Duchowy przywódca, społecznik, sportowiec. Powszechnie znany i szanowany. Autorytet i wzór. Jak to możliwe, że prowadził podwójne życie? Te oskarżenia to na pewno bezpodstawne pomówienia! Co jest źródłem kompromitacji autorytetów i czego zabrakło w ich życiorysach?
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Ludzie sławni (czy to lokalnie, czy globalnie) dzielą się na dwie grupy. Jedni cieszą się sławą nieprzemijającą. Drudzy mogą jedynie odliczać czas do… demaskacji. Może to dzięki technologii, dziś, częściej niż w przeszłości, na jaw wychodzą czarne karty z życiorysów znanych ludzi.
Jasne, że nikt nie jest doskonały, że każdy ma jakieś (przeważnie mało innym znane) słabości. A jednak szokują życiorysy osób, których doniosłe czyny są równie spektakularne jak zło, którego się dopuścili. Co jest u ludzi źródłem tak skrajnych różnic w tym co publiczne, a co prywatne? Jedną z wielu odpowiedzi może być szybki wzrost.
Szybki wzrost
Czasem to jest zbieg okoliczności. Dopisała pogoda i nastrój, akurat nie było lepszych, a zadanie pasowało jak ulał. Pojawiło się „okno pogodowe” na sukces i trochę przez przypadek ktoś znalazł się na fali. W szkole, drużynie czy pracy. Ktoś wskoczył wyżej, niż był na to przygotowany. Mechanizm wszędzie jest podobny.
W każdej społeczności są osoby wybijające się „na prowadzenie” (dzięki sobie lub dzięki innym), nie zawsze potrafiące z pozycji lidera ustąpić. Pragnienie za wszelką cenę utrzymania szybkiego „wzrostu” swojej pozycji może prowokować do chodzenia na kompromisy. Bo wszystko gra tak długo, jak długo wysokość budynku jest adekwatna do nośności fundamentów…
Prywatne zwycięstwo
Fundamentów nie widać. Możemy mijać setki ludzi, nie rozpoznając, którzy z nich cechują się wewnętrzną wielkością. A przecież to właśnie prywatne zwycięstwo nad swoimi słabościami jest punktem wyjścia do zwycięstwa w sferze publicznej.
Jeśli ścielę łóżko nie tylko wtedy, kiedy spodziewam się gości. Jeżeli mam poczucie własnej wartości bez względu na opinię innych. Jeśli potrafię przeżywać porażki i przykrości, bez topienia ich w używkach. Jeśli czynię dobro bez względu na to, czy inni patrzą. Siła do rzeczy wielkich buduje się w rzeczach małych – z jednym istotnym „ale”.
Upadek autorytetów
Mówili innym jak żyć, może byli wzorami do naśladowania. A równocześnie? Jeden donosił na przyjaciół. Inny wyżywał się na bezbronnych. Ktoś inny przywłaszczył sobie czyjś majątek. Dlaczego zabrakło im siły charakteru, żeby żyć tym, co sami głosili? Może i pełnili rolę większą od siebie, ale też ich autorytet nie wziął się zupełnie znikąd!
Tak, ale jest jedno „ale”. Wewnętrznej siły nie da się zbudować raz na zawsze. Ona jest jak mięsień. Nieużywana z czasem słabnie. Przekonanie o własnej wielkości usypia czujność. Łatwo wtedy zignorować drobne pęknięcia fundamentu. Łatwo uznać, że to, co w nas szlachetne, usprawiedliwia to, co nikczemne. Taki może być początek końca.
Sława nieprzemijająca
Potrzebuje o tym pamiętać każdy, kto chce zyskać nieprzemijającą sławę: w rodzinie lub na osiedlu, w pracy, szkole, mieście, kraju czy na świecie. Im bardziej budujesz w górę, tym więcej potrzebujesz budować w głąb. Nie raz na zawsze, ale każdego dnia.
Im poważniejsze zadania podejmujesz publicznie, tym mocniej potrzebujesz pracować nad wiernością własnym wartościom – każdego dnia. Im więcej od ciebie zależy spraw i ludzi, tym więcej potrzebujesz niezależności od spraw i ludzi. Bo bez zwycięstwa prywatnego, zwycięstwo publiczne nigdy nie będzie naprawdę wygrane.
Czytaj także:
Krótka historia o listwie w łazience i o tym, że mężczyźni (nie) zawsze wiedzą lepiej
Czytaj także:
Pozwól dziecku siedzieć godzinami przed komputerem. Ale nie zapomnij o trójpolówce!