Aleteia logoAleteia logoAleteia
sobota 20/04/2024 |
Św. Agnieszki z Montepulciano
Aleteia logo
Pod lupą
separateurCreated with Sketch.

Szczepić się jak… katolik

OSORNO

@muni_osorno

Brett Salkeld - 06.05.21

Moralne niuanse i medyczno-etyczne meandry wokół tematu szczepionek przeciwko COVID-19. Jak w tym wszystkim ma się odnaleźć katolik? Wyjaśnia Brett Salkeld – teolog rzymskokatolickiej archidiecezji Regina z południowej części Kanady.

UWAGA: Tekst zawiera szczegóły dotyczące fabuły serialu Dobre miejsce!

W trzecim sezonie serialu „Dobre miejsce” bohaterowie odkrywają, że w ciągu ostatnich 500 lat nikt tak naprawdę do tytułowego dobrego miejsca nie zawitał. Początkowo podejrzewając, że odpowiedzialne za to są demony złego miejsca, bohaterowie ostatecznie odkrywają, że wyjaśnienie problemu jest znacznie mniej perfidne, choć wcale nie pocieszające. Wydaje się, że współczesny świat stał się tak skomplikowany moralnie, że praktycznie każde działanie jest moralnie wątpliwe.

Na przykład, o ile w średniowieczu europejscy chłopi mogli jeść warzywa bez żadnych moralnych skrupułów, o tyle współcześni rolnicy jedząc warzywa, co samo w sobie jest pozornie nieszkodliwą czynnością, uwikłani są w sieć moralnych wyborów, których nie są w stanie sobie wyobrazić: Skąd pochodzą nasiona? Czy pracownicy, którzy sadzili, pielęgnowali i zbierali plony, byli sprawiedliwie traktowani? Jaki jest ślad węglowy transportu i magazynowania w chłodniach? Czy sieć supermarketów, która sprzedaje warzywa konsumentom wspiera finansowo moralnie wątpliwe lub nieetyczne przedsięwzięcia?

W serialu mamy do czynienia ze skądinąd śmiesznym, choć zupełnie niechrześcijańskim pomysłem, że do dobrego miejsca można wejść ciułając w trakcie ziemskiego życia punkty, a każde działanie dodaje coś lub odejmuje z uzbieranej dotąd puli. I tak, podczas gdy średniowieczny chłop mógł dostać 20 punktów za zjedzenie marchewki, współczesny człowiek traci za tę samą czynność tysiące punktów. Ktoś skonfrontowany z takim podejściem, a jednocześnie zaznajomiony z katolickim nauczaniem na temat współdziałania ze złem, mógłby chcieć krzyknąć do ekranu swojego telewizora: „My wiemy, jak to robić!”.

Współdziałanie ze złem?

Genialność serialowego dylematu polega jednak na tym, że instynktownie czujemy zarówno to, że współpraca ze złem jest niewłaściwa, jak i to, że głęboko niesprawiedliwe jest być osądzanym tak surowo za sprawy, nad którymi ma się tak niewielką kontrolę, czy o których nie ma się nawet w ogóle świadomości. Co w takiej sytuacji należy zrobić?

Częstą odruchową reakcją jest stwierdzenie, że współdziałanie ze złem nigdy nie jest moralnie dozwolone, a każda analiza moralna, która stara się wykazać, że jest inaczej, jest niczym innym jak udziałem w złu i moralnym lenistwem; krótko mówiąc, to usprawiedliwianie się. Taka reakcja ujawniła się ostatnio w kilku popularnych wypowiedziach w mediach społecznościowych na deklaracje poszczególnych biskupów katolickich, Konferencji Episkopatu USA, różnych instytutów etycznych pro-life, a ostatnio Kongregacji Nauki Wiary, że dwie pierwsze szczepionki na COVID-19, wyprodukowane przez firmy Pfizer i Moderna, nie stanowią dla katolików żadnej realnej przeszkody moralnej.

Kłopot z twierdzeniem, że współpraca ze złem nigdy nie jest dozwolona, polega na tym, że nikt tak naprawdę w to konsekwentnie nie wierzy. Każdy z nas współpracuje ze złem na co dzień. I bardzo niewielu z nas nie może z tego powodu spać. Współpracujemy ze złem, kiedy robimy zakupy, głosujemy, inwestujemy, oglądamy filmy, płacimy podatki i udzielamy się na portalach społecznościowych. Możemy nawet współpracować ze złem oddając odpady do recyklingu!

Czy powinniśmy tracić przez to sen? Od czasu do czasu, tak. Ale w większości przypadków – nie. Co oznacza, że niektóre z tych przypadków współpracy ze złem nie są dopuszczalne, choć zdecydowana większość jest. Jak możemy odróżnić te przypadki? Katolickie nauczanie na ten temat brzmi bardzo poważnie i abstrakcyjnie, jednak starannie i precyzyjnie wyjaśnia to, co większość z nas pojmuje intuicyjnie, a mianowicie, że współpraca ze złem jest generalnie niewłaściwa, lecz pewne przypadki takiego współdziałania mogą być w pewnych okolicznościach usprawiedliwione, a nawet nieuniknione.

Niebezpośrednie materialne współdziałanie ze złem

Na początek wskażmy, że zgodnie z nauczaniem katolickim, istnieje tylko jedna kategoria współpracy ze złem, która jest kiedykolwiek dopuszczalna. I nawet takie przypadki, znane jako „niebezpośrednie materialne współdziałanie ze złem”, mogą być usprawiedliwione wyłącznie istotnymi powodami. Jeśli brzmi to bardzo technicznie, mądrość ludowa ujmuje to podstawowe założenie poprzez koncepcję „mniejszego zła”.

Niebezpośrednia materialna współpraca ze złem ma dwie podstawowe cechy wyróżniające. Po pierwsze, jest materialna. Oznacza to, że współpracujący podmiot nie ma zamiaru popełnić zła, z którym współdziała. Mogę głosować na kogoś, kto będzie czynił jakieś zło, którego ja nie zamierzam. Albo mogę dać komuś pieniądze, płacąc mu pensję, kupując jego produkt lub dając jałmużnę, nie planując zła, które uczyni za te pieniądze. To jest współpraca materialna. Gdybym jednak zagłosował na kogoś, kto uczyni zło, które popieram i którego pragnę, albo dał komuś pieniądze wiedząc, że obdarowany wyda je w zły sposób, byłaby to współpraca formalna, która nigdy nie jest dopuszczalna.

Po drugie, współdziałanie to jest niebezpośrednie. Oznacza to w praktyce, że dane działanie nie prowadzi bezpośrednio do popełnienia zła. Gdyby do tego prowadziło, byłoby właśnie współudziałem bezpośrednim. Linie podziału są nieco mało czytelne i etycy spierają się o to, czy dane działanie jest dalekim, czy bezpośrednim współdziałaniem w złu. Dzieje się tak dlatego, że współdziałanie takie rzadko kiedy jest wyłącznie dalekie czy bezpośrednie, może zaś być w większym lub mniejszym stopniu niebezpośrednie (i, odpowiednio, w większym lub mniejszym stopniu bezpośrednie). I choć mamy nadal do czynienia ze ścisłym rozróżnieniem, określenie go w tym czy innym trudnym przypadku może wymagać znacznej wiedzy specjalistycznej. Nie powinno to odwracać naszej uwagi od faktu, że w ogromnej większości przypadków etycy zgadzają się co do tego, czy dany akt współdziałania ze złem jest czy nie jest bezpośredni.

Jednak bardzo istotny jest fakt, że współdziałanie ze złem niebezpośrednie i pośrednie istnieje w pewnego rodzaju spektrum zachowań (aczkolwiek z wyraźną linią podziału pośrodku). Oznacza to, że akty współpracy niebezpośredniej, zgodnie z definicją, mogą być mniej lub bardziej bezpośrednie. A ponieważ niebezpośrednia materialna współpraca ze złem nie jest usprawiedliwiona w każdym przypadku, lecz musi być uzasadniona istotnymi powodami, stopień oddalenia naszych działań od zła ma tu najistotniejsze znaczenie. Im bardziej niebezpośrednie współdziałanie w złu, tym niższe wymagania co do uzasadnienia przesłanek. Bardziej bezpośrednie współdziałanie, choć wciąż możliwe do usprawiedliwienia, wymaga spełnienia bardziej wyśrubowanych warunków.

Nauczanie Kościoła odnośnie szczepionek firm Pfizer i Moderna

Dochodzimy teraz do dwóch pierwszych szczepionek, które okazały się bezpieczne i skuteczne w testach trzeciej fazy. Zostały zaakceptowane do użycia w coraz większej liczbie krajów, zaczęły być rozprowadzane i podawane, a ich stosowanie jest uważane przez przytłaczającą większość katolickich etyków i biskupów za jednoznacznie usprawiedliwione. Skąd wzięła się ta ocena?

Zdecydowanie nie jest tak, jak fałszywie twierdzi wielu odrzucających stanowisko Kościoła, że nauczanie Kościoła dopuszcza szczepionki, w których testowaniu, ale nie w produkcji, wykorzystuje się „abortowane komórki płodów ludzkich”. Takie fałszywe ujęcie sprawy sprawia, że nauczanie Kościoła wygląda na arbitralne i niespójne. Pomijając jednak fakt, że terminy takie jak „abortowane komórki płodowe” są mylące (do czego jeszcze wrócimy), trzeba powiedzieć, że zgodnie z nauczaniem Kościoła oba rodzaje szczepionek stanowią niebezpośredni materialny współudział w złu.

Tak więc użycie każdej szczepionki może być usprawiedliwione pod warunkiem podania istotnych przesłanek. Zauważyć należy, że wydana ostatnio przez Kongregację Doktryny Wiary nota dotyczącą moralnej oceny korzystania z niektórych szczepionek przeciw COVID-19 nie wprowadza rozróżnienia szczepionek, stwierdzając jedynie co następuje:

“Kiedy niebudzące etycznych wątpliwości szczepionki przeciw COVID-19 nie są dostępne … moralnie akceptowalne jest korzystanie ze szczepionek, które wykorzystywały linie komórek z abortowanych płodów ludzkich na etapie badań i produkcji (§2)”.

Należy jednak dokonać pewnego rozróżnienia. Istotne nie jest to, że testowanie jest OK, a produkcja nie, ale to, że testowanie jest bardziej odległą formą współpracy ze złem niż produkcja. Testowanie stawia poprzeczkę niżej, jeśli chodzi o istotne przesłanki konieczne do usprawiedliwienia użycia. Ale, jak jasno wynika z odpowiedzi watykańskiej Kongregacji, światowa pandemia powodująca śmierć blisko dwóch milionów ludzi i poważne choroby dziesiątek milionów innych ludzi usprawiedliwia również użycie szczepionek, w których produkcji wykorzystano linie komórkowe pochodzące z tkanki płodowej.

Pozwolę sobie jednak dodać jedno zastrzeżenie. Istnienie i dostępność bezpiecznych i skutecznych szczepionek, które są mniej problematyczne moralnie, tzn. tych, w których wykorzystano linie komórek pozyskiwane z abortowanych płodów ludzkich jedynie w testach, podnosi poprzeczkę etyczną dla innych szczepionek. Innymi słowy, istotne przesłanki niezbędne do zastosowania mniej etycznych alternatyw są odpowiednio wyższe, gdy istnieją bardziej etyczne opcje. I tak, mając możliwość wyboru (choć pamiętajmy, że często biedni mają tu najmniejszą swobodę działania), należy opowiedzieć się za opcją mniej kontrowersyjną. I choć pierwsze zaaprobowane do użycia szczepionki nie są całkiem „etycznie nienaganne”, katolicy powinni być wdzięczni, że i tak są znacznie mniej problematyczne, niż mogłyby być.

Jak bardzo kontrowersyjne są te szczepionki? O jak bardzo niebezpośrednim współdziałaniu ze złem tu mówimy? Katolicki etyk i ksiądz legionista Matthew Schneider pisze:

“Mówiąc o stopniu niebezpośredniości, musimy przyjrzeć się poszczególnym etapom cyklu. Po pierwsze, aborcja lub poronienie [trwają dyskusje na temat tego, czy płód, z którego tkanki wyprodukowano linię komórkową, został w rzeczywistości usunięty] nie zostały dokonane na potrzeby linii komórkowej, lecz miały miejsce tak czy inaczej. Po drugie, komórki nie zostały stworzone na potrzeby danego eksperymentu, ale istniały już wcześniej. Po trzecie, był to test szczepionki, nie zaś jej produkcja. Po czwarte, w jednym teście przeprowadzonym przez każdą z firm nie użyto nawet bezpośrednio HEK293 [linia komórkowa, o której mowa], ale użyto myszy zmodyfikowanej z HEK293 w celu wytworzenia ludzkich, a nie mysich białek wyściółki płuc”.

