separateurCreated with Sketch.

Żeby być akceptowanym, trzeba dopasować się do innych?

DOPASOWANIE DO INNYCH
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Małgorzata Rybak - publikacja 07.07.20
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

To ja sam i ja sama, mieszkając w swoim ciele, jestem w stanie określić najlepiej, co jest dla mnie ważne i potrzebne. I mam najbliżej do tego, by się tego dowiadywać, uczyć i szanować to w sobie, otaczając siebie troską.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Wyobrażam ich sobie jako rodzeństwo: potrzebę akceptacji i lęk przed odrzuceniem. Potrzeba akceptacji ufnie wystawia radar w poszukiwaniu kogoś, kto powie jej, że jest w porządku, lubiana, fajna. Że jest ciekawym człowiekiem, z którym po prostu chce się być. Jej brat, lęk przed odrzuceniem, wie, jak ciężko być na świecie samemu. Doświadczył, jakie to okropne uczucie, gdy ktoś obraca się plecami albo nabija się z ciebie. Gdy zamykają się na twarzy drzwi, a zza nich słychać „nie chcemy cię tu!”. Nawet jeśli ma to doświadczenie w swojej odległej historii, cały czas ten scenariusz w nim pracuje i podsuwa czarne myśli.

To rodzeństwo po części ma rację, że tak pilnuje naszych relacji z ludźmi. Więzi z innymi są najpewniejszym gwarantem naprawdę wielu rzeczy niezbędnych do życia. Więzi pozwalają zachować zdrowie psychiczne. W nich się rozwijamy. Dzięki nim jesteśmy w stanie przetrwać trudne doświadczenia. W nich możemy spotkać samych siebie, zrozumieć siebie, nakarmić się potrzebną do życia empatią, czułością, szacunkiem i uznaniem. Dzięki nim możemy się pośmiać, znaleźć wspólnotę doświadczeń i wzajemne ubogacenie.

Czasami jednak potrzeba akceptacji i lęk przed odrzuceniem płatają nam figla. Mówią o tym, że nasze życie zależy od tego, czy jakaś grupa ludzi lub konkretna osoba nas przyjmie i da nam miejsce w swoich szeregach czy w swoim życiu. Im bardziej wierzymy, że nasze szczęście zależy od tego, czy inni (a w zasadzie: wszyscy) nas będą lubili, tym większą cenę jesteśmy skłonni płacić za poczucie przynależności.

 

Dopasowanie a przynależność

Tam jednak, gdzie na akceptację musimy zarobić kosztem siebie i ważnych dla nas rzeczy, tak naprawdę nie ma mowy o przynależności. Ktoś, kto może nas zaakceptować, ale bez naszych granic, wartości i potrzeb, tak naprawdę prowadzi z nami jakiś handel wymienny, ale nie tworzy więzi. Sami zaś – poświęcając własny dobrostan i prawo wyboru – nie doświadczamy przynależności, ale dopasowujemy się. To rozróżnienie, między dopasowaniem i przynależnością, opisała Brene Brown w książce „Z odwagą w nieznane” o znaczącym podtytule: „Jak odnaleźć poczucie przynależności bez utraty siebie”.

Po internecie krąży taka sentencja: „Tetris nauczył mnie jednego – gdy się dopasujesz, to znikasz” i myślę, że to ważna intuicja. Znikanie objawia się poczuciem pustki, przeinwestowania w relacji, braku symetrii w „dawaniu z siebie”. Z czasem ten wewnętrzny ból przeradza się w złość, będącą skutkiem wycofanych, sfrustrowanych potrzeb, które nie maleją dlatego, że usuwamy je z pola widzenia. Relacje oparte na dopasowaniu nie karmią nas – gdy akceptacja jest „nagrodą za coś”, nie zapełni pierwotnej tęsknoty serca za byciem przyjętym tylko i wyłącznie dlatego, że się jest. Gosią, Anią, Pawłem, Tomkiem.

 

Dobra relacja ze sobą

Brene Brown zauważa za swoja mentorką, Mają Angelou, że pierwszym, co potrzebujemy zaopiekować, jest poczucie przynależności do samych siebie. Kiedy nie mamy dobrej relacji z samymi sobą – nie otaczamy siebie miłością i troską – oczekujemy, że zajmą się tym inni ludzie. Że wypełnią swoimi słowami i działaniami te bolesne, puste miejsca w nas, w których odmawiamy sobie samym akceptacji, przyjaźni, uważania siebie za kogoś wartościowego i ważnego. Niestety jednak nikt nie zdoła nas przekonać, że kimś takim jesteśmy, jeśli sami nie podejmiemy nieraz bardzo długiej drogi do przyjęcia siebie samych.

To ja sam i ja sama, mieszkając w swoim ciele, jestem w stanie określić najlepiej, co jest dla mnie ważne i potrzebne. I mam najbliżej do tego, by się tego dowiadywać, uczyć i szanować to w sobie, otaczając siebie troską. Czasem odważnie mówiąc „nie” i ryzykując to, co potocznie nazywamy „odrzuceniem”, choć może być tylko konfrontacją, różnicą zdań i sytuacją, która relacji nie zrywa. Nie jest jednak warta świeczki żadna relacja, w której musimy jakoś nadużyć czy naruszyć siebie, by mogła ona trwać.

Pomaga budować przynależność do siebie, gdy są w naszym życiu osoby, na akceptację, których nie potrzebujemy zasługiwać i zarabiać. Które uznają nasze granice i dają wolność. Pomaga to zaakceptować, że nie wszyscy muszą nas lubić, być bliscy i dobrze o nas myśleć.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!