Aleteia logoAleteia logoAleteia
piątek 19/04/2024 |
Św. Leona IX
Aleteia logo
Duchowość
separateurCreated with Sketch.

Ks. Mirek stworzył prawdziwy dom dla tych, którzy własny dom stracili

MIROSŁAW TOSZA

Dominik Gajda/REPORTER

Esprit - 04.03.21

Ten pomnik stoi do dziś i jest znakiem nadziei. Ktoś powiedział: „Menelowi postawiliście pomnik”. Odpowiadam na to: „Tak, to prawda. Postawiliśmy pomnik menelowi, ale nawróconemu”.

Pan Miotełka. Czyli krótka historia pomnika bezdomnego Włodka, który przypomina o ludzkiej godności [ks. Mirosław Tosza]

Poznajcie Betlejem. Nie to, z którego Bóg wybrał niepozornego Dawida na króla, nie to, w którym przyszedł na świat Mesjasz. Inne. Położone w Jaworznie. W ponadstuletnim budynku po zrujnowanej szkole. Właśnie tam ks. Mirosław Tosza stworzył prawdziwy dom, dla tych którzy kiedyś swój własny dom stracili. Dziś dzieli się z nami niezwykłą historią tego miejsca w książce „Dzisiaj w Betlejem”.


WSPÓLNOTA BETLEJEM, JAWORZNO

Czytaj także:
Betlejem z Jaworzna. Tu bezdomność przemienia się w miłość

Piotr Zworski: Skąd nazwa tego miejsca: Betlejem?

Ks. Mirosław Tosza: Kiedy zamieszkaliśmy tu blisko dwadzieścia lat temu, szukaliśmy nazwy dla tego miejsca. Inspiracją była lektura książki Niewygodne Ewangelie Alessandra Pronzatto, włoskiego księdza, który pisze o pierwszej adoracji w historii Kościoła. Adoracji, do której zostali zaproszeni ubodzy pasterze, ludzie pogubieni, wywodzący się właśnie z tego szemranego środowiska.

To był wybór Boga, żeby pierwszymi, którzy Go przywitają na ziemi i oddadzą Mu hołd, byli ubodzy. I przez trzydzieści trzy lata On był w tym szalenie konsekwentny, bo umarł też między ubogimi – dwoma łotrami, bezimiennymi przestępcami. Spotkania z Jezusem zmieniają tych, którzy przychodzą z dobrą intencją.

O tym piszą Mateusz i Łukasz, podkreślając, że pasterze odeszli z radością, a mędrcy inną drogą. Tak samo definiujemy nasze Betlejem: jako miejsce spotkania zmieniającego ludzi ubogich i bogatych, prostych i mędrców. Przyznam, że nasze doświadczenie potwierdza prawdę wydarzeń z Betlejem ze Starego i Nowego Testamentu.

Czyli Słowo zamieszkało między wami?

Przyszło z czystej i bezinteresownej miłości i mam nadzieję, że się tu dobrze czuje, że jest gościnnie przyjmowane: gdy je czytamy i gdy mówi do nas w zaskakujący i niewygodny dla nas sposób. Ale nie zawsze jest to takie oczywiste. Można mieszkać w Betlejem, a Słowa nie przyjąć, nawet gdy przychodzi spośród swoich i do swoich.

Bóg, który marzy o tym, aby człowiek kochał Go nie dlatego, że musi, ale dlatego, że chce. To najwyższy wymiar miłości: by kochać drugiego bezwarunkowo i bezinteresownie; takiego, jaki jest.

To fundament. Bez osobistego doświadczenia takiej miłości trudno będzie tak na nią odpowiedzieć. Sama zmiana warunków życia nie zmieni nam serca. Łaska musi się przedzierać przez wiele warstw. W niedziele zapraszamy do nas na Mszę i obiad bezdomnych spoza wspólnoty.

Zdarzało się, że któryś z mieszkańców nie chciał z nimi siadać do stołu: bo śmierdzą, bo nakładają za dużo ziemniaków, bo wrzeszczą. Strasznie mnie to irytowało. Raz zrobiłem o to karczemną awanturę: „Kto ich ma rozumieć, jeśli nie wy?! Zawsze jadaliście na białych obrusach i pachnieliście perfumami?! Nigdy nie byliście głodni?!”.

Wydawać by się mogło, że to pierwsza grupa, która powinna rozumieć.

Powiedziałem kiedyś, że za takie traktowanie drugiego człowieka powinno się wylatywać z domu szybciej niż za wódkę, bo kto ma zrozumieć, jeśli nie my. Denerwujemy się na nieczułość bogatych, a domownicy z Betlejem – choć sami przeszli podobną drogę – nie znajdują zrozumienia dla tych ludzi.

Ale to złożony problem. Można też zobaczyć w tym zachowaniu ukrytą niechęć do bolesnych i upokarzających wspomnień. Czasami przychodzi do nas człowiek, który nie trzeźwieje od tygodni i z którego alkohol paruje – a jeden z mieszkańców, który jest po terapii, mówi, że w nim to wyzwala wspomnienia i chęć napicia się, i on nie chce tego przeżywać.

Myślę jednak, że dobrze wszystkim robi obecność takiego brudnego, śmierdzącego człowieka w naszym pięknym domu, wśród kolorowych mozaik. To odświeża pamięć, a przecież na niej bazuje nadzieja.

Gości wita w Betlejem pan Włodek. Fizycznie nie ma go wśród nas, zmarł jakiś czas temu, ale jest jego pomnik.

Przyjęliśmy go tu, gdy miał sześćdziesiąt dwa lata. Spalił mu się dom, do nas trafił prosto po szpitalu, był w opłakanym stanie. Alkoholik, który od trzydziestu lat prowadził melinę i pił denaturat. Wyjaśniał mi, jak to pić, żeby się płuca nie zapaliły. W wieku dwudziestu lat stracił nogę – pociąg mu przejechał. Rodzice umarli, został sam. Taka kwintesencja nieszczęścia.


WŁODZIMIERZ MOSTOWIK

Czytaj także:
Zamiatał ulicę tak pięknie, jak nikt. Niezwykły pomnik bezdomnego i odmienionego alkoholika

Pewnego dnia poprosił, żebyśmy pojechali zobaczyć tamten dom. Bardzo to przeżywał, nie chciał wysiąść z auta. Poszliśmy więc w kilka osób, zebraliśmy trochę spalonych desek z sufitu i podłogi – tacy jesteśmy praktyczni – i z tego zrobiliśmy ikony na święta Bożego Narodzenia jako prezenty dla darczyńców i przyjaciół. Włodek też czyścił te deski z domu, w którym się urodził i przeżył dużą część swojego życia. Zobaczył, że z tego powstają piękne ikony.

Któregoś dnia przyszedł do mnie i powiedział coś, czego ja nie miałbym odwagi mu powiedzieć: „Wie ksiądz, może dobrze, że ten dom się spalił, bo gdyby nie pożar, dzisiaj już bym nie żył”. Doszedł sam do takiej mądrości i dostał łaskę trzeźwości, co było fenomenem, bo chlał na potęgę, destrukcyjnie. Nie było dla niego ratunku, a jednak się dźwignął.

Ile lat z wami mieszkał?

Mieszkał u nas siedem lat i odnalazł sens w prostym zajęciu, jakim jest zamiatanie ulicy. Codziennie rano po śniadaniu brał miotłę, wychodził przed dom i zamiatał naszą ulicę do późnego popołudnia. Mówiłem wtedy, że zredefiniował pojęcie bycia na ulicy, bo ta ulica stała się dla niego miejscem budowania wartości.

Sąsiedzi zawsze go chwalili, mówili, że nasza ulica nigdy nie była taka czysta, a on też lubił zagadać, zdjąć czapkę, ukłonić się i dalej zamiatać. Przez lata wkomponował się w krajobraz jak dęby, które stoją wzdłuż tej ulicy. Córeczka naszej sąsiadki nazwała Włodka panem Miotełką. Pytała: „Idziemy do pana Miotełki?”, bo Włodek zawsze był.

Podobno druga ksywa to człowiek Google Maps. Dlaczego?

Bo kiedy firma Google aktualizowała mapę, zawsze był na zdjęciu. Chociaż zmarł w maju 2016 r., do dziś jego zdjęcie jest w Google Maps. Śmiejemy się, że jak kolejny raz zaktualizują mapę, a on nadal będzie na zdjęciu, to będzie przyczynek do kanonizacji. Ale na razie ma pomnik. Jeszcze za jego życia żartowaliśmy, że jak umrze, nazwiemy ulicę jego imieniem, bo nikt wcześniej nie dbał o nią tak jak on.