Zauważmy, że pierwsze dwa kroki, o których wspomina etyk, miałyby również zastosowanie do szczepionek, które wykorzystują te linie komórkowe w produkcji. Odróżniają je od siebie krok trzeci i czwarty.

Wszystkie powyższe stwierdzenia powinny pomóc nam zrozumieć, dlaczego Kongregacja Doktryny Wiary stwierdza, że szczepionki „mogą być wykorzystane w dobrej wierze, ze świadomością, iż wykorzystanie takich szczepionek nie stanowi formalnego współuczestnictwa w aborcji, z której pozyskano komórki do produkcji tych szczepionek (§3)”. Nie jest tak, że nie ma żadnego współdziałania ze złem, lecz jest ono bardzo odległe. Kongregacja Doktryny Wiary nazywa je „pasywnym materialnym współdziałaniem (§3)”. Jak wskazuje o. Schneider, zaszczepienie się jest o wiele bardziej niebezpośrednim współdziałaniem ze złem, aniżeli zakup produktów firm wspierających organizację Planned Parenthood podejmowany z bardziej istotnych przesłanek.

Kiedy zrozumiemy zarówno przedmiotowe procesy naukowe (które bardzo słabo oddają przesadzone i prowokacyjne sformułowania w rodzaju „wyprodukowano z części ciała abortowanych dzieci”), jak i ramy etyczne, których Kościół używa do oceny takich spraw, staje się jasne, dlaczego osoby posiadające odpowiednią wiedzę mówią jednym głosem. Stopień niebezpośredniości współdziałania ze złem jest więc duży, a wymóg zaistnienia istotnych przesłanek zostałby spełniony z łatwością przez choroby znacznie mniej wyniszczające niż COVID-19.

Niemniej jednak z pewnością istnieje duża możliwość nieporozumień. Obowiązkiem tych, którzy mają autorytet i doświadczenie w nauczaniu jest zapewnienie jak największej jasności w tych kwestiach. Zbadajmy po kolei te potencjalne nieporozumienia.

Potencjalne nieporozumienie: „Aborcja to nic wielkiego”

Niektórzy katolicy wyrazili obawę, że aprobata Kościoła dla tych szczepionek, nawet jeśli rachunek moralny jest pozytywny, może mieć niezamierzony skutek w postaci wrażenia, że aborcja nie jest w rzeczywistości tak poważnie niemoralna, jak Kościół zawsze utrzymywał. Obawy te są uzasadnione, wobec czego Kongregacja Doktryny Wiary wykazała w przyjętej nocie, iż „akceptowanie stosowania takich szczepionek nie oznacza i nie powinno w żaden sposób sugerować, że istnieje moralne poparcie dla stosowania linii komórkowych pochodzących z abortowanych płodów (§4)”.

Są tacy, którzy wyobrażają sobie, że Kościół musiał sprzeniewierzyć się swoim przekonaniom na temat aborcji, aby dojść do politycznie koniecznego wniosku, że te szczepionki są dopuszczalne. Być może znamienne jest to, że w tej grupie znajdują się ludzie, którzy uważają, że Kościół wcześniej oszukiwał wiernych oraz inni, którzy uważają stanowisko Kościoła za obrzydliwość. Ta grupa ludzi z pewnością musi usłyszeć, że Kościół nieprzerwanie naucza tego, czego nauczał od zawsze na temat aborcji i że zatwierdzenie tych szczepionek jest całkowicie zgodne z tradycją etycznej refleksji Kościoła nad przedmiotowymi kwestiami.

O ironio, język, którym posługują się osoby wyrażające powyższe wątpliwości, że przez akceptację szczepionek Kościół porzucił obronę nienarodzonych często stwarza problem, który osoby te słusznie zauważają. Ponieważ w pierwszej kolejności ludzie ci są sceptycznie nastawieni do szczepionek, kusi ich, by w opisach testów i produkcji szczepionek używać obrazowego języka, aby współudział w złu wydawał się znacznie bardziej bezpośredni niż w rzeczywistości i stąd niedopuszczalny.

