separateurCreated with Sketch.

Woń świętości rozchodząca się z ciała siostry Lilii od Najświętszego Krzyża

purgatory, souls, nun
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Świadkowie są zgodni co do tego, że ciało sługi Bożej wydzielało niezwykły, jedyny w swoim rodzaju zapach, nazywany „wonią raju”.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

„Woń raju” – tak nazywano silny, niezwykle przyjemny zapach, jaki wydzielało ciało zakonnicy zmarłej w opinii świętości.

Sługa Boża Lilia Maria od Najświętszego Krzyża, w rzeczywistości Anna Maria Felice Bertarelli (1689-1773, urodzona i zmarła w Viterbo), była franciszkańską tercjarką oraz założycielką pięciu klasztorów we włoskich regionach Lacjum i Marchia. Opowiada o niej ks. Marcello Stanzione w książce „Profumi divini” („Boskie zapachy”).

Sługa Boża Lilia od Najświętszego Krzyża umarła z imieniem Jezus na ustach 12 lutego 1773 r., w piątek o godzinie 21.00, jak sama zapowiedziała.

Wszyscy świadkowie są zgodni co do tego, że jej ciało wydzielało niezwykły, jedyny w swoim rodzaju zapach. Ta charakterystyczna woń emanowała z niej również za życia.  Nie tylko nie przypominała ona żadnego znanego zapachu (niektórzy nazwą ją „wonią raju”), ale i zdradzała jej obecność w pobliżu.

Zapach był też na tyle silny i przyjemny, że wszelkie inne zapachy nikły. Nikomu nie udało się wyjaśnić, jak powstaje. Nie wiedziała także sama siostra Lilia Maria.

Siostra Maria Katarzyna, która bardzo dobrze ją znała, w czasie procesu diecezjalnego zeznała:

„Odnośnie do pytania Waszmości o nadprzyrodzone dary sługi Bożej, muszę dodać silny zapach, który wydzielała jej osoba. Była to woń tak słodka i miła, że nie potrafiłabym jej przyrównać do żadnej ziemskiej woni”.

 „Często – ciągnie siostra Maria Katarzyna - kiedy w czasie godzin milczenia rozmawiałyśmy w gronie sióstr albo w kuchni, albo w dormitorium, albo jeszcze gdzie indziej, czcigodna matka, która gorliwie nas pilnowała byśmy przestrzegały reguły, przychodziła po cichu nas upomnieć.

Ale zanim jeszcze przyszła, czując jej woń, ostrzegałam inne siostry, żeby zamilkły, bo idzie matka. Mówiły wtedy, że oszalałam, ale po chwili rzeczywiście zjawiała się czcigodna sługa Boża i upominała nas za nieprzestrzeganie nakazu milczenia”.

„Woń raju” emanująca z ciała siostry Lilii odczuwały również inne zakonnice. „Pewnego dnia, kiedy prałam koszulę, którą czcigodna matka zdjęła, ponieważ była bardzo przepocona – zeznała siostra Maria Katarzyna – wielce zdumiałam się zapachem, jaki wydzielała.

A spotkawszy siostrę Marię Julię od świętego Archanioła Rafała, poprosiłam, by powiedziała, czy i ona odczuwa ten niezwykły zapach. Ona również zdumiała się tą silną wonią czcigodnej matki”.

Zapach, jakie wydzielało ciało zakonnicy zmarłej w opinii świętości „ostatecznie czuły bardziej lub mniej także inne siostry, a i świeccy, którzy przychodzili ją odwiedzić, zdumiewali się tą wonią”.

Siostra Maria Hiacynta od św. Franciszka Ksawerego zeznała: „Zdaniem wszystkich starszych sióstr, ale i moim odnośnie do czasu, kiedy miałam z nią do czynienia, [matka] zachowała niewinność chrzcielną, nie popełniwszy żadnego grzechu ciężkiego, ani w pełni odczuwalnego grzechu powszedniego”.

„A na znak tego, według słów starszych sióstr, a szczególnie nieżyjącej już siostry Marii Angeliki od Narodzenia Pańskiego, która miała z nią do czynienia od czasów młodości aż do śmierci, kiedy szukano sługi Bożej w klasztorze, można ją było odnaleźć po silnej woni, jaką nieustannie wydzielała”.

Kiedy siostra Lilia Maria zachorowała i zbliżał się dla niej czas odejścia z tego świata, ten niewyjaśniony zapach wypełniał cały jej pokój.

„Kiedy w chorobie leżała w łóżku – wspomina siostra Maria Hiacynta – jej pokój był zawsze zamknięty. Okien prawie nie otwierano, a zasłona przy drzwiach była zawsze zaciągnięta. W środku było więc ciągle to samo powietrze. Trzeba też dodać, że siostra Maria Wiktoria, która się nią najczęściej opiekowała, zwykła jeść czosnek i cebulę”.

„Odwiedzali ją – kończy zakonnica – przeróżni ubodzy, nędznicy, więc powinna tam była panować duchota i odór. A mimo to w tym pokoju rozchodziła się przyjemna woń”.