaceru?


WYZWANIE 50 ZŁOTYCH
Czytaj także:
Da się przeżyć 5 dni za 50 zł? Podjęłam wyzwanie


PLANOWANIE BUDŻETU DOMOWEGO
Czytaj także:
Wirtualne wydawanie każdej złotówki i “rozdzielność majątkowa”. Oto mój wyższy “level” domowych finansów