Hollywoodzki gwiazdor zawsze stawiał na pierwszym miejscu swoją mamę.
Wiele osób zwraca uwagę na Bradleya Coopera ze względu na jego umiejętności aktorskie i… niebieskie oczy. Jest jednak coś, co robi o wiele większe wrażenie: jego relacja z mamą.
Aktor często pojawia się na czerwonym dywanie z Glorią Campano u boku. Nie boi się stawiać jej na pierwszym miejscu.
Chociaż Cooper walczył w przeszłości z osobistymi demonami, jego rodzice byli dla niego inspiracją przez całe życie. W rzeczywistości, jak donosi „God Updates”, aktor nie ukrywał, że miłość, którą darzył swojego ojca, była kluczowa dla rozwoju jego wiary.
Bradley Cooper: Dzięki tacie zacząłem wierzyć w Boga
Dorastałem jako katolik… Miało to duży związek z miłością do mojego ojca i patrzeniem na niego, jak zakładał swoją tweedową marynarkę na mszę. Uwielbiałem sposób, w jaki się modlił, więc modliłem się tak jak on. Nie z innego powodu niż to, że chciałem być jak mój ojciec – chciałem być jak Charlie Cooper. Ale w ten sposób, poprzez rytuał, zacząłem wierzyć w Boga. Czy dziś jestem osobą uduchowioną? Tak. Nie wiem, jak mógłbym nie być. To tak, jakby zapytać czy oddycham.
Ojciec Coopera zmarł w 2011 r., więc 46-latek zaopiekował się swoją mamą. Było to szczególnie widoczne w czasie pandemii COVID-19.
Gdy jego mama stawała się coraz starsza, Cooper chciał zapewnić jej bezpieczeństwo. Najlepszym sposobem, aby to zrobić, było zamieszkanie z nią. Cooper wyjaśniał w wywiadzie: „Moja mama niedługo skończy 80 lat, a ma worek kolostomijny, więc nie mogę nikogo wpuścić do domu. I nie mogę wychodzić z domu, bo jeśli ona złapie [wirusa], to koniec”.
Takie historie, zwłaszcza jeśli wychodzą z Hollywood, szczególnie chwytają za serce. Nawet jeśli nie jesteś fanem ról Bradleya Coopera (ani wszystkich jego wyborów życiowych), wspaniale jest widzieć, że sława i bogactwo nie powstrzymały go przed kochaniem i chronieniem swojej fanki numer jeden, prawda?