20 lipca, podczas Mistrzostw Europy, kobieca drużyna plażowej piłki ręcznej z Norwegii przyjęła karę 1 500 euro.Zawodniczki sprzeciwiły się występowaniu w bikini. Taki strój definiują normy mistrzostw, jednak piłkarki sprzeciwiły się obowiązkowi, który uważają za seksistowski i niesprawiedliwy.
Organizatorzy mistrzostw nałożyli na zawodniczki sankcje za – jak to określili –„nieodpowiedni strój”. Zgodnie z regulaminem dziewczyny powinny grać w strojach, których dolna część nie może być szersza niż 10 cm. Majtki „muszą być dopasowane i wycięte pod kątem ku górze nogawki”. Takie są normy, jakich przestrzega Międzynarodowa Federacja Piłki Ręcznej i Europejska Federacja Piłki Ręcznej.
Dla mężczyzn normy nie są tak restrykcyjne. Mówią jedynie, aby spodenki nie były „zbyt obszerne”, i aby sięgały maksymalnie „10 cm powyżej rzepki w kolanie”.
Bikini. Niewygodne, bo „zbyt wiele odkrywa”
Zawodniczki uważają, że bikini „zbyt wiele odkrywa”, przede wszystkim w czasie ruchu, i nie chcą czuć się wystawione na widok publiczny. De facto czują, że publiczność ogląda ich ciała. To im przeszkadza, zabiera poczucie własnej wartości, poniża je, a nawet dekoncentruje.
Do tego dochodzi kwestia kobiecego zdrowia. Problemy pojawiają się głównie w dni menstruacyjne – tak skąpe ubranie uniemożliwia swobodne poruszanie i grę. To tym bardziej jest dla zawodniczek trudne.
Kapitan reprezentacji Katinka Haltvik wyjaśniła w norweskiej publicznej stacji radiotelewizyjnej (NRK): „Najpierw nam powiedziano, że kara będzie wynosić 50 euro na osobę za mecz, co przekroczyłoby 5 tys. euro. Zgodziłyśmy się”. Jednak po tym ostrzeżeniu pojawiły się groźby dyskwalifikacji.
Norweska kobieca reprezentacja piłki ręcznej plażowej zaakceptowała konsekwencje i nie podporządkowania się normom, które zawodniczki uważają za niesprawiedliwe. W meczu tym zagrały przeciw Hiszpanii w szortach ściśle przylegających do ciała.
Historia obiegła internet. Wiele osób rozpowszechniło zdjęcie, aby pokazać kontrast między strojami narodowych drużyn Norwegii: męskiej i żeńskiej.