Aleteia logoAleteia logoAleteia
sobota 20/04/2024 |
Św. Agnieszki z Montepulciano
Aleteia logo
Styl życia
separateurCreated with Sketch.

Ślub w pandemii okazał się cenną lekcją na przyszłość

KORONAWIRUS, PARA

Ivan Zelenin | Shutterstock

Pilar Velilla Flores - 07.07.21

COVID-19 zmienił nasze priorytety. Suknie, bankiet, tort, muzyka zeszły na drugi plan, podczas gdy to, co naprawdę ważne, odzyskało należne sobie miejsce.

Współczuję wszystkim parom, które zdecydowały się na ślub w minionym roku, a które z oczywistych powodów musiały tę uroczystość przełożyć. Nie chcę sobie nawet wyobrażać bólu, jaki wiele z nich musi odczuwać, wiedząc, że najważniejszy dzień ich życia został odłożony, i to być może na czas nieokreślony.

Podziwiam również wiele par, które zdecydowały się zrealizować swoje plany pomimo zaistniałych okoliczności. Uważam, że to odważne posunięcie.

Ślub w pandemii – błogosławieństwo?

Pozwól, że powiem ci, Drogi Czytelniku, dlaczego rozpoczęcie małżeństwa w takiej sytuacji jest w rzeczywistości błogosławieństwem.

Nie zrozum mnie źle. Chodzi mi o to, że ślub zawierany w skomplikowanej rzeczywistości może być wiernym odwzorowaniem życia, które nie jest wolne od trudności i prób. A jeśli wiemy, jak sobie z nimi radzić, to właśnie one pomagają nam wzrastać!

Aż do momentu ogłoszenia stanu wyjątkowego w prawie każdym kraju na świecie byliśmy rozpieszczeni. Istniał wyraźny trend – choć bez złych intencji – zgodnie z którym wesela musiały być idealne i coraz droższe.

Faktem jest, że istnieje cały przemysł, który stara się to zapewnić. Ale prawdą jest również to, że trochę wymykało się to już spod kontroli.

Pozwól, że otworzę przed Tobą moje serce. Chcę opowiedzieć Ci moją historię.

Moje doświadczenie ślubne

15 lat temu limuzyna, w której jechałam, zaczynała kierować się w górę podjazdu do kościoła. Ku mojemu zaskoczeniu wszyscy goście czekali na zewnątrz.

Szofer odczekał kilka długich minut, zanim kontynuował jazdę. Nagle ktoś, kto wydawał się być kościelnym, w końcu otworzył kościół – ludzie mogli wejść do środka i zająć miejsca w ławkach.

Po powrocie z miesiąca miodowego, na spotkaniu rodzinnym dowiedziałam się, że pojawił się wtedy pewien problem. Najwyraźniej nasz ślub nie był wpisany na listę uroczystości na ten dzień. Kościelny przyjechał otworzyć drzwi na inny ślub, nie na nasz.

Dowiedziałam się, że ksiądz, który prowadził ceremonię, musiał udowodnić na papierze, że jesteśmy umówieni na 17.00. Wszystko to działo się, gdy ja czekałam w oddali w samochodzie, nie bardzo wiedząc, co się dzieje. Mój narzeczony był bardziej świadomy, ponieważ musiał czekać na mnie w środku, przy ołtarzu.

Potem, na weselu, kiedy wszyscy nasi bliscy byli już na parkiecie, pojawił się drugi problem: głośniki nie wytrzymały natężenia dźwięku i dosłownie pękły, pozostawiając nas wszystkich w osłupieniu.

Dobre nastawienie w obliczu problemów jest kluczem do tego, by stawić im czoła z godnością. Zawsze będę wdzięczna mojemu kuzynowi za to, że zaczął śpiewać wesołą piosenkę, przełamując lody w tej krępującej dla pary młodej sytuacji.

Nawet DJ był zaskoczony naszą postawą i tym, że nie wygwizdaliśmy go po tym, co się stało.

Na domiar złego, jakbyśmy nie mieli dość, do otwartego baru zakradła się para turystów, udająca gości weselnych. Dzięki Bogu ktoś w hotelu to zauważył i podniósł alarm.

Wesele nieidealne

Co próbuję Wam przez to powiedzieć? Oczywiście nic z tego nie da się porównać do sytuacji, przez którą przechodzą pary, które teraz biorą ślub. Te trzy problemy to drobiazg w porównaniu z pandemią.

Ale chcę wysłać pozytywną i konstruktywną wiadomość: Życie nie jest idealne. A raczej jest doskonałe jako suma dobrych i złych chwil. Tak, tych trudnych chwil też, bo spójrzmy prawdzie w oczy: Ile razy trudności dały nam lekcję, która przynosi korzyści na dłuższą metę?

A małżeństwo, podobnie jak życie, składa się z tych momentów, kiedy wszystko idzie łatwo, i z tych, kiedy jest jak wspinaczka na szczyt góry.

To zrozumiałe, że wiele zaręczonych par chce poczekać, aby móc świętować swoją miłość w okolicznościach, które dają poczucie bezpieczeństwa. Jednak błędem byłoby sądzić, że gdy pandemia się skończy, wszystko pójdzie gładko.

Małżeństwo to nie koniec, to początek

Wszyscy wiemy, że zawarcie związku małżeńskiego nie jest jak w bajkach Disneya, gdzie historia kończy się na pocałunku księcia i od tego momentu “żyją długo i szczęśliwie”. Byłoby błędem myśleć, że z chwilą zawarcia małżeństwa nie będzie więcej trudności lub zmagań w związku.

Od momentu, gdy para małżeńska rozpoczyna swoją wspólną podróż, wciąż wszystko pozostaje do zrobienia i zbudowania. Od samego “tak” mamy możliwość zatroszczyć się o współmałżonka: poprzez drobne przysługi, gesty hojności, miłość.

Jeśli jest przeciwnie i wchodzimy w małżeństwo z myślą o uniknięciu problemów i wygodnym życiu, wyświadczamy sobie niedźwiedzią przysługę. Prędzej czy później pojawią się trudności, a jeśli nie będziemy na nie przygotowani, to nie będziemy też wiedzieli, jak stawić im czoła.

Dlatego właśnie powiedziałam, że rozpoczęcie małżeństwa w ten sposób jest błogosławieństwem. Przygotowuje parę do prawdziwego życia, które jest podejmowaniem wysiłku.

I najważniejsze: COVID-19 zmienił nasze priorytety. Wszystkie dodatki (suknie, bankiet, tort, muzyka, kwiaty itd.) zeszły na drugi plan, a to, co naprawdę ważne, odzyskało należne sobie miejsce. W centrum uwagi (w końcu!) znajduje się dwoje ludzi, którzy ślubują sobie nawzajem przed Bogiem.

Tags:
małżeństwopandemia
Modlitwa dnia
Dziś świętujemy...





Top 10
Zobacz więcej
Newsletter
Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail