Aleteia logoAleteia logoAleteia
sobota 20/04/2024 |
Św. Agnieszki z Montepulciano
Aleteia logo
Duchowość
separateurCreated with Sketch.

Beatyfikacja o. Jordana. „Nie spocznijcie, aż wszyscy Jezusa Zbawiciela poznają, pokochają i będą Mu służyć!”

FRANCISZEK MARIA JORDAN

MONKPRESS/East News

Małgorzata Bilska - 15.05.21

W „Dzienniku duchowym” napisał: „Dopóki jest na świecie jeszcze jeden człowiek, który nie zna Boga i nie kocha Go ponad wszystko, nie możesz ani chwili spocząć”.

Z o. dr. Józefem Tarnówką SDS – salwatorianinem, pracownikiem naukowym, wykładowcą, rekolekcjonistą, tłumaczem „Dziennika duchowego” o. Franciszka Marii od Krzyża Jordana, założyciela zgromadzenia rozmawia Małgorzata Bilska.

Powołanie ojca Jordana

Małgorzata Bilska: Beatyfikacja ojca Jordana jest bardzo ważnym wydarzeniem dla członków waszej rodziny zakonnej, ale też inspiracją dla wszystkich członków Kościoła. Jakim był człowiekiem? Czy „wyssał świętość z mlekiem matki” – jak czasem głoszą pobożne legendy?

O. prof. Józef Tarnówka: Z mlekiem matki można wyssać wiele rzeczy niezbędnych dla zdrowego rozwoju, ale na pewno nie świętość… Rodzina, w której 16 czerwca 1848 roku przyszedł na świat ojciec Jordan, była bardzo biedna, a przy tym zaniedbana religijnie.

Mimo tego jego rodzice starali się wyjść naprzeciw swoim podstawowym obowiązkom wychowawczo-religijnym, w czym wspierał ich proboszcz parafii (w wioseczce w diecezji fryburskiej). Jan Chrzciciel, bo tak dano ojcu Jordanowi na imię, został ochrzczony w rodzinie w pełni chrześcijańskiej.

Niestety bieda i nieszczęśliwy wypadek ojca zmusiły Jordana do podjęcia pracy zarobkowej tuż po ukończeniu szkoły podstawowej. Nie zarabiał wiele, ale dzięki temu pomagał rodzinie. Wcześnie zaczął uczyć się rzemiosła, potem praktykował jako wędrowny czeladnik malarski.

Podobno powołanie kapłańskie pojawiło się w nim nagle, po przyjęciu I Komunii Świętej. Rzeczywiście było to aż tak niezwykłe przeżycie?

Pierwsza Komunia była dla niego wielkim wydarzeniem, choć w czasie uroczystości zachowywał się dość niesfornie! Później tłumaczył, że widział białego gołębia fruwającego w kościele nad jego głową…

Od momentu przyjęcia tego sakramentu jego życie religijne mocno się zmieniło. Często przystępował do Komunii Świętej, dłużej się modlił. Szukał samotności. Czy właśnie wtedy pojawiła się myśl o powołaniu? Tego nie wiemy. Na pewno wraz z duchowym rozwojem dojrzewało w nim pragnienie bycia księdzem.

Na przeszkodzie stała jednak trudna sytuacja finansowa, która uniemożliwiła mu naukę. Nie mógł podjąć studiów, a te były warunkiem dopuszczenia do święceń.

Dojrzewanie do decyzji

Dziś nauka jest darmowa, obowiązkowa. Młodzież boryka się z innymi problemami, u których podłoża leżą wartości postmaterialne. Szuka autentyczności – i tego oczekuje od autorytetów. Chce być sobą wiedząc, że wiążą się z tym błędy, grzechy i upadki. Jan Chrzciciel żył w innych czasach. Z drugiej strony, gdy już udało mu się pokonać bariery finansowe, wcale nie był wzorem ucznia, co sprawia, że może być bliski współczesnej młodzieży.

Egzamin do gimnazjum (w Konstancji) zdał mając 22 lata, będąc już dorosłym mężczyzną. Pomogli mu w tym zaprzyjaźnieni księża z sąsiedniej parafii. Uczyli go za darmo. Cztery lata późnej przystąpił do egzaminu dojrzałości. Miał niesamowity talent do języków obcych, co mocno kontrastowało z zupełnym brakiem zdolności w dziedzinie nauk ścisłych.

Na egzaminie maturalnym z matematyki nie przyjął ściąg od kolegów i nie wypadł dobrze. Do pracy dołączył natomiast wypracowanie w ośmiu językach o treści „Elektry” Eurypidesa oraz z językoznawstwa w czterech językach. To mu umożliwiło zaliczenie matury! Rozpoczął studia filologiczne i teologiczne na uniwersytecie we Fryburgu.

Pilność i przygotowanie merytoryczne pozwoliły mu ukończyć studia z najlepszymi ocenami. Ponieważ seminarium duchowne zostało wtedy zamknięte przez władze państwowe, które starały się wszelkimi sposobami ograniczyć wpływy Kościoła (był to czas tzw. Kulturkampfu), otrzymał jeszcze tylko przygotowanie pastoralne w St. Peter niedaleko Fryburga.

W wieku 30 lat przyjął święcenia kapłańskie. Z powodu polityki Kulturkampfu nie mógł podjąć pracy duszpasterskiej w swojej diecezji. Był niesamowicie utalentowanym poliglotą, dlatego biskup skierował go na studia filologiczne do Rzymu.

Ojciec analizował problem dojrzewania człowieka do życiowych decyzji, a wybór kapłaństwa jest jedną z nich. Jak wyglądała „droga decyzyjna” tego błogosławionego i świadka wiary?

Wielu salwatoriańskich badaczy starało się odpowiedzieć na pytanie o to, co skłoniło ojca Jordana do wyboru drogi świadka Chrystusa. Ten problem składa się z dwóch elementów. Pierwszy dotyczy powołania kapłańskiego. Ojciec Jordan był go pewny od początku nauki w gimnazjum. Nie miał oporów czy większych wątpliwości. Świadczą o tym jego zapiski w „Dzienniku duchowym” – wiemy z nich, że nasz założyciel „rozmawiał” z Bogiem o swojej duszy.

W dniu święceń napisał zdanie: „Panie Jezu Chryste, chcę i postanawiam przyjąć święcenia kapłańskie ku Twojej chwale i ku zbawieniu dusz”. To było dla niego zupełnie oczywiste. Pomoc, jaką otrzymał w okresie przygotowania do święceń tylko go w powołaniu utwierdziła.

Założyciel salwatorianów i salwatorianek

Pan Bóg wpisał w to powołanie kolejne zadanie: założenie zakonów. Tu już mamy intensywny proces rozeznawania i odkrywania zasięgu powołania… Co miało na nie największy wpływ? Może podróż na Bliski Wschód z misją Kongregacji Rozkrzewienia Wiary? A może niepewna sytuacja Kościoła katolickiego we własnej ojczyźnie? Lub doświadczenia zebrane w krajach, po których podróżował?

Na pewno ojciec Jordan był dojrzały duchowo. Dojrzewanie zawsze jest długim procesem, trwa całe życie. W osiągnięciu tej cnoty pomagały mu zarówno podejmowane decyzje, jak i łaski od Boga. Przyjmował je wszystkie, choć czasem wydawały mu się krzyżami… Dlatego wybrał imię zakonne: Franciszek od Krzyża.

A dlaczego jego zgromadzenie nosi nazwę „Towarzystwo Boskiego Zbawiciela”?

Krzyż Chrystusa jest znakiem Bożej miłości – więc i znakiem zbawienia. Nasz założyciel, natchniony Duchem Świętym, w trosce o zbawienie wszystkich ludzi pragnął im zanieść Dobrą Nowinę: Jezus jest naszym Zbawicielem! Był poruszony słowami Jezusa znanymi z Ewangelii: „A to jest życie wieczne, aby poznali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa” (J 17,3).

Obecna nazwa zgromadzenia nie była natomiast pierwszą. Ojciec Jordan trzy razy ją zmieniał, gdyż Stolica Apostolska miała zastrzeżenia. Oficjalna i pełna nazwa zakonu to: Societas Divini Salvatoris (SDS), w polskim tłumaczeniu: Towarzystwo Boskiego Zbawiciela, salwatorianie. Zgromadzenie żeńskie nazywa się Sorores Divini Salvatoris (SDS), Zgromadzenie Sióstr Boskiego Zbawiciela – siostry salwatorianki.

W tym roku mijają 173 lata od śmierci ojca Jordana. Ilu salwatorianów i salwatorianek realizuje duchowość, charyzmat i misję założyciela?

Salwatorianów jest około 1200, salwatorianek – około 1000 i ponad 300 świeckich żyjących tą duchowością. Żyjemy celem wyznaczonym przez ojca Jordana. W „Dzienniku duchowym” napisał: „Dopóki jest na świecie jeszcze jeden człowiek, który nie zna Boga i nie kocha Go ponad wszystko, nie możesz ani chwili spocząć”.

Szerzymy, bronimy i umacniamy wiarę katolicką na całym świecie. Czynimy to słowem i pismem; wszelkimi sposobami, jakie dyktuje miłość Chrystusa. Dzięki łasce Bożej dążymy do świętości. Nie ustając w szukaniu sióstr i braci, którym mówimy o Zbawicielu.

Tags:
beatyfikacjazakonnik
Modlitwa dnia
Dziś świętujemy...





Top 10
Zobacz więcej
Newsletter
Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail