Aleteia logoAleteia logoAleteia
piątek 19/04/2024 |
Św. Leona IX
Aleteia logo
Duchowość
separateurCreated with Sketch.

Bł. Jerzy Matulewicz: „Daj, Panie, abym w Kościele był jak ścierka”. Zaskakująca modlitwa biskupa

BISUP JERZY MATULEWICZ

Marek BAZAK/East News

Ks. Michał Lubowicki - 27.01.21

„Pragnę być dla was tylko ojcem i pasterzem, naśladowcą Chrystusa. Pole mojej pracy to Królestwo Chrystusowe, Jego Święty Kościół, a partią moją Chrystus” – pisał bp Jerzy Matulewicz-Matulevičius.

Niełatwa młodość

Jurgis urodził się 13 kwietnia 1871 we wsi Lugine koło Mariampola. Był ósmym dzieckiem swoich rodziców. Szybko ich stracił. Ojca jako zaledwie 3-latek, a matkę cztery lata później. Od tej pory wychowywał go wymagający i surowy starszy brat Jan.

Do odległej o cztery kilometry szkoły powszechnej w Mariampolu mały Jurgis, mimo słabego zdrowia, chodził na piechotę. Ukończył ją, mając 13 lat w 1883 roku. Edukację kontynuował eksternistycznie w mariampolskim gimnazjum. Kiedy jednak przyznał się bratu, że chce zostać księdzem, ten kazał mu ją przerwać i zmusił do pracy w gospodarstwie.

Dopiero po roku, dzięki interwencji stryja, wykładowcy języka rosyjskiego i języków klasycznych w Kielcach, Jurgis mógł na nowo podjąć naukę w tamtejszym gimnazjum. Po jego ukończeniu spełnił swoje marzenie i wstąpił do kieleckiego seminarium. To wówczas zmienił nazwisko z litewskiego Matulevičius na polskie Matulewicz.


KARDYNAŁ SIGITAS TAMKEVICIUS

Czytaj także:
W sowieckim łagrze mszę odprawiał w futerale od okularów. Zostanie kardynałem [wywiad]

Młody, zdolny, pracowity

Zdolny, pracowity, uczciwy i pobożny Jurgis-Jerzy „wpadł w oko” przełożonym. W 1895 roku wysłano go na dalsze studia do słynnej Akademii Duchownej w Petersburgu, gdzie uzyskał tytuł magistra z najwyższym wyróżnieniem. Tam w 1899 roku przyjął święcenia kapłańskie, po czym wrócił do Kielc.

Pracował tam jednak niedługo. Diagnoza: gruźlica kości. Wyjechał na leczenie do Niemiec, potem do Szwajcarii, gdzie przebył niezwykle bolesną wówczas operację. W Szwajcarii podjął też dalsze studia, które zwieńczył obroną pracy doktorskiej, znów z najwyższą oceną.

Spowiednik i społecznik

Po powrocie do Polski wykładał przez chwilę w kieleckim seminarium. Następnie – w związku z koniecznością dalszego leczenia – wyjechał do Warszawy. Tu gorliwie zaangażował się w duszpasterstwo. Zyskał sławę jako doskonały spowiednik i kierownik duchownych i świeckich.

Zajmował się także działalnością społeczną. Z ks. Marcelim Godlewskim (późniejszym proboszczem kościoła Wszystkich Świętych przy placu Grzybowskim, który w trakcie II wojny światowej wsławi się ratowaniem Żydów z warszawskiego getta) założyli Stowarzyszenie Robotników Katolików i redagowali pismo „Towarzysz Pracy”.

Matulewicz głosił kazania i konferencje poruszające istotne w tamtym czasie kwestie społecznej nauki Kościoła.

Generał zgromadzenia marianów

Jesienią 1907 roku otrzymał nominację na kierownika katedry socjologii Akademii Duchownej w Petersburgu. Na Akademii poznał wówczas o. Wincentego Sękowskiego-Senkusa, ostatniego żyjącego zakonnika z założonego w XVII wieku zgromadzenia marianów.

W dwa lata później w Warszawie w obecności o. Senkusa ks. Matulewicz złożył na ręce delegata Stolicy Apostolskiej śluby zakonne w tymże zgromadzeniu i dokonał… klasycznego „przejęcia brandu”.

Napisał dla zgromadzania zupełnie nowe konstytucje, a na petersburskiej akademii utworzył pierwszy tajny nowicjat. Gdy w 1911 roku o. Senkus zmarł, Matulewicz został generałem zakonu. Potem założy jeszcze dwa zgromadzenia żeńskie – Sióstr Ubogich Niepokalanego Poczęcia NMP i Sióstr Służebnic Jezusa w Eucharystii.

Biskup Wilna

W Petersburgu Matulewicz wykładał na Akademii, zajmował się swoim zakonem i kontynuował działalność społeczną jako prezes katolickiego stowarzyszenia „Oświata”. Zajmowało się ono promocją edukacji w środowiskach robotniczych i niesieniem pomocy ubogim.

Nadeszła „Wielka Wojna”, a wraz z jej końcem długo wyczekiwana przez Polaków niepodległość. Jeszcze w 1918 roku Benedykt XV na wyraźną prośbę polskiego episkopatu wyznaczył ks. Matulewicza na biskupa wakującej od ośmiu lat diecezji wileńskiej.

W dniu ingresu do katedry nowy biskup wileński deklarował: „Za przykładem Chrystusa będę starał się objąć wszystkich, stać się wszystkim dla wszystkich. Pragnę być dla was tylko ojcem i pasterzem, naśladowcą Chrystusa. Pole mojej pracy to Królestwo Chrystusowe, Jego Święty Kościół, a partią moją Chrystus”.

Była to deklaracja ważna i potrzebna. Biskup Matulewicz obejmował diecezję w niełatwym momencie i doskonale zdawał sobie z tego sprawę.


STANISŁAW PAPCZYŃSKI

Czytaj także:
Dwa uznane cuda za wstawiennictwem o. Papczyńskiego związane są z jedną parafią w Ełku

Burzliwe dzieje Litwy

Od początku wieku na Litwie narastały spory narodowościowe, które nie omijały też świątyń. Zaczęło się od sporów o język kazań, ale na nich bynajmniej nie skończyło. Napięcia na tle narodowościowym nakładały się na coraz silniejsze tarcia klasowe w społeczeństwie.

Ścierały się ze sobą różne koncepcje co do przyszłości Litwy i jej charakteru państwowego. Okupujący ziemie litewskie w trakcie „Wielkiej Wojny” Niemcy wspierali organizujący się narodowy ruch litewski i utworzenie Litewskiej Rady Państwowej (tzw. Taryby), dążącej do samodzielności i całkowitego uniezależnienia się od Polski.

Po drugiej stronie barykady stała litewska arystokracja, mająca silne poczucie związku z Polską i ideą Rzeczypospolitej Obojga Narodów, promująca w związku z tym koncepcję „federacji” z Polską. Coraz wyraźniej rysował się podział na tzw. Litwę Kowieńską (wyraźnie litewskojęzyczną) i Wileńszczyznę (ciążącą ku Polsce).

Jednak w 1919 roku wycofujący się po przegranej wojnie bolszewicy pozostawili Wilno pod władzą Taryby. Polsce z Piłsudskim na czele nie było to w smak, gdyż groziło trwałą utratą Wilna, które uważano za polskie miasto (fakt, że jego ludność była w znakomitej części polskojęzyczna).

W październiku 1920 doszło do tzw. buntu Żeligowskiego, co zaowocowało zerwaniem stosunków dyplomatycznych Litwy Kowieńskiej z Polską. Wilno i Wielńszczyzna, które 18 kwietnia 1922 roku jako Litwa Środkowa zostały przyłączone do Polski, na długich 20 lat międzywojnia stały się kością niezgody. I ta właśnie kość niezgody była diecezją biskupa Matulewicza.

Trudne decyzje biskupa

Śledząc jego poczynania i decyzje jako biskupa wileńskiego uderza przede wszystkim wielka troska o ożywienie życia religijnego i odtworzenie struktur duszpasterskich. Mocno nadwątlonych przez niepokoje wojenne, okupację, ale też brak zarządzania spowodowany przedłużającym się wakatem wileńskiej katedry.

Zależało Matulewiczowi zwłaszcza na tym, by wspierać, odtwarzać i tworzyć nowe parafie, które obejmą zaangażowani duszpastersko księża. Nie było to proste. Po epoce zaborów samo kształcenie kapłanów należało właściwie zorganizować od podstaw.

Nowi (a więc młodzi i co za tym idzie – w sposób właściwy młodości, zapalczywi nieraz) księża nie wylęgali się biskupowi Matulewiczowi w sadzie ani nie spadali wraz z deszczem. Rekrutowali się spośród naznaczonego trudnymi przejściami i szarpanego ostrymi sporami społeczeństwa.

Jakakolwiek decyzja – także personalna, jak to, by księdza X skierować na parafię Y – wywoływała niezadowolenie jednej lub drugiej strony. Po tzw. buncie Żeligowskiego i przyłączeniu Wileńszczyzny do Rzeczypospolitej sytuacji zaogniła się jeszcze bardziej.

Sympatie po stronie Litwy

Jakkolwiek Matulewicz nie starał się rzeczywiście być biskupem dla wszystkich, jego osobiste sympatie i poglądy plasowały się raczej po stronie środowisk związanych z Litwą Kowieńską i koncepcją całkowitej niezależności Litwy. Sam nazywał się przecież niegdyś Matulevičius, a zmiana nazwiska na polskobrzmiące nie sprawiła, że przestał czuć się przede wszystkim Litwinem, choć daleko mu było do nacjonalizmu.

Obsadzanie parafii Wileńszczyzny księżmi litewskojęzycznymi otwarcie popierającymi opcję niepodległościową. Stawanie po stronie tychże (choć nie tylko i nie zawsze) księży w różnego rodzaju sporach mających mniej lub bardziej wyraźny związek z polityką. Z rzadka i dyplomatycznie, ale jednak ujawniane poglądy osobiste. To wszystko wpływało w kolejnych latach na drastyczne pogarszanie się stosunków ordynariusza z polską w większości ludnością Wilna i jego klerem.

Matulewicz przejmował się, cierpiał. Świadczą o tym, choćby zapiski w jego dziennikach, a częściowo również korespondencja. Pociechą była mu przyjaźń zadzierzgnięta z ówczesnym nuncjuszem apostolskim w Polsce, arcybiskupem Achillesem Rattim, który odwiedzał Matulewicza w Wilnie, rozumiał jego problemy i popierał działania.

Zbuntowana diecezja

Ostatecznie sytuacja zaogniła się na tyle, że wileńska kapituła katedralna w porozumieniu ze środowiskami optującymi za jednoznaczną przynależnością do Polski postanowiła wysłać do Rzymu delegację z prośbą o usunięcie biskupa Matulewicza z Wilna.

Na czele delegacji stanął (skądinąd równie świątobliwy co biskup) ks. dr Leon Puciata. Nie był osobistym wrogiem biskupa. Ale nim także kierowało poczucie patriotycznego obowiązku. Zwlekał z podjęciem podróży. Koniec końców pojechał do papieża i przedstawił mu petycję kapituły i mieszkańców Wilna.

Tyle że papieżem wówczas był już Pius XI, czyli… Achille Ratti. Ten, zapoznawszy się już uprzednio z treścią polskiego memoriału, przy osobistym widzeniu podczas audiencji „odwrócił się ze wstrętem” od wileńskiego księdza. I nie zamienił z nim nawet słowa.

Nie było mowy o tym, by papież deponował Matulewicza, którego osobiście znał i cenił. Inna rzecz, że Ratti jeszcze jako nuncjusz niekoniecznie entuzjastycznie popierał „polską rację stanu”. W związku z czym zdarzyło się nawet, że arcybiskup Sapieha wyprosił go (grzecznie, ale jednak) z pierwszych po odzyskaniu niepodległości obrad polskiego episkopatu (co sam przypłacił długim oczekiwaniem na kardynalski kapelusz, który przyznał mu dopiero Pius XII).

Dymisja biskupa i niespodzianka papieża

Sytuacja w Wilnie domagała się jednak jakiegoś rozwiązania. Dalsze funkcjonowanie diecezji zbuntowanej praktycznie przeciw swojemu biskupowi stawało się niemożliwe, a na pewno nie mogło przynosić dobrych owoców.

Pius XI znalazł ostatecznie wyjście może nie „salomonowe”, ale pozwalające znormalizować sytuację na Litwie bez poniżającego „usuwania” biskupa Matulewicza. W 1925 roku papież powołał do istnienia nowy twór administracyjny w postaci archidiecezji wieleńskiej o nieco zmienionych granicach, a biskup Matulewicz jako ordynariusz przestającej istnieć diecezji złożył dymisję.

Papież Ratti przyjął ją, ale wbrew spodziewaniom Matulewicza, który chciał odtąd zająć się już tylko swoim zgromadzeniem, mianował go wizytatorem apostolskim na całą Litwę i podniósł do godności arcybiskupa. Miał to być chyba swoisty „prztyczek w nos” dla tych, którzy chcieliby triumfować nad odchodzącym pasterzem.

Niespodziewana śmierć

A Matulewicz? Jak to Matulewicz. Mimo pogarszającego się zdrowia, ubytku sił i przykrych doświadczeń znów rzucił się w wir pracy. Nie porzucił diecezji, która go nie chciała, ale pomógł w organizowaniu jej w nową prowincję kościelną.

Miał też znaczny udział w poprawie stosunków Litwy Kowieńskiej ze Stolicą Apostolską i w przygotowaniu zawarcia między nimi konkordatu. To właśnie w trakcie prac nad konkordatem (ponoć najlepszym w międzywojniu) arcybiskup Matulewicz zmarł nagle po nieudanej operacji w wieku niespełna 56 lat, 27 stycznia 1927 roku w Kownie.

Rok przed śmiercią zanotował w dzienniku: „Naprawdę dziś mogę powiedzieć, że Kościół katolicki jest jedyną moją ojczyzną, a ja jedynie jego patriotą”. Arcybiskup Jerzy Matulewicz-Matulevičius (czasem także: Matilaitis) został beatyfikowany przez św. Jana Pawła II w Rzymie 28 czerwca 1987 roku.

Modlitwa: „abym był jak ścierka”

W swoim dzienniku zapisał też przepiękną modlitwę, świadczącą chyba najlepiej o tym, kim chciał być i kim był. Niezależnie od tego, jak my chcielibyśmy oceniać jego postawy i decyzje z punktu widzenia historii czy polityki. Modlitwę, którą z powodzeniem (i pewnie też dobrym skutkiem) każde z nas może uczynić swoją w niespokojnych czasach, podzielonym społeczeństwie i Kościele, który raz po raz okazuje się do bólu ludzki:

Jeśli wolno prosić, to daj, Panie, abym w Twoim Kościele był jak ścierka, którą wszystko wycierają, a po zużyciu wyrzucają gdzieś w najciemniejszy, ukryty kąt. Niech i mnie tak zużyją i wykorzystają, aby tylko w Twoim Kościele przynajmniej jeden kącik był lepiej oczyszczony, aby tylko w Twoim domu było czyściej i schludniej. Niech mnie potem rzucą gdziekolwiek, jak tę brudną, zużytą ścierkę. Daj, bym został wzgardzony, bym się zdarł, zużył, byle tylko Twoja chwała rosła i rozszerzała się, bylem się przyczynił do wzrostu i umocnienia Twojego Kościoła.


ks. Władysław Bukowiński

Czytaj także:
Bł. Władysław Bukowiński. Polski ksiądz w heroicznej walce z ateistycznymi pustyniami ZSRR

Tags:
biskupbłogosławieniLitwazakonnik
Modlitwa dnia
Dziś świętujemy...





Top 10
Zobacz więcej
Newsletter
Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail