Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Wstąpił do seminarium duchownego w czasie intensywnej kampanii antyreligijnej, a za przywiązanie do wiary płacił ogromną cenę. Przyjaźnił się z katolikami, protestantami i niewierzącymi. Był pierwszym duchownym w dziejach ZSRR, który wystąpił w telewizji państwowej. Oto postać o. Aleksandra Mienia (1935–1990), zamordowanego 30 lat temu duszpasterza rosyjskiej inteligencji.
W niedzielny, wrześniowy poranek 1990 roku, na jednej ze stacji kolei podmiejskiej w okolicach Moskwy, nazywanej popularnie „elektriczką”, czekał na pociąg prawosławny kapłan. W ZSRR trwał wówczas proces zmian systemowych. Władze powoli odchodziły od ideologii komunistycznej, która rządziła krajem od czasu rewolucji październikowej.
Jednakże widok osoby w stroju duchownym w miejscach publicznych wciąż należał do rzadkości. O. Aleksander jechał odprawić liturgię do jednej z parafii. W małej walizce miał tylko szaty liturgiczne, okulary i plik tzw. zapisek – karteczek z imionami żywych i zmarłych, które w tradycji prawosławnej wierni podają kapłanom w czasie liturgii w celu modlitwy w ich intencjach.
W pewnym momencie podszedł do niego człowiek i wręczył zapisaną kartkę. Nie wzbudziło to podejrzeń kapłana, który zapewne pomyślał, że ktoś chce mu przekazać intencje modlitewne. Pociąg jeszcze nie przyjeżdżał, więc sięgnął do po okulary, aby przeczytać kartkę. W tym samym momencie, z pobliskich zarośli wyskoczył człowiek z siekierą lub podobnym, ostrym narzędziem. Zadał księdzu wiele ciosów.
O. Aleksander zdołał się wyrwać napastnikowi i ciężko ranny, cały we krwi, wrócił do oddalonego o kilkanaście minut marszu swojego domu. Według relacji świadków po drodze spotkał przerażoną kobietę, która zapytała, co się stało. „Nikt, to ja sam” – miał odpowiedzieć duchowny. I niestety były to najprawdopodobniej ostatnie słowa, które zdołał wypowiedzieć.
Inne relacje wskazują jeszcze, że na progu domu zobaczyła o. Aleksandra jego żona, matuszka Natalia. Ksiądz miał tak szerokie obrażenia, że w pierwszej chwili go nie rozpoznała, co oczywiście można też tłumaczyć szokiem. Zmarł praktycznie na progu swojej posesji w miejscowości Siemchoz w wieku 55 lat.
Zabójstwo o. Aleksandra Mienia stało się głośne w całym ZSRR. W ostatnich latach kapłan, wcześniej znany dobrze w rosyjskich, ale także polskich kręgach inteligencji chrześcijańskiej i osób poszukujących, zyskał masową popularność, goszcząc w ogólnopaństwowej, radzieckiej telewizji.
Były to pierwsze wystąpienia kapłana prawosławnego i w ogóle duchownego chrześcijańskiego w dziejach telewizji państwowej w tym kraju. Biografowie o. Aleksandra wspominają, iż podczas pierwszego wystąpienia przed kamerami redaktorzy programu zalecili mu, aby nie używał słowa „Bóg”.
Na spotkania i wykłady skromnego proboszcza małej podmoskiewskiej parafii – często organizowane w dużych salach, gdzie wciąż znajdowały się popiersia i portrety Lenina oraz hasła komunistycznej propagandy – zaczęły przychodzić tłumy.
W sprawie zbrodni wypowiedział się nawet sam ówczesny przywódca ZSRR Michaił Gorbaczow, który zapowiedział, że okoliczności tej tragedii zostaną dogłębnie zbadane, a sprawcy i mocodawcy ujęci i ukarani. KGB zatrzymało podejrzanego – jednego z parafian o. Aleksandra, cierpiącego na zaburzenia psychiczne. Teoretycznie, nieszczęśliwa śmierć z ręki osoby niezrównoważonej mogłaby być jedną z hipotez motywów zbrodni.
