Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Przed trzema laty wspominałem na łamach naszego ciekawostkowego cyklu historię niezwykłego „żywego łańcucha”, który, jako wyraz swego pragnienia wolności, utworzyli w 1989 r. mieszkańcy Litwy, Łotwy i Estonii.
Jeden z czytelników tamtego tekstu zwrócił mi później uwagę, że, wbrew informacjom które podałem, Bałtycki Łańcuch, choć imponujący (z przeszło 2 mln uczestników), nie był rekordowym korowodem, utworzonym przez ludzi trzymających się za ręce.
Amerykański rekord
Rzeczywiście bowiem palma pierwszeństwa należy do Amerykanów, którzy 25 maja 1986 r. zebrali się w szereg liczący według szacunków między 5 a nawet 6,5 mln uczestników i sięgający obu wybrzeży Stanów Zjednoczonych. Tu jednak uczynić muszę ważne zastrzeżenie, gdyż łańcuch amerykański nie był łańcuchem ciągłym – na terenach pustynnych chętni gromadzili się na wyznaczonych, jednomilowych odcinkach. Rekord w długości łańcucha nieprzerwanego słusznie więc przypisany został Bałtom.
Nie ukrywam, że łańcuch współtworzony przez naszych sąsiadów w dalszym ciągu wydaje mi się bardziej imponujący od amerykańskiego. Z dwóch powodów – po pierwsze przez wzgląd na niewiarygodną wręcz proporcję liczby jego uczestników do całości populacji (prawie 1/3 mieszkańców!), a po drugie dlatego, że zorganizowany został przy całkowitym milczeniu ze strony posiadających monopol komunistycznych mediów.
„Hands Across America”
Amerykańska inicjatywa „Hands Across America” była tymczasem od początku zaplanowana jako wielkie wydarzenie telewizyjne, którego pomysłodawcą był Ken Kragen – manager muzyczny, producent filmowy, osobowość telewizyjna, a w które włączyły się największe gwiazdy estrady, ekranu i sportu (jak choćby Michael Jackson, Robin Williams czy David Copperfield). Co ciekawe, łańcuch stał się okazją, by ramię w ramię stanęły postaci tak różne jak prezydent USA Ronald Reagan i jego następca Bill Clinton.
Akcja charytatywna
W tym medialnym rozmachu nie ma oczywiście nic zdrożnego, wszak, co wymaga podkreślenia, cała inicjatywa pomyślana została jako akcja charytatywna, połączona ze zbiórką na rzecz cierpiących głód i bezdomność (tak w USA, jak i w Afryce). Uczestnictwo w łańcuchu było zaś (umownie) zależne od wykupienia 10-dolarowej „cegiełki” na rzecz którejś z amerykańskich organizacji pomocowych. Krytycy akcji wskazywali przy tym później, że z zebranych 34 milionów dolarów, jedynie 15 milionów przeznaczonych zostało na realną pomoc, resztę kwoty pochłonęły zaś różnego rodzaju koszty operacyjne.
Z drugiej strony wspomnieć warto, że w kolejne rocznice powstania pierwszego „żywego łańcucha” w wielu amerykańskich miastach w dalszym ciągu organizowane są lokalne korowody, a wraz z nimi dalsze zbiórki na rzecz ubogich i bezdomnych (w 2016 r. podjęta została nawet próba reaktywacji wydarzenia na poziomie ogólnokrajowym). W tym roku, z wiadomych względów, łańcuch przybrał charakter wirtualny, aczkolwiek kwesty z nim powiązane trwają i mają wymiar całkowicie namacalny.