Wypowiadanie się definitywne po jednej lub drugiej stronie jest tylko niepotrzebnym generowaniem emocji – ocenił Jakub Bałtroszewicz, prezes Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia i Rodziny.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Jakub Bałtroszewicz odniósł się do sporu dotyczącego Polaka odłączonego od aparatury podtrzymującej życie. Mężczyzna zmarł 26 stycznia w szpitalu w południowo-zachodniej Anglii. Część bliskich pana Sławomira oraz polskie władze do końca walczyli, by mężczyzna mógł być leczony w Polsce. Według szpitala w Plymouth, gdzie przebywał, doszło u niego „do poważnego i trwałego uszkodzenia mózgu”. Sąd Opiekuńczy orzekł, że podtrzymywanie życia mężczyzny nie jest w jego najlepszym interesie.
Jakub Bałtroszewicz o śmierci Polaka w Plymouth
Anna Rasińska: Jak ocenia pan sprawę Polaka mieszkającego w Wielkiej Brytanii, który decyzją sądu i szpitala został odłączony od aparatury?
Jakub Bałtroszewicz (prezes PFROŻiR): Na co dzień zajmuję się bioetyką i muszę przyznać, że naprawdę nie wiemy, czy podejmowane działania medyczne można uznać za uporczywą terapię. Nie mogę zatem ocenić, czy decyzja szpitala była słuszna. Ocena postępowania lekarzy nie jest w tym przypadku uprawniona.
Człowiek stracił życie, a my nie mamy dostępu do dokumentacji, by ocenić czy stracił je, ponieważ przyszedł jego czas, czy dlatego, że sąd i szpital tego chciał?
Otóż to. Wypowiedzi osób, które krzyczą, że było to morderstwo, w niczym nie pomagają, jest wręcz przeciwnie. W tym momencie to, co możemy robić, to po prostu modlić się za jego duszę, jego rodzinę. Wypowiadanie się definitywne po jednej lub drugiej stronie jest tylko niepotrzebnym generowaniem emocji. W pewnych sprawach lepiej milczeć i modlić się niż wydawać własne wyroki.
Czerpiąc wiedzę z mediów, nie wiemy, w jakim naprawdę stanie był ten Polak i czy ratowanie go za wszelką cenę i transport nie spowodowałoby dodatkowego cierpienia i nie byłoby czymś, co jest wbrew jego godności.
Modlić się za duszę Sławomira i jego rodzinę
Ale może jako Polacy, rodacy pana Sławomira, powinniśmy się starać, by poznać prawdę i ewentualnie zadbać o wyciągnięcie konsekwencji?
To jest dobre pytanie. Myślę jednak, że musimy uszanować intymność tej rodziny. Decyzję o tym, by poinformować opinię publiczną, w jakim stanie był Polak, także powinna podjąć rodzina zmarłego.
Niestety pojawił się tu konflikt. Szpital wystąpił do sądu o zgodę na odłączenie aparatury, na co zgodziły się mieszkający w Anglii żona i dzieci mężczyzny. Przeciwne były natomiast zamieszkałe w Polsce matka i siostra oraz druga siostra mężczyzny i jego siostrzenica, mieszkające w Wielkiej Brytanii.
Mimo wszystko nie powinniśmy na tę rodzinę w żaden sposób oddziaływać. Jeżeli rodzina będzie chciała ujawnić szczegóły medyczne, jeżeli uzna to za zasadne i stosowne, to na pewno je ujawni i powie, jak było naprawdę.
Natomiast w żaden sposób nie powinniśmy na tych ludzi oddziaływać, wywierać presji. Oni doświadczyli prawdziwej traumy. Niezależnie od tego, czy było się żoną czy matką, na pewno jest to sytuacja graniczna.
Wiele osób ma w swoim otoczeniu bliskie osoby, które odchodzą. Niektórzy z nich są w stanie opieki paliatywnej, przykładowo mają nowotwór, którego nie da się pokonać. Rodzina wie, że w pewnym momencie trzeba pozwolić choremu odejść, bo przedłużające się leczenie jest tym, co przerasta pacjenta, sprawia zbyt dużo cierpienia. Musimy umieć to uszanować.
Dziękuję za rozmowę.
Czytaj także:
PILNE: Zmarł Polak, który przebywał w stanie wegetatywnym w Wielkiej Brytanii
Czytaj także:
Wielka Brytania: Polak odłączony od aparatury po raz czwarty. Interweniuje prezydent