Jednak mówienie o szczepionkach wykonanych z części ciała lub o obecności DNA abortowanych dzieci (co jest po prostu niemożliwe w przypadku szczepionek mRNA, które nie zawierają żadnego DNA) paradoksalnie sprawia, że brzmi to tak, jakby aprobata Kościoła dla tych szczepionek faktycznie ignorowała znaczenie aborcji. Nie możemy dezawuować wyników zdrowego etycznego rozumowania z powodu nieprawidłowej jego interpretacji. Musimy jednak być bardzo ostrożni co do sposobu mówienia o tej kwestii. Tym, czego najbardziej potrzeba, by złagodzić wrażenie, że Kościół zaniedbuje swój obowiązek przemawiania w imieniu nienarodzonych, nie jest nieuczciwy i prowokujący język, a raczej klarowność, wyważenie i precyzja. Ci, którzy wybierają przesadzoną i niedokładną retorykę próbując podkreślić znaczenie aborcji, sami przyczyniają się do zamieszania, które rzekomo próbują wyjaśnić.

Potencjalne nieporozumienie: szczepionki bardziej etyczne?

Inna wyrażona obawa dotyczy tego, że aprobata Kościoła dla dwóch pierwszych szczepionek, jakkolwiek z technicznego punktu widzenia poprawna, jest nierozważna, ponieważ odwiedzie naukowców i rządy od badań i testów koniecznych do opracowania szczepionek w stu procentach akceptowalnych etycznie. Takie głosy sugerują, że tym, czego Kościół teraz potrzebuje, nie jest aprobata niedoskonałych szczepionek, ale głośne wezwania do opracowania szczepionek etycznych.

Z pewnością Kościół musi nadal głośno domagać się etycznych szczepionek. Taki jest też cel noty Kongregacji Doktryny Wiary, która stwierdza: „Zarówno firmy farmaceutyczne, jak i rządowe agencje zdrowia są zatem zachęcane do produkowania, zatwierdzenia, dystrybucji i zaoferowania etycznie akceptowanych szczepionek, które nie rodzą problemów sumienia dla personelu medycznego bądź osób mających przyjąć szczepionki (§4)”.

Jednak sugestia, żeby kwestia aprobaty dla tej czy innej szczepionki zeszła na dalszy plan zawodzi głównie z powodu niepraktyczności. Po pierwsze, Kościół nie może tak po prostu porzucić swojego obowiązku mówienia o dopuszczalności przyjmowania jedynych dwóch bezpiecznych, skutecznych i dostępnych szczepionek w samym środku światowej pandemii. Stanowiłoby to niewybaczalne zaniedbanie obowiązków.

Po drugie, zarzut ten nie uwzględnia czasu, jaki potrzeba do opracowania szczepionki. Faktem jest, że obecnie trwają prace nad dziesiątkami szczepionek, a wiele z nich nie wykorzystywało linii komórkowych pochodzących z abortowanych płodów ludzkich podczas testowania lub produkcji. Jest to w znacznej mierze spowodowane konsekwentnym nauczaniem i orędownictwem Kościoła i jego sojuszników w tej kwestii przez dziesięciolecia. Twórcy szczepionek nie zaprzestaną teraz swojej pracy, ponieważ Kościół powiedział, że stosowanie dwóch pierwszych szczepionek jest usprawiedliwione. Taka aprobata nie skłoni też rządów do odrzucenia którejkolwiek ze szczepionek, jeśli okażą się bezpieczne i skuteczne. Módlmy się wszyscy o sukces tych szczepionek i promujmy je, jeśli okażą się skuteczne, i reagujmy na cierpienia i zgony spowodowane przez obecną pandemię, nie odmawiając zatwierdzenia szczepionek, których użycie jest wyraźnie usprawiedliwione.

Potencjalne nieporozumienie: czy odmowa przyjęcia takich szczepionek stanowi sprzeciw wobec nauczania Kościoła?

Niedawno opublikowana nota Kongregacji Doktryny Wiary jasno wykazuje, że katolicy mogą odmówić użycia tych czy innych szczepionek powołując się na kwestie sumienia. Możliwość odmowy nie jest równoznaczna z jej wprowadzeniem obligatoryjnym. Kongregacja przypomina nam w dokumencie, że pozostajemy odpowiedzialni za siebie nawzajem i że osoby odmawiające przyjęcia szczepionki winny w swoich działaniach przyjąć odpowiedzialność za ochronę osób w ich otoczeniu szczególnie narażonych na infekcję.

Jednym słowem – odmowa przyjęcia szczepionki jako niezgodna z czyimś sumieniem nie jest sprzeciwem wobec nauczania Kościoła. Jednak nauczanie, że inni katolicy także muszą odmówić przyjęcia szczepionki już takim sprzeciwem wobec Kościoła jest. Jest nawet czymś więcej, a mianowicie zgorszeniem dla innych.

Jeśli ktoś uważa, że jego sumienie jest istotniejsze od nauczania Kościoła, nie jest to grzech, lecz wiąże się z pewnymi zobowiązaniami. Nawet jeśli nie jesteśmy w stanie zmusić się do uwierzenia w rzeczy, w które nie wierzymy lub do akceptacji nieprzekonujących argumentów (wystarczy spróbować), musimy uczciwie starać się zrozumieć nauczanie Kościoła i zachować otwartość na poznanie czegoś, co zmieni nasze zdanie. Wymaga to ducha otwartości i ciekawości, a nie kłótliwości i konfrontacji. Ponadto nie wolno nam wykorzystywać naszych platform do dyskredytowania nauczania Kościoła, a tym bardziej do przedstawiania go innym w złym świetle. Powinniśmy raczej pokornie i dyskretnie szukać wyjaśnień i zrozumienia. Jest bardzo możliwe, że nasze szczere pytania pomogą Kościołowi czegoś się nauczyć, ale o wiele bardziej prawdopodobne jest, że to my sami będziemy musieli się czegoś nauczyć.

Publiczne potępianie lub odrzucanie nauczania Kościoła, czy to przez przeinaczanie go, lekceważenie, wyśmiewanie samego Kościoła lub jego przedstawicieli, czy też uczenie innych, że nie mogą przestrzegać danego nauczania jest powodowaniem skandalu, niszczeniem jedności Ciała Chrystusa i narażaniem na szwank misji Kościoła w świecie. Jest to, krótko mówiąc, śmiertelnie poważna kwestia. Niemało katolickich osobistości mediów społecznościowych powinno szybko dokonać poważnego rachunku sumienia w tym względzie.

Potencjalne nieporozumienie: czy szczepionka jest naprawdę konieczna?

Warto zauważyć, że zdecydowana większość naszych moralnych kalkulacji w tej kwestii dotyczy stopnia bezpośredniości współdziałania w złu. Wydaje się to rozsądne, jeśli weźmiemy pod uwagę, że ludność wie o wiele więcej o zniszczeniach spowodowanych przez COVID-19 niż o stopniu współdziałania w złu związanym z testowaniem i produkcją szczepionek. Ważne jest jednak, aby zdać sobie sprawę, że moralna kalkulacja musi objąć również kwestię „istotnych przesłanek”.

Podczas gdy może się wydawać, że powinno wystarczyć powołać się na światową pandemię, ważne jest, aby zdać sobie sprawę, że wiele osób mających pytania dotyczące nauczania Kościoła w tej sprawie nie jest przekonanych o powadze pandemii. Na ogół przybiera to formę podkreślania stosunkowo niskiej śmiertelności COVID-19 wśród osób młodych i zdrowych.

Jednakże liczba zgonów nie jest dobrym wskaźnikiem znaczeznia pandemii z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, znacznie więcej osób ciężko choruje niż umiera, a wiele z tych, którzy zachorują, zmaga się z długotrwałymi powikłaniami, które zaledwie zaczynamy rozumieć. Skutki wirusa wykraczają daleko poza liczbę zgonów. Szczepimy się przeciwko grypie, ponieważ zachorowanie na grypę przez tydzień jest dla wielu z nas ogromnym utrudnieniem i ponadto stanowi poważne zagrożenie dla niektórych z nas. Choroba nie musi zabijać, aby mieć poważny negatywny wpływ. Nawet biorąc pod uwagę skutki ekonomiczne hospitalizacji, utratę pracy i inne rodzaje negatywnych zjawisk ubocznych, COVID-19 jest bardzo poważną chorobą dla wielu, nawet jeśli u pewnych osób przebiega bezobjawowo.

