separateurCreated with Sketch.

10 miesięcy z dźwiękiem wiertarki! Myślałam, że oszaleję, ale coś się stało…

REMONT
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Magdalena Galek - publikacja 26.02.21
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Wdzięczność praktykuję od 7 lat. Bo lubię, bo zmienia mnie i moje życie. Ale tego się po niej nie spodziewałam…

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Sama zadaję sobie pytanie – „ale dlaczego?”. Dlaczego nie spodziewałam się, że wdzięczność ma taką moc? Może, pomimo upływu lat życia z nią nadal wiele o niej nie wiem. W końcu – dzień w dzień uczę się o niej nowych rzeczy. Z badań naukowców, z opowieści innych ludzi. Tym razem nauczycielem okazało się moje własne doświadczenie.

 

Moc wdzięczności

To był piękny zimowy poranek. Usiadłam do pracy z laptopem na kolanach. Za oknem bajkowy widok – przysypane śniegiem drzewa lasu, z którym sąsiaduję. Ale ani ten cudowny anturaż, ani także inne dogodności, takie jak wygodna praca na kanapie i błoga cisza akurat wtedy niestety nie równoważyły skutków kryzysu, w jakim się znalazłam.

Dopadł mnie znienacka, spowodowany zbyt długim uziemieniem w domu i wszystkimi innymi skutkami tej drugiej, drugiej i pół, trzeciej czy Bóg wie której fali pandemii (jeśli w ogóle o jakichś falach tu możemy mówić). Mimo rozbicia, przygnębienia i napadów płaczu dzielnie walczyłam pisząc e-booka o wdzięczności właśnie. Wiedziałam, że jakkolwiek jest mi źle, to minie, a ja mam po prostu robić swoje.

No i tytułem wstępu to tyle, przejdźmy więc do momentu, w którym naprawdę robi się pod górkę. Momentu, w którym błogą ciszę, która koiła mnie jak balsam i karmiła kreatywność duszy mej, rozdarła na pół, na cztery, na nie wiem już ile, wiertarka i jej morderczy dźwięk. Ryła z zajadłością ścianę u sąsiadów, doprowadzając mnie do stanu krańcowej wytrzymałości.

 

10 miesięcy z dźwiękiem wiertarki

A może tej wytrzymałości już nie było…? Bo serce biło mi ze strachu, zaczęłam się trząść i łzy napłynęły do oczu. Nie, żebym taka strachliwa była. Tyle, że w tym trudnym dla mnie momencie, znów się odezwała. Hmm napisałam „znów”? No tak… Znów, bo jej dźwięk pojawiał się nagle i niespodziewanie już od kilku miesięcy. W zasadzie od dziesięciu. Dziesięć długich miesięcy mieszkania z wiertarką nad sufitem robi swoje. Cierpliwość gdzieś się po prostu kończy.

Wstałam z kanapy i poszłam na górę. Otworzył mi operator owej morderczej wiertarki i bezradnie rozkładał ręce mówiąc, że on tu tylko pracuje, a wszelkie pytania to do właścicieli. Wróciłam do domu. W złości zaczęłam snuć plan na rozwiązanie. Może by zebrać sąsiadów i razem zadziałać. Zadzwonić do tych państwa i im uświadomić, jak nas ten remont w lockdownie zamęcza. A może jednak lepiej od razu do administracji osiedla, niech oni porządek z tym zrobią.

Po wstępnej burzy mózgu wróciłam do pisania, podświadomie napinając ciało w oczekiwaniu na kolejne hałasy z góry. Minęła chwila, ale nic. Cisza. Więc pisałam i napinałam dalej. A tu dalej cisza. Przestałam się napinać, cisza trwała. Pisałam. Pisałam i nagle zaczęła mnie zalewać fala ulgi, radości i… WDZIĘCZNOŚCI. Tak wielkiej, jak chyba nigdy wcześniej. Z pewnością tak sprawczej, jak nigdy wcześniej.

 

Inwestycja na trudne chwile

Tak bardzo chciałam operatorowi wiertarki podziękować za to, że przyjął do wiadomości moje „Wie pan, szczerze mówiąc, to jestem już wykończona”. Wtedy nagle pojawił się w mojej głowie NOWY plan na rozwiązanie. Na pogodzenie potrzeb i moich i wszystkich ekip remontowych działających na górze. Wzięłam do ręki marker, kartkę w kolorze mojej radości i napisałam. Kartkę przyczepiłam na drzwiach.

REMONT

Byłam w szoku (do dziś jestem), że sprawy przybrały taki obrót. Że wdzięczność potrafi być tak kreatywna i generująca dobro. Historia wpadła do e-booka i dzielę się nią z wami, by inspirowała. Praktykowanie wdzięczności procentuje i jest inwestycją na niespodziewane i trudne chwile. Przez taką właśnie chwilę pomogła mi przejść z klasą.

P.S. Rozwiązanie zadziałało. Już następnego dnia dostałam SMS i na czas hałasów po prostu poszłam do lasu, a pracę zrobiłam później 😉

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!