Potem wszystkim go brakowało i pomyśleliśmy, że dobrze by było jakoś zachować pamięć o nim i o tym, co robił – stąd pomysł na pomnik. Potem pojawiły się wątpliwości – może jednak lepiej mural, bo pomnik z brązu będzie kosztowny – ale ogłosiliśmy narodową zbiórkę złomu szlachetnego i dość dużo uzbieraliśmy. Trochę sprzedaliśmy, trochę ludzie dołożyli.

Znalazł się też młody artysta, Konrad Koch, bardzo zdolny absolwent ASP w Krakowie, który świetnie oddał Włodka, kiedy ten odkłada na chwilę miotłę i zdejmuje czapkę, żeby przywitać wszystkich wchodzących do domu. Pomnik odsłonięto 25 maja 2018 r. Na odsłonięcie przyjechały bratanica i siostrzenica Włodka, które wiedziały tyle, że wujek był w jakimś przytułku dla bezdomnych.

Pewnie nie przypuszczały, że będzie miał pomnik.

Przy okazji odsłonięcia pomnika zorganizowaliśmy konferencję z dostojnymi gośćmi, mówcami takimi jak nasz biskup z Sosnowca Grzegorz Kaszak, abp Grzegorz Ryś, redaktor Zbigniew Nosowski, Jasiek Mela, Antonina Krzysztoń. Odbyły się ciekawe wystąpienia na temat: „Nie problem, lecz dar. Ubogi w Kościele i świecie”.

Ten pomnik stoi do dziś i jest znakiem nadziei. Ktoś powiedział: „Menelowi postawiliście pomnik”. Odpowiadam na to: „Tak, to prawda. Postawiliśmy pomnik menelowi, ale nawróconemu”. Kiedy Pan Jezus umierał, postawił pomnik dwóm przestępcom. Przez dwa tysiące lat ich wspominamy i nas inspirują w sztuce, w kulturze i w duchowości.

Były słowa krytyki, że przecież pieniądze można wydać inaczej, lepiej, niż stawiając pomnik, ale uważamy, że wartość tego pomnika jest nieoceniona. To przesłanie dla ludzi, którzy zostali przekreśleni przez społeczeństwo, uznani za kogoś, dla kogo już nie ma nadziei.

Kiedy dzieci wychowujące się w trudnych warunkach przyjechały tu z Rudy Śląskiej ze swoimi opiekunami, stojąc przy pomniku Włodka, opowiedziałem im historię Pana Miotełki, a one podeszły i przytuliły się do niego. Mnie to przekonuje, że ten pomnik nie jest do podziwiania, tylko do przywracania nadziei. Janek kiedyś powiedział, że to nie jest pomnik postawiony człowiekowi za coś – no bo czym on sobie na to zasłużył? To jest pomnik pomimo czegoś.

* Wspólnotę „Betlejem” tworzy środowisko ludzi skupionych wokół domu przy ul. Długiej 16 w Jaworznie: bezdomnych, ubogich, ich przyjaciół i wolontariuszy. W budynku po ponadstuletniej, dawnej szkole podstawowej mieszka obecnie 20 osób. Większość z nich ma za sobą bolesne doświadczenie bezdomności, uzależnienia, rozbitego małżeństwa, utraty wolności i odrzucenia. Żyją razem, by się wzajemnie wspierać, odzyskać nadzieję, odnajdywać cel i sens życia, służyć innym. 

**Fragment książki P. Zworskiego, ks. Mirosława Toszy, Dzisiaj w Betlejem, Esprit 2021; tytuł, lead, śródtytuły pochodzą od redakcji Aleteia.pl


WSPÓLNOTA HANNA, POMOC BEZDOMNYM

Czytaj także:
Oni doświadczają bezdomności, a my bierzemy ich sobie do serca. Wspólnota Hanna z Krakowa

Tags:
bezdomniksiądzpomoc
Modlitwa dnia
Dziś świętujemy...





Top 10
Zobacz więcej
Newsletter
Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail