separateurCreated with Sketch.

W tym muzeum wszystkiego można dotknąć! Jedyne takie miejsce w Polsce, specjalnie dla niewidomych

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Beata Dązbłaż - 31.08.21
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Czy można marzyć o zwykłej kartonowej kartce, na której wykonano drutem kształt trójkąta i wyrysowano nim litery oznaczające narożniki…? Okazuje się, że można, jeśli to jest kartka z 1737 r. znajdująca się w Berlinie i jest ówczesną pomocą dydaktyczną dla niewidomego dziecka. I chciałoby się ją mieć w bardzo nietypowym muzeum.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

To tylko jedno z marzeń Marka Jakubowskiego, tyflopedagoga w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Dzieci Niewidomych im. Synów Pułku w podpoznańskich Owińskach. To z jego pasji do historii i edukacji osób z niepełnosprawnością wzroku wzięło się jedyne takie muzeum w Polsce i jedno z niewielu na świecie – Muzeum Tyflologiczne w Owińskach. Ale nie tylko z pasji się wzięło, bo poniekąd też… z robienia porządków.

– Budynki ośrodka w Owińskach mają prawie 700 lat. Gdy zaczynałem pracę w tym miejscu, był tam strych, na którym było wszystko – włącznie z sowami, szerszeniami, starymi meblami i śmieciami. Podpadłszy czymś dyrektorowi, dostaliśmy z kolegą zadanie, by ten strych wysprzątać. Niektóre pudła wydały mi się dziwne. Były takie same, miały drewniane rameczki z metalową kratką w środku. Zrobiło mi się tego żal i ich nie wyrzuciłem, tylko zostawiłem w piwnicach. I zapomniałem – opowiada Marek Jakubowski.

Przypomniał sobie o tym znalezisku kilka lat temu. Wtedy to okazało się, że tylko w Owińskach, w jedynym miejscu w Europie, znajdują się oryginalne paryskie kubarytmy. Służą do wykonywania działań matematycznych. Są to drewniane rameczki z mosiężnymi krateczkami, w które wkłada się kostki z kropeczkami i dzięki temu można mnożyć, dodawać, dzielić i odejmować.

Do tych eksponatów zaczęły dołączać kolejne. Za niektórymi Marek Jakubowski przemierza sobie tylko wiadomymi ścieżkami setki kilometrów. Dziś Muzeum Tyflologiczne ma już 10 lat, ponad 3 tys. eksponatów, tylko 80 metrów kwadratowych powierzchni i setki odwiedzających.

– Nie ma dnia, żeby czegoś nie przybywało, bo jestem pazerny i niczego nie oddajemy, jedynie wymieniamy się czasami z innymi muzeami – mówi Marek Jakubowski.

Kiedyś przywiózł z Petersburga całą serię tłoczeń, pierwszych przekładów pisma reliefowego dla osób niewidomych. Jak mówi – to skarb nad skarbami.

– Aż się trząsłem, jak je wiozłem. Były tam np. oryginalne dekrety Marii Fiodorowny, na których podpisywała się, zgadzając się tym samym na tworzenie szkół dla niewidomych. Jeździliśmy po polskich szkołach dla osób niewidomych i pokazywaliśmy te eksponaty – mówi.

W Owińskach jest też jedyna w Polsce oryginalna drukarenka Kleina – ma 217 lat i jest bardzo dobrze zachowana. Pisało się na niej kiedyś pismem szpilkowym, co Niemcy tłumaczyli jako pismo cierniowe. Były to powiększone drukowane litery o wysokości ok. 8 mm, tłoczone małymi kropeczkami. W muzeum są też czcionki do tej drukarenki, a zwiedzający mogą coś na niej napisać.

– Mamy też stare tyflografiki, czyli obrazki robione reliefowo dla niewidomych na przestrzeni dziejów. Były wykonywane w małych nakładach i szły na całą Europę. To prawdziwe hity – mówi Marek Jakubowski.

Wśród eksponatów jest też wiele książek, m.in. autorstwa pierwszego niewidomego dyrektora jednej z pierwszych szkół w Breslau, dzisiejszym Wrocławiu. Podróżując po Europie napisał on pamiętnik ze swoich podróży w latach dzięwięćsetnych, w którym porusza m.in. temat: jak bić niewidome dziecko…

– Autor pisze też o tym, jakie modlitwy powinno się odmawiać z dziećmi, czego należy je uczyć, ale głównym tematem jest, jak je bić. Kary cielesne były wtedy powszechne. Można by powiedzieć, że ten dyrektor był prekursorem inkluzji, gdyż konkluzja jego opracowania jest taka, że dzieci niewidome bijemy tak samo jak dzieci widzące. Dziś nie mieści nam się to w głowach – podsumowuje Jakubowski.

Ale jest i zwykła notatka Wilhelma Kleina, świetnego tyflopedagoga. Dzięki liście zakupów, która po nim pozostała, można poznać jego pismo. W muzeum jest wiele eksponatów, które nabierają znaczenia, gdy wiemy, do czego służyły – jak np. dwa zwykłe patyki z zaokrąglonymi kulkami i spiczastym czubkiem. To oryginalne patyki do nauki robótek na drutach z pierwszej w Polsce szkoły dla osób niewidomych.

Owińskie muzeum poświęcone edukacji i kulturze osób niewidomych jest inne również dlatego, że tam wszystkiego można dotykać.

– Przede wszystkim jest ono dla osób widzących, aby poznali historię edukacji osób niewidomych, zobaczyli, jak one się uczą – mówi Marek Jakubowski.

A uczą się m.in. przez dotyk. Dlatego niektórych starych map tyflologicznych pan Marek specjalnie nie oddał do konserwacji.

– Pozostał na nich brud, który tak naprawdę nie jest brudem. To szczególny ślad, bo ta "pazerność" dziecięcych palców dawała wiedzę. Wielu ukończyło szkoły i uniwersytety właśnie dzięki brajlowskim książkom i mapom.

Marek Jakubowski marzy, by – oprócz kartki z Berlina z 1737 r. – dołączyć do swoich zbiorów globus z lat 30. Dwa są w Tbilisi, jeden w gabinecie dyrektora w Petersburgu. Może los się do niego uśmiechnie… Obecnie w Owińskach powstaje muzeum zapachów, jest ich już kilka tysięcy, nie tylko te przyjemne. Przysyłają je różne instytucje, osoby prywatne, firmy. Wśród przesyłek jest np. zapach smaru z parowozu, przesłany przez emerytowanego kolejarza albo pachnące wióry różnych gatunków drzew, które przekazał stolarz. Tutaj katalog możliwości na pewno długo pozostanie niewyczerpany.  

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.