Niestety, śledztwo napotykało na liczne trudności. Najpierw stwierdzono, że nie ma bezpośrednich dowodów, iż podejrzany miał w ogóle w rękach ostre narzędzie, którym zadano o. Aleksandrowi śmiertelne obrażenia. W nieznanych okolicznościach zaginął też jeden z zabezpieczonych dowodów zabranych z miejsca zbrodni – walizka z szatami liturgicznymi duchownego. Po wielu perturbacjach administracyjnych sprawcy i inicjatorzy zbrodni nie zostali do dzisiaj wykryci.
W wersję o nieszczęśliwym zbiegu okoliczności i tragicznym w skutkach ataku osoby niepoczytalnej nie uwierzyła ani rodzina, ani zdecydowana większość parafian i przyjaciół. Przypominano, że pogróżki i wulgarne anonimy kapłan otrzymywał od lat. Jeszcze w połowie lat 80. atakowała go radziecka prasa, zarzucając „działalność antypaństwową” i kontakty z rosyjską emigracją „wrogo nastawioną do ustroju”.
Zarzucano mu najbardziej absurdalne czyny, jak np. udział w kradzieżach ikon i paramentów liturgicznych z muzeów. Był też, jak zapewne wszyscy kapłani działający w ZSRR, stale śledzony i podsłuchiwany przez funkcjonariuszy służb specjalnych.
Polakom i mieszkańcom innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej śmierć o. Mienia od razu skojarzyła się z zabójstwem ks. Jerzego Popiełuszki oraz innych kapłanów, którzy ponieśli śmierć w czasach komunistycznych.
Jeżeliby szukać wśród postaci rosyjskiego prawosławia w XX wieku ludzi oryginalnych i nietuzinkowych – kimś takim był z pewnością o. Aleksander. Pochodził z rodziny żydowskiej, ale także mającej korzenie ukraińskie, rosyjskie i polskie. Jego ojciec nie praktykował już tradycji judaistycznych, a matka w wieku dorosłym i w szczytowym momencie epoki stalinowskiej przeżyła fascynację Chrystusem i Ewangelią. Doprowadziło ją to do przyjęcia chrztu. Ochrzciła też swojego syna Aleksandra, gdy ten miał kilka miesięcy.
W tym czasie w ZSRR działały nieliczne cerkwie, większość żyjących biskupów znajdowała się w więzieniach lub łagrach, a sobór Chrystusa Zbawiciela w Moskwie został wysadzony w powietrze. Przyszłego duszpasterza ochrzcił więc w warunkach całkowitej konspiracji duchowny działający w podziemiu.
Skomplikowane religijnie, etnicznie, światopoglądowo i politycznie środowisko, w którym dorastał o. Aleksander powodowało, że wiara nie była w nim przekazywaną pokoleniowo tradycją. Tym bardziej tradycją przyjmowaną nieraz bezrefleksyjnie i automatycznie, lecz kwestią świadomego i wolnego wyboru. Ze wszystkimi tego faktu konsekwencjami.
Warto bowiem pamiętać, iż prześladowań chrześcijan w ZSRR nie da się porównać nawet z sytuacją w PRL, gdzie Kościół, pomimo różnych trudności i przeszkód, mógł jednak prowadzić w miarę swobodną działalność duszpasterską. Po krótkim okresie liberalizacji polityki wyznaniowej podczas II wojny światowej, gdy Józef Stalin zezwolił na odtworzenie patriarchatu moskiewskiego, w latach pięćdziesiątych powrócono do czynnego zwalczania Cerkwi i Kościoła.
Zamykano świątynie i monastery oraz seminaria duchowne. Władze na Kremlu zapowiadały, że wkrótce „ostatni pop będzie pokazywany jako eksponat w muzeach ateizmu”. Kampania nienawiści wobec chrześcijan szczególnie nasiliła się podczas pierwszych lotów w kosmos radzieckich astronautów i misji kosmicznych, którzy – jak głosiła ówczesna propaganda – w przestrzeni kosmicznej nie znaleźli żadnych istot nadprzyrodzonych.
O. Aleksander wspominał, że gdy wchodził w okres nastoletni, niedługo po zakończeniu II wojny światowej, doznał wizji Chrystusa, po której zdecydował, że zostanie świadomym chrześcijaninem. W apogeum kampanii antyreligijnej pod koniec lat 50. Aleksander Mień wstąpił do seminarium duchownego.
Krok taki wymagał olbrzymiej determinacji i odwagi. Kandydat na duchownego mógł pożegnać się ze spokojnym życiem, wizją kariery i dostatniego życia, a także był świadomy, że znajdzie się na celowniku systemu totalitarnego i jego służb.
Gdy Aleksander rozpoczynał naukę w seminarium, był już po świeckich studiach. Wspominał, że wykładowcy podczas egzaminów często zadawali mu pytanie, czy to prawda, iż jest człowiekiem wierzącym. Jasna deklaracja wiary często rzutowała na znaczne obniżenie oceny.
Gdy w 1960 roku o. Aleksander otrzymał sakrament święceń, był już mężem Natalii i ojcem Jeleny i Michaiła. Rosyjska Cerkiew Prawosławna stała wówczas praktycznie przed groźbą likwidacji. Znamienne jest, że na wielu zdjęciach z żoną z tego okresu Aleksander i Natalia występują z krzyżykami na szyi.
Wówczas był to akt sporej odwagi cywilnej i świadectwa wiary – nie było przecież smartfonów i aparatów cyfrowych, którymi każdy może dzisiaj swobodnie fotografować cokolwiek. Film z aparatu trzeba było oddać do wywołania w państwowych placówkach, co mogło spowodować dodatkowe szykany władz.
O. Mień nie doczekał się prestiżowych stanowisk w Cerkwi. Przez całe życie był prostym wikarym w niewielkich, podmoskiewskich parafiach, które porównując z polskimi warunkami, przypominały raczej katakumbowe kaplice niż wielkie świątynie. Proboszczem w swojej parafii w Nowej Dieriewni, w małej, drewnianej cerkiewce – został dopiero na rok przed śmiercią.
Niemniej od lat 60. zgromadził wokół siebie sporą grupę młodzieży i inteligencji. Nie tylko będących wiernymi Kościoła prawosławnego, ale także katolików, ewangelików, Żydów oraz niewierzących i poszukujących. Do każdego, kogo spotykał, podchodził z miłością i zrozumieniem, nikogo nie potępiał za poglądy i nie odtrącał za styl życia lub sytuację osobistą.
Miał świadomość, że w programowo ateistycznym społeczeństwie radzieckim jakiekolwiek odrodzenie religijne będzie długim i mozolnym procesem. Cerkiew, zamiast zamykać się w lęku przed złym i upadłym światem, musi do niego wychodzić i otworzyć się na dialog ze współczesnością.
Jego kazania, katechezy i książki – w tym obszerna, 7-tomowa monografia dotycząca historii religii – miały ogromne znaczenie w formacji duchowej i intelektualnej rosyjskiej inteligencji. Przez kilkadziesiąt lat obywatele ZSRR już od edukacji w szkołach podstawowych poddawani byli indoktrynacji antyreligijnej. Młodzi mieszkańcy ZSRR często poszukiwali duchowości na własną rękę, w różnych tradycjach, także dalekowschodnich i ezoterycznych.
Tych zjawisk o. Aleksander był świadomy. W swoim nauczaniu starał się jednak podchodzić do nich obiektywnie, odwołując się nie do potępień innych tradycji, ale do ich merytorycznej analizy i pokazywania różnic z tradycją chrześcijańską i prawosławną. Nikogo nie skreślał ex cathedra, wykazując dobrą wolę i otwarcie na drugiego człowieka.
W swoich refleksjach teologicznych powoływał się nie tylko na autorów ze swojej tradycji, ale na myślicieli i mistyków katolickich, filozofów, wybitnych pisarzy i artystów świata zachodniego.
Duchowny nie ograniczał się jednak do intelektualistów. Lubił katechezy dla dzieci, które w ZSRR były bardzo utrudnione. Opiekował się również wieloma dziećmi ciężko chorymi, które odwiedzał w szpitalach i domach opieki, przynosząc im paczki i zabawki.
Do o. Mienia ciągnęli także obcokrajowcy, którzy studiowali lub pracowali w Moskwie. Był na nich bardzo otwarty, ale gdy pytali go o możliwość przystąpienia do Cerkwi, zalecał, aby – jeżeli są wiernymi innych Kościołów – pozostali w nich, starając się być lepszymi katolikami lub ewangelikami. Zdaniem duchownego tylko w ten sposób Kościoły chrześcijańskie mogą osiągnąć upragnioną jedność i wypełnić słowa Chrystusa z Ostatniej Wieczerzy o byciu jednością.
O. Aleksander był gorącym zwolennikiem chrześcijańskiego ekumenizmu i dialogu. Z zainteresowaniem śledził historię Kościoła rzymskokatolickiego oraz to, co działo się w nim w czasach Soboru Watykańskiego II. Czuł też bliskie związki z Polską – nasz kraj był jedynym państwem zagranicznym, które dane mu było odwiedzić w ostatnich latach życia, gdy w końcu otrzymał zezwolenie na podróż poza ZSRR.
Pod koniec lat 80. goszcząc w naszym kraju, przyjechał m.in. do ośrodka dla niewidomych w Laskach, prowadzonego przez Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, odwiedził też wiele parafii katolickich. W Polsce ukazało się sporo książek jego autorstwa, które w ZSRR wychodziły w tzw. samizdacie, czyli wydawnictwach nieoficjalnych.
„Gdy ktoś powie, że ojciec Mień szczególnie kogoś kochał – nie wierzcie. On kochał wszystkich” – wspomniała jedna z wiernych wychowanych przez o. Aleksandra, w polskim filmie dokumentalnym o zamordowanym kapłanie, nakręconym wkrótce po jego śmierci.
Większość związanych z nim wiernych wspomina, iż jak na kapłana prawosławnego odnosił się w sposób dość nietypowy do rozpowszechnionego w tej tradycji rytualizmu. Kochał sprawować liturgię, ale też apelował do wiernych, aby nie poprzestawali na zewnętrznej stronie manifestowania więzi z Chrystusem. Zachęcał, aby sięgali do głębi – otwierali się na bliźnich i ich miłość, szanowali stworzoną przez Boga przyrodę oraz starali się być blisko potrzebujących.
Inna znajoma o. Aleksandra wspomina, że duchowny bardzo lubił koty. Chciała, aby jej kot o imieniu Kiesza miał jakiegoś patrona. Gdy zwróciła się do duchownego, ten napisał w tej sprawie list do swojego przyjaciela, księdza katolickiego w Rzymie. Przysłał on. o. Aleksandrowi specjalne błogosławieństwo wraz z oprawionym obrazkiem papieża Innocentego III. W ten sposób, papież żyjący na przełomie XII i XIII wieku, stał się... patronem kota w Moskwie.
Kiedyś kot Kiesza wypadł z okna. Po przyniesieniu do domu właścicielka położyła go pod ikoną, co wywołało sprzeciw przyjaciół i domowników wyrażających opinię, że to świętokradztwo. Gdy odwiedził ją o. Aleksander, stwierdził jasno: „I co takiego się stało? Człowiek prawdziwie wierzący mógłby położyć pod ikonę nawet świnię!”.
Pokazanie współczesnemu człowiekowi świętego, pogodnego i miłosiernego oblicza Chrystusa dającego wytchnienie wydawało się przyświecać całemu życiu o. Aleksandra. I wciąż jest aktualne, niezależnie od epoki, w której przyszło nam żyć.
Polski film dokumentalny „Przerwane życie o. Aleksandra Mienia”: