separateurCreated with Sketch.

Ostatnie (i zabawne!) słowa przed śmiercią św. Tomasza More’a. Do własnego kata!

SIR THOMAS MORE
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Elżbieta Wiater - 12.02.21
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Żeby nie stracić rezonu nawet tuż przed własną śmiercią, trzeba było naprawdę niezwykłej osobowości. Wspomnijcie dziś bardzo pouczającą historię św. Tomasza More’a, a potem odmówcie jego „modlitwę o dobry humor”.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Biografią św. Tomasza More’a można obdzielić co najmniej kilka osób. Wykształcony na oksfordzkim uniwersytecie intelektualista, który swój umysł doszlifował w Lowanium i Paryżu. Stał się jednym z najbardziej znanych w całej Europie humanistów (zaraz po Erazmie z Rotterdamu).

Chociaż wywodził się z rodziny mieszczańskiej – co prawda zamożnej, ale zawsze – świat stał przed nim otworem. A Tomasz nie gardził radościami doczesności. W końcu z jakiegoś powodu młody Henryk VIII zaprzyjaźnił się z Morem.

Pustelnik, mąż i ojciec

Inteligentny, przystojny i zamożny bon vivant był jednak człowiekiem o wiele bogatszej naturze. Jego duchowe pragnienia były tak głębokie, że jako młody chłopak wstąpił do… kartuzów. Zgromadzenia pustelniczego o jednej z najsurowszych reguł w Kościele. Wytrwał tam cztery lata, po czym przyznał uczciwie przed samym sobą, że nie da rady być pustelnikiem do końca życia.

Ledwo tonsura mu zarosła, spotkał kilkunastoletnią Jane Colt, która celnie ustrzeliła jego serce (co przy takim nazwisku jakby nie dziwi…). Tomasz zakochał się w młodziutkiej dziewczynie i stworzyli bardzo szczęśliwe małżeństwo, które niestety krótko trwało, ponieważ Jane zmarła.

Osierociła czwórkę małych dzieci, które potrzebowały matki. Bardziej z obowiązku niż idąc za emocjami, młody wdowiec ruszył w konkury do młodszej z sióstr Middleton. Kiedy jednak zorientował się, że starsza z nich de facto nie bardzo ma szansę na zamążpójście (i wiek już nie ten, i uroda nieszczególna) – wybrał ją, czyli Annę. Decyzja zdecydowanie godna podziwu.

Rozwód króla

Tomasz był jednym z najbliższych współpracowników Henryka VIII. Kiedy w 1532 r. władca podjął decyzję, że dla kochanki zerwie z Kościołem rzymskim, More usunął się z życia politycznego. Mimo to król zaprosił go na ślub, dołączając do zaproszenia drogi materiał na nowe szaty i prosząc, by uszył sobie z niego strój weselny.

Adresat odpisał, że przyjmuje tkaninę i szatę uszyje, a skoro spełnił jedną z prób króla, to uznaje się za zwolnionego z wypełnienia drugiej. Po czym, zgodnie z tą deklaracją, szatę uszył, ale na ślubie się nie pojawił.

Wkrótce Anna Boleyn zaszła w ciążę i król postanowił zmusić wszystkich do uznania prawa do tronu dzieci z ich związku. Tomasz odmówił, ponieważ uznanie tych praw byłoby de facto uznaniem legalności drugiego małżeństwa Henryka VIII, a na to, jako wierzący katolik, nie mógł się zgodzić. Trafił za to do Tower, oskarżony o zdradę stanu.

Niewinna broda

Namawiany do tego, by zaprzeczył swemu sumieniu, odparł, że nie ma zamiaru go nikomu powierzać, bo „nie wiadomo, gdzie by je zaniósł”. Kiedy żona rozpłakała się przy nim w więzieniu, że oto ma być zabity, choć jest niewinny, Tomasz zapytał przekornie: „Wolałabyś, żeby ścięto mnie jako winnego?”.

Poczucie humoru nie opuściło go nawet na szafocie. Stanąwszy na nim, zwrócił się do kata, by nie ściął mu brody. Stwierdził: „Wyrosła już w więzieniu, więc jest niewinna”. Po czym dodał: „Moja szyja jest bardzo krótka, bacz więc, byś krzywo uderzając, nie stracił dobrej sławy”.

Wszystkie te bystre odpowiedzi mniej dziwią, jeśli się pamięta, że Tomasz More był autorem modlitwy o dobry humor. A skoro ją napisał, to zapewne i odmawiał.

Modlitwa o dobry humor

Panie, obdarz mnie dobrym trawieniem,
a również czymś, co mógłbym strawić.
Daj mi zdrowie ciała i dobry humor,
by móc je zachować.

Daj mi, Panie, duszę prostą, która potrafi
uznać za skarb wszystko, co jest dobre
i która nie zlęknie się widokiem zła,
ale raczej znajdzie sposób,
by doprowadzić wszystko na swoje miejsce.

Daj mi duszę, która nie zazna nudy,
zrzędzenia, westchnień, lamentów
i nie pozwól, bym zbytnio martwił się zawalidrogą,
która nazywa się „ja”.

Daj mi, Panie, poczucie humoru.
Udziel mi łaski zrozumienia żartu,
by odkryć w życiu trochę radości
i by móc użyczyć jej innym.

Amen.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!