Po drugie, istnieje epidemiologiczny paradoks polegający na tym, że niskie wskaźniki śmiertelności w przypadku COVID-19 są w dużej mierze tym, co sprawia, że choroba jest tak śmiertelna. Wirusy o bardzo wysokiej śmiertelności zazwyczaj wypalają się zanim opanują cały świat. To właśnie niska śmiertelność COVID-19 wśród młodych, zdrowych i mobilnych osób doprowadziła do dramatycznego rozprzestrzeniania się infekcji, a tym samym do ogromnej liczby zgonów. A fakt, że żniwo śmierci jest tak duże, i to pomimo masowej mobilizacji społecznej mającej na celu ograniczenie rozprzestrzeniania się pandemii mówi nam, jak bardzo śmiercionośny to wirus.

Co więcej, niezależnie od tego, jak niska wydaje się śmiertelność niektórym z nas, inni będą uważać ją za dość wysoką. Najprostszym, a być może jedynym sposobem na rzeczywistą ochronę najbardziej narażonych osób jest drastyczne ograniczenie występowania wirusa w całej populacji. Nie da się tego zrobić bez szczepionek.

Wreszcie, fakt, że najbardziej rozpowszechniona obecnie wersja wirusa SARS-CoV-2 ma niski wskaźnik śmiertelności, nie gwarantuje, że każda przyszła wersja będzie taka sama. Duża liczba wirusów istniejących na świecie oznacza, że mutacje zachodzą nieustannie i, jak widzimy, coraz większej liczbie zmutowanych wirusów udaje się przetrwać i rozmnażać. Z każdą udaną mutacją pojawia się możliwość powstania bardziej zabójczej wersji wirusa lub takiej, na którą nasze szczepionki są mniej skuteczne. Zmniejszenie występowania wirusa w populacji ogólnej za pomocą szczepionek jest nie tylko najlepszym sposobem ochrony osób szczególnie narażonych. Jest to również nasz najlepszy sposób na zabezpieczenie się przed kolejnymi falami bardziej zjadliwego koronawirusa.

Potencjalne nieporozumienie: czy akceptacja szczepionek jest równoznaczna z usprawiedliwieniem aborcji?

Ostatnia obawa zgłaszana przez tych, którzy mają wątpliwości co do aprobaty Kościoła dla szczepionek, dotyczy tego, że nauczanie, iż stosowanie szczepionek jest uzasadnione, wydaje się usprawiedliwiać aborcję. Nota Kongregacji Doktryny Wiary zajmuje się także tą kwestią:

Należy jednak podkreślić, że moralnie dozwolone stosowanie tego typu szczepionek w szczególnie uzasadnionych warunkach, nie stanowi samo w sobie legitymizacji, nawet pośredniej, praktyki aborcyjnej i w sposób naturalny zakłada sprzeciw wobec tej praktyki ze strony osób stosujących te szczepionki (§3).

Tu nasz język musi być szczególnie precyzyjny. Możemy jedynie twierdzić, że usprawiedliwione jest korzystanie z szczepionek, nigdy zaś nie jest usprawiedliwiona aborcja. W rzeczywistości, jedynym powodem, dla którego wymagane jest uzasadnienie dla korzystania ze szczepionek jest fakt, że aborcji nie wolno nigdy usprawiedliwiać. To samo dotyczy wykorzystania linii komórek płodów ludzkich pozyskanych z aborcji do stworzenia i produkcji szczepionek. Gdyby usprawiedliwione było wykorzystanie tychże linii komórek, nie potrzeba byłoby usprawiedliwiać użycia szczepionek wyprodukowanych z ich pomocą.

Pomyślmy o tym jak o łańcuchu przyczynowo-skutkowym: jeśli aborcja była uzasadniona, to testowanie (lub produkcja) nie wymaga uzasadnienia, podobnie jak użycie szczepionki. Ale jeśli założymy, że aborcja nigdy nie jest usprawiedliwiona, ale że testowanie jest usprawiedliwione, to nadal nie musimy usprawiedliwiać użycia szczepionki. Użycie szczepionki wymaga usprawiedliwienia jedynie dlatego,że środki, takie jak aborcja oraz wykorzystania linii komórek pozyskanych z nienarodzonych dzieci nigdy nie usprawiedliwiają celu, dla którego zostały użyte, bez względu na to, jak szczytny byłby ten cel.

Tags:
Informacje na temat szczepionek przeciwko COVID-19koronawirusmedycyna
Modlitwa dnia
Dziś świętujemy...





Top 10
Zobacz więcej
Newsletter
Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail