Aleteia logoAleteia logoAleteia
piątek 29/03/2024 |
Wielki Piątek
Aleteia logo
Kościół
separateurCreated with Sketch.

Papież odpowiedział na rezygnację kard. Marxa przejmującym listem. „Mamy do czynienia z katastrofą”

WEB2-Cardinal-Reinhard-Marx-Antoine-Mekary-ALETEIA-AM_8870-2.jpg

Antoine Mekary/ALETEIA

Redakcja - 10.06.21

Przypomnijmy, że kard. Reinhard Marx zwrócił się do Franciszka z prośbą o przyjęcie jego rezygnacji. Pomimo tego, że nie ciążą na nim żadne zarzuty uznał, że jako arcybiskup czuje się współwinny dramatu nadużyć seksualnych w Kościele.
Wielki Post to czas modlitwy i ofiary.
Pomóż nam, abyśmy mogli służyć Ci
w tym szczególnym okresie
Wesprzyj nas

Papież Franciszek napisał osobisty list do arcybiskupa Monachium i Fryzyngi, kard. Reinharda Marxa, prosząc go o dalsze pełnienie posługi jako arcybiskupa metropolity tej diecezji.

List papieża Franciszka do kard. Marxa

Dom św. Marty, 10 czerwca 2021 r.

Drogi Bracie,

przede wszystkim dziękuję za odwagę. Jest to odwaga chrześcijańska, która nie boi się krzyża, która nie boi się uniżyć w obliczu straszliwej rzeczywistości grzechu. To właśnie uczynił Pan (Flp 2,5-8). Jest to łaska, którą dał ci Pan, i widzę, że chcesz ją przyjąć i strzec, aby przyniosła owoc. Dziękuję.

Mówisz mi, że przeżywasz chwile kryzysu, i nie tylko ty, ale także Kościół w Niemczech. Cały Kościół jest w kryzysie z powodu nadużyć; co więcej, Kościół nie może dziś uczynić kroku naprzód bez przyjęcia tego kryzysu. „Polityka strusia” prowadzi donikąd, a kryzys trzeba podjąć, wychodząc z naszej paschalnej wiary.

Socjologizmy i psychologizmy nie pomagają. Jedyną owocną drogą jest podjęcie kryzysu, osobiście i wspólnotowo, ponieważ z kryzysu nie wychodzimy sami, ale we wspólnocie i musimy pamiętać, że z kryzysu wychodzimy albo lepszymi, albo gorszymi, ale nigdy takimi samymi [1].

Mówisz mi, że od zeszłego roku zastanawiasz się nad tym: postanowiłeś szukać woli Bożej i zdecydowałeś się ją przyjąć, jakakolwiek by ona nie była. Zgadzam się z Tobą, że mamy do czynienia z katastrofą: smutną historią nadużyć seksualnych i sposobem, w jaki Kościół zajmował się nimi do niedawna. Uświadomienie sobie tej hipokryzji w sposobie przeżywania naszej wiary jest łaską i pierwszym krokiem, który musimy uczynić.

Musimy wziąć odpowiedzialność za historię, zarówno jako jednostki, jak i jako wspólnota. Nie możemy pozostać obojętni wobec tej zbrodni. Przyjąć ją na siebie oznacza postawić się w sytuacji kryzysowej.

Nie wszyscy chcą zaakceptować tę rzeczywistość, ale jest to jedyna droga, bo robienie „postanowień” o zmianie swojego życia bez konkretnego zaangażowania prowadzi donikąd. Rzeczywistość osobista, społeczna i historyczna jest konkretna. Nie wystarczy zaakceptować tego tylko za pomocą idei, ponieważ idee są dyskutowane (i dobrze, że są), ale rzeczywistość musi być zawsze przyjęta i rozeznawana.

To prawda, że wydarzenia historyczne muszą być oceniane z uwzględnieniem hermeneutyki czasu, w którym miały miejsce. Nie zwalnia nas to jednak z zadania wzięcia odpowiedzialności i przyjęcia tych wydarzeń jako historii „grzechu, który nas dotyka”.

Dlatego uważam, że każdy biskup Kościoła musi je przyjąć i zadać sobie pytanie: co muszę uczynić w obliczu tej katastrofy? „Mea culpa” w obliczu tak wielu błędów przeszłości zostało przez nas wypowiedziane niejednokrotnie, nawet jeśli osobiście nie uczestniczyliśmy w danym momencie historycznym.

I tej samej postawy wymaga się od nas dzisiaj. Żąda się od nas reformy, która – w tym przypadku – nie polega na słowach, ale na postawach, które mają odwagę stawić czoła kryzysowi, przyjąć rzeczywistość bez względu na konsekwencje. A każdą reformę zaczyna się od siebie.

Reforma w Kościele została dokonana przez mężczyzn i kobiety, którzy nie bali się stawić czoła kryzysowi i pozwolić Panu, by ich zreformował. Jest to jedyna droga; w przeciwnym razie bylibyśmy tylko „ideologami reformy”, którzy nie stawiają na szali własnego ciała.

Pan nigdy nie angażował się w jakąś „Reformację” (pozwól, że użyję tego słowa): ani w projekt faryzeuszy, ani w projekt saduceuszy, zelotów czy esseńczyków. Ale dokonał tego przez swoje życie, przez swoją historię, przez swoje ciało, na krzyżu. I to jest droga, którą i Ty, drogi bracie, podejmujesz, ofiarując swoją rezygnację ze swego urzędu.

Słusznie mówisz w swoim liście, że grzebanie w przeszłości nie przynosi nam nic dobrego. Milczenie, zaniechania, nadmierne przywiązywanie wagi do prestiżu instytucji – wszystko to prowadzi jedynie do osobistego i historycznego fiaska; prowadzi do tego, że żyjemy z brzemieniem posiadania, jak to się mówi, „trupów w szafie”.

Trzeba pilnie „przewietrzyć” tę rzeczywistość nadużyć i postępowania Kościoła i pozwolić, by Duch Święty poprowadził nas na pustynię rozpaczy, na krzyż i do zmartwychwstania. Jest to droga Ducha, którą musimy podążać, a punktem wyjścia jest pokorne wyznanie: popełniliśmy błąd, zgrzeszyliśmy.

Nie uratują nas ani sondaże, ani potęga instytucji. Nie uratuje nas prestiż naszego Kościoła, który ma tendencję do ukrywania swoich grzechów; nie uratuje nas siła pieniądza ani opinia mediów (tak często jesteśmy od nich zbyt zależni). Zostaniemy zbawieni, otwierając drzwi Temu, który może to uczynić i wyznając naszą nagość: „zgrzeszyłem”, „zgrzeszyliśmy”… i płacząc, i przebąkując, jak umiemy, owo: „Odejdź ode mnie, bo jestem człowiekiem grzesznym” – spuściznę, którą pierwszy papież pozostawił papieżom i biskupom Kościoła.

I wtedy poczujemy ten uzdrawiający wstyd, który otwiera drzwi do współczucia i czułości Pana, który jest zawsze blisko nas. Jako Kościół musimy prosić o łaskę wstydu. Niech Pan nas uchroni od bycia bezwstydną nierządnicą z Księgi Ezechiela 16.

Podoba mi się sposób, w jaki kończysz swój list: „Z radością będę nadal kapłanem i biskupem tego Kościoła i będę nadal angażował się na płaszczyźnie duszpasterskiej tak długo, jak będę uważał to za rozsądne i stosowne. Chciałbym poświęcić przyszłe lata mojej posługi bardziej intensywnie duszpasterstwu i zaangażować się w duchową odnowę Kościoła, o co niestrudzenie prosi Wasza Świątobliwość”.

I to jest właśnie moja odpowiedź, drogi bracie: kontynuuj jak sugerujesz, ale jako arcybiskup Monachium i Fryzyngi. A jeśli kusi cię, by pomyśleć, że ten Biskup Rzymu (twój brat, który cię kocha), potwierdzając twoją misję i nie przyjmując twojej rezygnacji nie rozumie cię, przypomnij sobie, co Piotr usłyszał w obecności Pana, gdy na swój sposób ofiarował Mu swoją rezygnację: „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny”. Usłyszał odpowiedź: „Paś owce moje”.

Z braterską miłością
FRANCISZEK

[1] Istnieje groźba, że nie zaakceptujemy kryzysu i schronimy się w konfliktach. Taka postawa w końcu dusi i uniemożliwia wszelkie możliwe przemiany. Ponieważ kryzys posiada w sobie zarodek nadziei, konflikt – przeciwnie – rozpaczy; kryzys angażuje… konflikt natomiast wikła nas i prowokuje aseptyczną postawę Piłata: „Nie jestem winny krwi tego Sprawiedliwego. To wasza rzecz” (Mt 27,24)…, która wyrządziła i wyrządza nam wiele zła.

List kard. Marxa do papieża Franciszka

Poniżej publikujemy wspomniany list kard. Marxa do papieża.

Czcigodny Ojcze Święty,
nie ulega wątpliwości, że Kościół w Niemczech przeżywa kryzys. Oczywiście i w naszym kraju, i na całym świecie, jest wiele przyczyn takiego stanu rzeczy, których nie muszę tu szczegółowo przytaczać. Kryzys ten jednak został spowodowany również naszymi błędami, naszymi zawinieniami. Dostrzegam coraz wyraźniej, gdy spoglądam na Kościół katolicki jako taki, nie tylko dziś, ale i w poprzednich dziesięcioleciach.

Znaleźliśmy się – takie mam wrażenie – niejako w „martwym punkcie”, który jednak, jak podpowiada mi moja paschalna nadzieja, może się stać punktem zwrotnym. Wiara paschalna – przekonanie, że kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto je straci, znajdzie je – dotyczy przecież również nas, biskupów, i naszej pasterskiej posługi.

