Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Denzel Washington, jeden z najbardziej znanych i kochanych aktorów Hollywood, nigdy nie ukrywał swojej głębokiej wiary. Syn zielonoświątkowego pastora zawsze sam stawiał i zapraszał innych do postawienia na pierwszym miejscu wiary w Boga, z którym, jak powiedział, był przekonany, że miał coś w rodzaju „bliskiego spotkania”.
„Byłem pełen Ducha Świętego”
Washington opowiedział o czasach, kiedy podczas sprawowania funkcji religijnej nagle poczuł się wypełniony czymś, co interpretował jako istotę nadprzyrodzoną, posuwając się nawet tak daleko, że odczuł trochę zrozumiały strach.
„Byłem pełen Ducha Świętego i bardzo mnie to przestraszyło. Pomyślałem: Nie chcę wchodzić tak głęboko, chcę się dobrze bawić. Byłem w kościele z Robertem Townsendem (amerykański aktor i jego przyjaciel), kiedy nadszedł czas, aby zbliżyć się do ołtarza. Wszedłem do pokoju modlitwy i poczułem coś, czego nigdy wcześniej nie doświadczyłem. Czułem, jakbym unosił się w powietrzu i jakby moje policzki były rozpalone” – powiedział zdobywca Oscara.

„Trzymaj się blisko Boga”
Dziesięć lat temu, podczas ceremonii ukończenia szkoły dla 247 studentów z Dillard University w Nowym Orleanie (Luizjana, Stany Zjednoczone), Washington wygłosił przemówienie na temat wiary, które wielu wciąż pamięta.
Wszystko, co mam, mam dzięki łasce Boga. To jest dar. Trzymałem się Boga w moim życiu, a to utrzymywało mnie w pokorze. Nie zawsze byłem przy nim, ale On zawsze pozostał przy mnie. Trzymaj się blisko Boga we wszystkim, co robisz. Jeśli chcesz robić to, co według ciebie ja zrobiłem, to rób to jedno: pozostań blisko Boga.
(Aleteia, 25 maja 2015 r.).
Proroctwo z salonu fryzjerskiego
W jednej z rozmów przeprowadzonych na żywo na Instagramie z pastorem A.R. Bernardem, aktor wspominał dzień, który na zawsze pozostał w jego pamięci. Miał wtedy za sobą bolesne doświadczenie wyrzucenia z college’u i siedział w salonie fryzjerskim swojej mamy w Mount Vernon. W środku była również Ruth Green – kobieta znana z daru proroctwa.
– Spojrzała na mnie i powiedziała: „Chłopcze, będziesz podróżował po świecie i będziesz głosił milionom ludzi” – wspominał Washington. Przyznał, że wtedy brzmiało to jak coś kompletnie nierealnego. A jednak – z perspektywy lat widzi, że to się spełniło.

Malcolm X i sprawa Boża
W wywiadzie z pastorem Washington wspomniał również o swojej roli w filmie „Malcolm X”. Chociaż film miał wymiar polityczny i historyczny, aktor skupił się przede wszystkim na tym, by duchowo być przygotowanym do tej roli.
– Nie zależało mi na kontekście historycznym. Moim celem było mieć wewnętrzne nastawienie, być gotowym nie tylko na historię Malcolma, ale na Bożą sprawę – mówił. Dla Washingtona najważniejsze było, by jego serce było blisko Chrystusa – również wtedy, gdy występował na ekranie.
Duchowe przebudzenie i strach
Podczas tej samej rozmowy aktor wrócił do momentów, gdy – jak mówił – oddawał życie Chrystusowi. Zrobił to kilka razy, ale najgłębsze doświadczenie przyszło dopiero z czasem.
– Myślę, że to dotyka wielu z nas. Ja też przez to przeszedłem. Trzy razy oddawałem życie Chrystusowi. I wtedy napełnił mnie Duch Święty – mówił. – Przestraszyłem się. Nie chciałem wchodzić tak głęboko. Chciałem się po prostu bawić. Ale to było coś nadprzyrodzonego. Jedno z tych doświadczeń, które zdarzają się raz w życiu i które wtedy trudno w pełni zrozumieć.

„Nie byłem jeszcze gotów”
Mimo że doświadczał obecności Boga, Washington przyznał, że nie od razu był gotów prowadzić życie w pełni chrześcijańskie.
– Przyjąłem to i wiedziałem, że to prawdziwe, ale nie byłem gotów tym żyć – wyznał. Wspomniał również, jak jego matka przypominała mu, że „nie można kupić sobie wejścia do nieba”.
– Zawsze byłem osobą, która lubi dawać. Ale te słowa mamy zapadły mi głęboko w serce. Wiedziałem, że jeszcze nie jestem tam, gdzie powinienem, ale byłem w drodze – tłumaczył.
Osłonięty modlitwą
Denzel Washington wielokrotnie podkreślał, jak ważna była w jego życiu modlitwa – szczególnie ta płynąca z serc jego najbliższych.
– Byłem otoczony modlitwą. Moja mama, moja żona – modliły się za mnie przez całe lata. I wiem, że to mnie chroniło. Czuję, jakby wokół mnie była niewidzialna zasłona modlitwy – mówił.
Ojciec z dumą o synu
Z radością mówił także o swoim synu, Johnie Davidzie Washingtonie, który również został aktorem.
– Oczywiście cieszymy się z jego sukcesu, ale jeszcze bardziej cieszy nas to, że jest przykładem dla rodzeństwa. To duchowy młody człowiek, który nie wstydzi się Boga. I to się dla mnie naprawdę liczy – przyznał.

Co naprawdę ma wartość
Na zakończenie rozmowy aktor podzielił się tym, co dziś uważa za największy sukces. Nie są to nagrody, pieniądze ani sława.
– Można mieć wszystko materialnie, a jednak czuć pustkę. My mamy zdrowie, mamy rodzinę, mamy wiarę. To są rzeczy, które mają prawdziwą wartość. W życiu chodzi o to, by znaleźć to, co naprawdę cię nasyca – podsumował.



![Denzel Washington i Andrea Bocelli zjedli kolację z papieżem. „Jesteście «kaznodziejami» piękna!” [AKTUALIZACJA 2.09]](https://wp.pl.aleteia.org/wp-content/uploads/sites/9/2022/09/Pope-Francis-Andrea-Bocelli-Denzel-Washington.jpg?resize=300,150&q=75)






