separateurCreated with Sketch.

Nie ma rąk i nóg. „Pomaganie innym dało mi poczucie sensu”

ZULY SANGUINO
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Ewa Rejman - 21.07.20
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Zuly Sanguino urodziła się bez rąk i nóg. W szkole dzieci nazywały ją „obcym” i bezlitośnie wyśmiewały. W najtrudniejszym momencie życia uświadomiła sobie jednak, że jej historia może pomoc innym ludziom.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Już sam fakt braku kończyn u Zuly był dla jej mamy dużym szokiem. Kiedy dziewczynka miała dwa lata, jej ojciec popełnił samobójstwo i kobieta musiała od tej pory sama wychowywać sześcioro dzieci. Mieszkali w Kolumbii – kraju, w którym niepełnosprawni nie mogli liczyć na żadne wsparcie ze strony państwa.

Samodzielność mimo niepełnosprawności

Mama starała się jak najbardziej usamodzielnić Zuly. Pokazywała jej, jak powinna ubierać się, myć zęby, a nawet ścielić łóżko, chwytając rzeczy zębami i pomagając sobie kikutami. Początkowo Zuly mogła przemieszczać się tylko wtedy, gdy ktoś ją niósł, ale z czasem nauczyła się wstawać i na swój sposób „chodzić”. Bawiła się ze swoim rodzeństwem i – pomimo widocznych różnic – w początkowym okresie dzieciństwa wydawała się szczęśliwa.

To jak bardzo jest „inna”, uświadomiła sobie po skończeniu sześciu lat. Coraz bardziej przeszkadzało jej, że nie może biegać razem z przyjaciółmi i jest z góry wykluczona z wielu aktywności. Mama zapewniała ją, że niepełnosprawność wcale nie musi powstrzymywać jej przed realizacją celów i marzeń, ale z dnia na dzień coraz trudniej było jej wierzyć tym zapewnieniom.

W szkole była „obcym”

Gdy poszła do szkoły, niemal od razu rozpoczął się okres prześladowań ze strony rówieśników. Inni uczniowie z powodu jej wyglądu nazywali ją „obcym”, niektórzy nawet wykradali jej jedzenie. Nie miała żadnych przyjaciół i stopniowo coraz bardziej zamykała się w sobie. Nawet zmiana szkoły niewiele pomogła. „Chodziłam spać, marząc o tym, żeby po obudzeniu wyglądać tak jak inni. Myślałam, że nie ma dla mnie nadziei” – wspomina.

W wieku piętnastu lat stało się coś niewyobrażalnego, co przepełniło czarę goryczy. Zuly została zgwałcona. Nie chciała już dłużej żyć. Udało jej się dostać na czwarte piętro i zamierzała wyskoczyć z okna.

Dać siłę innym

W ostatniej chwili nadbiegła mama, która szukała swojej córki. Widziała jej cierpienie, ale nie sądziła, że dziewczyna jest aż tak zdesperowana. Przytrzymała ją i tuliła w swoich ramionach. Powtarzała, że pewnego dnia Zuly będzie inspiracją dla innych osób z niepełnosprawnościami.

Zmiana nie przyszła od razu. Pewnego dnia jednak dziewczyna dostała zaproszona do wspólnoty lokalnego kościoła. Okazało się, że bardzo dobrze potrafi rozmawiać z ludźmi przeżywającymi trudności i pomaga im jak nikt inny. Na jej pierwsze publiczne wystąpienie przyszło ponad czterysta osób. Bardzo się denerwowała, ale – jak zawsze w ważnych momentach – stała przy niej mama. „Wspominanie tego, co przeszłam było tak bolesne, że w połowie się rozpłakałam. Ale wtedy publiczność zaczęła klaskać i to dało mi siłę, aby mówić dalej” – opowiada.

Poczucie sensu

Także sprawy związane z jej edukacją zaczęły układać się coraz lepiej, kiedy w wieku osiemnastu lat skończyła szkołę i zdecydowała się studiować sztukę. Brak rąk nie powstrzymał jej przed tworzeniem pięknych obrazów. Nie tylko potrafi malować ustami, ale uczy też innych jak to robić.

Znalezienie pasji i bycie w czymś naprawdę dobrą pomogło jej nabrać pewności siebie, także w dzieleniu się własnym doświadczeniem. Zgodziła się wystąpić w telewizji. Po programie dostała wiadomość od chłopaka, który chciał odebrać sobie życie. Jej słowa jednak przemówiły do niego i postanowił dać sobie jeszcze jedną szansę. Zaprzyjaźnili się i pozostają w kontakcie.

„Jestem dowodem na to, że niepełnosprawność nie musi cię powstrzymywać. Przeżyłam mroczny czas, ale teraz jestem w dobrym miejscu, pomaganie innym dało mi poczucie sensu” – mówi. Pytana o plany na przyszłość twierdzi, że marzy o otworzeniu sierocińca. Dla tych dzieci, które nadal przeżywają mroczny czas.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!