Aleteia logoAleteia logoAleteia
czwartek 25/04/2024 |
Św. Marka
Aleteia logo
Duchowość
separateurCreated with Sketch.

Nie przychodzi się na mszę, by zaspokoić swe potrzeby

Church

Shutterstock

W drodze - 26.07.21

Przeciwnie, uczestniczę w liturgii, poddaję się Jego prowadzeniu i dzięki Niemu nadaję sens mojemu życiu.

Dominik Jarczewski OP: Po co chodzić na mszę świętą?

Dominik Jurczak OP: Powinniśmy zapytać: Po co chrześcijanom liturgia? Częścią chrześcijaństwa i częścią przeżywania wiary jest to, że bierzemy udział w kulcie, to znaczy w modlitwie Kościoła.

Często pytam o to w trakcie spowiedzi, gdy ktoś mówi, że nie chodzi na mszę świętą. Jeszcze się nie doczekałem odpowiedzi. Pytam więc ciebie jako liturgistę.

Przyzwyczailiśmy się do tego, co więcej, wpaja się nam od dziecka, że istnieją przykazania kościelne i obowiązek chodze­nia na mszę. I faktycznie, jeżeli zatrzymamy się na tym i tylko na tym poziomie, to taka motywacja wypada dość blado.

W dużej mierze się na tym zatrzymujemy. Ktoś jest na przy­kład chory, źle się czuje, ale ma obowiązek iść, więc idzie.

Dlatego zamiast od obowiązku wyszedłbym od doświad­czenia. Innymi słowy, zacząłbym nie od tego, że jest jakiś obowiązek, lecz próbowałbym wyjść od pytania, skąd się on bierze, po co w ogóle chodzić na mszę. Jeżeli moja wiara ma się pogłębiać, a moje doświadczenie Boga przekładać na życie, to jako chrześcijanin nie mogę być pozbawiony przestrzeni, która będzie mnie wewnętrznie karmić. Jednym z tych miejsc jest liturgia, szczególnie – Eucharystia.

Pamiętam, że jeszcze przed wstąpieniem do zakonu takim doświadczeniem, które dawało mi siłę na cały tydzień, były słynne młodzieżowe „dziewiętnastki” na Służewie. Jecha­łem godzinę w jedną stronę na tę mszę, godzinę w drugą, ale to nie było ważne…

Miałem podobnie z roratami w Poznaniu. Zrywałem się o 4.30, by przypadkiem się nie spóźnić. To było wyzwanie!

Wielu jednak chodzi na mszę z obowiązku. Nie jest ona miejscem, które kojarzyliby z czerpaniem jakiejś energii.

Zatem dopowiedzmy: gdyby uczestnictwo w Eucharystii sprowadzić jedynie do czerpania energii, to oczywiście nie byłaby to właściwa perspektywa. Dlaczego? Przycho­dzenie na mszę ustawialibyśmy wówczas w kategoriach pragmatycznych.

Liturgia tymczasem ze swojej natury taka nie jest. W pewnym sensie jest bezinteresownym trwo­nieniem czasu. Nie przychodzę do kościoła, by zaspokoić swoje potrzeby czy przekonać Boga do słuszności własnych przedsięwzięć. Przeciwnie, uczestniczę w liturgii, poddaję się Jego prowadzeniu i dzięki Niemu nadaję sens mojemu życiu.

Jeżeli Kościół stanie się instytucją usługową, zaspokajającą moje potrzeby, to trzeba wyraźnie powiedzieć, że nie bę­dzie bezkonkurencyjny. Moje pragnienia „metafizyczne” zaspokoi wyprawa w góry czy wizyta w galerii, a potrze­bę wspólnoty i solidaryzowania się mogę zaspokoić przy piwie albo angażując się w wolontariat. Przy Kościele za­trzyma mnie wtedy rzeczywiście już tylko sankcja: jeśli nie będę uczęszczał na mszę, to popełnię grzech i pójdę do piekła.

Ten temat sprowokował w gruncie rzeczy Sobór Watykań­ski II. Papież Jan XXIII, zwołując sobór, w pewnym sen­sie chciał sprawdzianu z dojrzałości wiary. Nie mieliśmy wówczas do czynienia z jakimś wielkim kryzysem, nie było spornych kwestii dogmatycznych, które groziłyby kłótniami czy podziałem w Kościele.

Można stwierdzić, że zasadniczo Kościół miał się dobrze; albo inaczej, nie miał się na tyle źle, że domagało się to radykalnych kroków. Wszystko mniej więcej funkcjonowało. Właśnie ten względny spo­kój wykorzystał Jan XXIII, by zbadać puls Kościoła: co tak naprawdę napędza i karmi wiarę chrześcijan? Być może jest to czynnik kulturowy albo dziedzictwo przeszłości czy przykazanie kościelne? Choć to niewątpliwie ważne elementy, to jednak niewystarczające.

Przekonujemy się o tym coraz dosadniej także w Polsce. Tradycja czy przy­kazania są oczywiście częścią wiary, lecz wiara nie może się do nich redukować. Stąd śmiała propozycja ojców soboro­wych, by zacząć od weryfikacji swojego rozumienia i udziału w liturgii.

Dlaczego akurat liturgia, a nie na przykład osobista lektura Pisma Świętego?
Indywidualne czytanie Pisma Świętego bez wątpienia może karmić naszą wiarę. Co więcej, jest bardzo pożyteczne i za­lecane! Brakuje mu jednak wymiaru modlącego się Kościo­ła – czytasz je sam…

A grupka dzielenia?

Grupka dzielenia to już jest coś więcej, ale wciąż to nie celebracja. (…)

Jest to fragment książki: „Nerw święty. Rozmowy o liturgii”, Dominik Jurczak OP, Dominik Jarczewski OP, Wydawnictwo W Drodze. Tytuł, lead i skróty pochodzą od redakcji Aleteia.pl.

* O. dr Dominik Jurczak OP jest wykładowcą w Papieskim Instytucie Liturgicznym „Anselmianum” i na Papieskim Uniwersytecie „Angelicum” w Rzymie, członkiem Międzynarodowej Komisji Liturgicznej Zakonu Kaznodziejskiego.

Tags:
liturgiamsza
Modlitwa dnia
Dziś świętujemy...





Top 10
Zobacz więcej
Newsletter
Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail