Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Nasza współczesna kultura dobrobytu sprawiła, że normą jest nieustanne poszukiwanie przyjemności. Wiele osób ma obsesję na punkcie unikania bólu za wszelką cenę i we wszystkich formach. Nie chodzi tylko o to, że nie chcemy cierpieć; nie chcemy robić niczego, co kosztuje nas wysiłek, poświęcenie lub rezygnację. Sprzedano nam ideę wolności, która sprawia, że myślimy, że wybór jednej rzeczy nas ogranicza, ponieważ oznacza to, że rezygnujemy z wszystkich innych opcji.
W świecie skoncentrowanym na doświadczaniu wyłącznie pozytywnych emocji koszt unikania bólu lub rezygnacji z rzeczy jest bardzo wysoki, ale niewiele osób o tym mówi. W wielu dziedzinach życia kryje się ukryte przesłanie: „Musisz czuć się dobrze, bez względu na wszystko”.
W obliczu takiego żądania, nie zdając sobie z tego sprawy, możemy ostatecznie obwiniać się, gdy mamy zły czas. Możemy popaść w samokrytykę tylko dlatego, że przechodzimy przez sytuację bolesną, trudną lub wymagającą wysiłku.
Ale czy niektóre sprawy nie są warte przeżycia nie tylko „pomimo” związanych z tym poświęceń, ale właśnie „z ich powodu”?
Oczywistym przykładem jest ojcostwo i macierzyństwo. Stanowią one fundament naszych osobistych relacji w dzieciństwie i są podstawowym źródłem miłości w społeczeństwie. Jednocześnie wymagają wielkiej ofiary.
Jest wielu, którzy mogliby powiedzieć, że bycie ojcem lub matką jest najlepszą rzeczą, jaka im się przydarzyła, co pokazuje, że cierpienie jest potrzebne, aby kochać więcej i lepiej.
Zarządzasz emocjami czy po prostu je przeżywasz?
Kiedy rozwiewamy mit, że „najlepszą opcją jest unikanie bólu”, możemy lepiej zrozumieć znaczenie „przetwarzania” negatywnych emocji. Poddania ich analizie zamiast toczenia z nimi walki, by możliwie jak najszybciej się z nimi uporać.
Czasami ludzie mogą uzależnić się od nastroju - zawsze w zamian za jakąś ukrytą korzyść. Dlatego niektórzy uzależniają się od ciągłego smutku, ponieważ zwracają uwagę i wywołują współczucie wokół siebie. Inni natomiast czują się zobowiązani do bycia zawsze szczęśliwymi i zabawnymi, ponieważ muszą otrzymać oklaski i aprobatę ze strony otaczających ich osób. Najczęściej jednak przechodzimy przez moment smutku, gniewu lub frustracji, podczas gdy ogólnie staramy się być spokojni i radośni. Ale czy naprawdę zawsze musimy się uśmiechać, pomimo niepokoju, udręki lub strachu? Oczywiście, że nie!
Musimy uznać nasze prawo do chwilowego złego samopoczucia - nie dlatego, że lubimy cierpieć, ale dlatego, że możemy nauczyć się znacznie więcej, gdy pozwalamy sobie na nudę, smutek, a nawet lęk.
Oczywiście ten osobisty rozwój następuje, gdy staramy się zrozumieć, dlaczego tak się czujemy. Musimy uznać i zaakceptować nasze emocje, aby przez nie przejść i żyć ponownie z poczuciem spełnienia.
Co zrobić z emocjami
Okazuje się, że wszystkie nasze uczucia, czy to trudne, czy przyjemne, mogą być potężnymi katalizatorami dobra w naszym życiu:
Ci, którzy osiągają wielkie rzeczy, nie starają się przez cały czas czuć się dobrze ani nie zaprzeczają swoim negatywnym uczuciom. Nie ignorują swojego dyskomfortu, topiąc go w rozproszeniu. Zamiast tego pozwolili sobie na uznanie i akceptację swoich uczuć oraz towarzyszyli tym uczuciom refleksji i pragnieniu wzrostu.
Najlepszą drogą jest rozpoznanie i zaakceptowanie nielubianych emocji, abyśmy mogli przejść obok nich i ukierunkować je na wzrost.
Dotyczy to nie tylko naszych nieprzyjemnych uczuć, ale także emocji bliskich, z którymi mieszkamy pod jednym dachem. Szanuj nastolatkę, która ma potrzebę zamknięcia się za drzwiami swojego pokoju. Zrozum, że twój mąż lub żona mają prawo pobyć przez chwilę w samotności. Aż wreszcie zaakceptuj fakt, że w niektóre dni masz po prostu gorszy nastrój.
Poinformuj ludzi wokół siebie, czego potrzebujesz i pozwól sobie na takie uczucie. To doświadczenie wewnętrznej emocjonalnej wolności pomoże ci przetrwać trudne dni i chwile, wcześniej niż myślisz.