Od zeszłego roku intensywniej rozmyślam nad tym, co to oznacza osobiście dla mnie; zachęcony przeżywaniem okresu wielkanocnego, podjąłem decyzję, by poprosić Cię, Ojcze Święty, o przyjęcie mojej rezygnacji z urzędu arcybiskupa Monachium i Fryzyngi.

Zasadniczym jej powodem jest potrzeba wzięcia na siebie części odpowiedzialności za katastrofę nadużyć seksualnych, których w ostatnich dziesięcioleciach dopuszczali się ludzie piastujący różne urzędy w Kościele. Zlecone w ostatnich dziesięciu latach badania i ekspertyzy dowodzą według mnie niezbicie, że popełniono wiele błędów osobistych i administracyjnych, ale zawiodła także instytucja czy też „system”.

Ostatnie dyskusje pokazały, że niektórzy w Kościele nie chcą dostrzec tego właśnie elementu współodpowiedzialności, a tym samym współwiny całej instytucji, i z tego powodu sprzeciwiają się każdej formie dialogu na rzecz reformy i odnowy prowadzącej do przezwyciężenia obecnego kryzysu.

Mój punkt widzenia jest diametralnie inny. Musimy zajmować się zarówno błędami, za które odpowiadają konkretne osoby, jak i błędami natury instytucjonalnej, domagającymi się zmian i reformy Kościoła. Zwrotnym punktem obecnego kryzysu może stać się, moim zdaniem, wyłącznie droga synodalna – proces umożliwiający autentyczne „rozeznawanie duchów”, którego potrzebę, Ojcze Święty, stale podkreślasz, choćby w swoim liście do Kościoła w Niemczech.

Od czterdziestu dwóch lat jestem kapłanem, a od prawie dwudziestu pięciu biskupem, z czego przez dwadzieścia lat byłem ordynariuszem dużych diecezji. Bólem napawa mnie to, jak bardzo – być może najbardziej w całej historii – upadł autorytet biskupów zarówno w Kościele, jak i w świecie.

Moim zdaniem, aby wykazać się odpowiedzialnością, nie wystarczy reagować dopiero i wyłącznie wtedy, gdy błędy i zaniedbania zostaną na podstawie akt udowodnione poszczególnym jednostkom; należy jasno pokazać, że my, biskupi, odpowiadamy również za całość instytucji, jaką jest Kościół.

Nie można też zaakceptować sytuacji, w której winą za nieprawidłowości obarcza się po prostu stosunki z przeszłości oraz decydentów tamtej epoki, dokonując w ten sposób jej „pogrzebania”. Ja w każdym razie dostrzegam moją osobistą winę i współodpowiedzialność w milczeniu, zaniedbaniach i zbyt silnym koncentrowaniu się na reputacji instytucji.

Dopiero po roku 2002 oraz – w większym stopniu – po roku 2010 zaczęto bardziej konsekwentnie kierować wzrok na ofiary nadużyć seksualnych, przy czym ostateczna zmiana perspektywy jeszcze się nie dokonała. Ignorowanie i lekceważenie ofiar było w przeszłości bezsprzecznie naszą największą winą.

Po opublikowaniu studium MHG [1] stworzonego na zlecenie Konferencji Episkopatu Niemiec powiedziałem w monachijskiej katedrze, że zawiedliśmy „my”. Ale kim są owi „my”? Przecież i ja do nich należę. To zaś oznacza, że i ja muszę wyciągnąć wobec siebie osobiste konsekwencje. Dostrzegam to coraz wyraźniej.

Uważam, że gotowość do wzięcia odpowiedzialności mogę wyrazić między innymi poprzez rezygnację ze sprawowania urzędu. W ten sposób wykonam osobisty gest, który być może przyczyni się do nowego początku, do odnowy w Kościele – nie tylko w Niemczech. Pragnę pokazać, że na pierwszym planie nie powinien znajdować się urząd, lecz misja głoszenia Ewangelii. I ona jest nieodłączną częścią pasterskiej posługi. Proszę Cię więc, Ojcze Święty, o przyjęcie tej rezygnacji.

Nadal z radością pozostaję kapłanem oraz biskupem tego Kościoła i nadal będę się angażował w sferze pastoralnej tam, gdzie Ty, Ojcze Święty, uznasz to za roztropne i owocne. W ciągu najbliższych lat mojej posługi chciałbym się intensywniej zajmować duszpasterstwem i działać na rzecz duchowej odnowy Kościoła, o którą tak niestrudzenie się upominasz.

Oboedientia et Pax und oremus pro invicem
z wyrazami posłuszeństwa

Reinhard kardynał Marx, arcybiskup Monachium i Fryzyngi

21 maja 2021 r.

Tłum. Kamil Markiewicz

st (KAI) / ks / Wiez.pl / podkreślenia: Aleteia.pl

Tags:
kardynałmolestowaniepapież Franciszek
Modlitwa dnia
Dziś świętujemy...





Top 10
Zobacz więcej
Newsletter
Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail