Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Spotkania takie jak to z Barbarą Krafftówną pozostawiają w moim dziennikarskim życiu piękne ślady.
Umówiłam się z nią w holu znanego gdyńskiego hotelu, goszczącego od lat ikony polskiego kina w czasie festiwalu filmowego. Czekając przy stoliku, zadzwoniłam jeszcze raz, niepewnie, z pytaniem, czy nasze spotkanie jest aktualne. Usłyszałam przez telefon, że pani Barbara jeszcze rozmawia w pokoju ze swoją przyjaciółką, której „nie wiedziała lata całe”, ale już schodzi.
Kiedy zbliżała się do mnie, poczułam tremę i wzruszenie. Małe kroczki i filigranowa postać damy polskiego kina... – Dzień dobry, pani Iwonko, miło widzieć panią. Co dobrego? – zagaiła. – Czy mogę dowiedzieć się czegoś więcej o Aletei?
Opowiedziałam o naszej redakcji – że jest wydawana w siedmiu językach i że główna siedziba znajduje się w Rzymie. Na te słowa aktorka spontanicznie przeżegnała się i promiennie uśmiechnęła, mówiąc: – To zaczynajmy, pani Iwonko.
Barbara Krafftówna: Zawsze byłam wdzięczna Opatrzności
Iwona Flisikowska: Chyba dla wszystkich miłośników filmu z pokolenia na pokolenie jest pani sympatyczną Honoratą z kultowego serialu Czterej pancerni i pies. Czy rzeczywiście była to rola życia?
Barbara Krafftówna: Serial Czterej pancerni i pies towarzyszy nam już 55 lat, a miał być tylko na trzy sezony. Stał się nieodłącznym zapisem drugiej wojny światowej, widzianej oczami bohaterów pancerniaków i też oczami filmowej Honoraty. Pracę na planie filmowym wspominam do dzisiaj z wielkim sentymentem, ponieważ miałam szczęście pracować z tak niezwykłymi aktorami jak Franciszek Pieczka, Janusz Gajos, Włodzimierz Press, Witold Pyrkosz czy z niedawno zmarłym Wiesławem Gołasem. I naturalnie praca z Polą Raksą, która grała Marusię, i Małgorzatą Niemierską w roli Lidki. Były to podobno najfajniejsze serialowe bohaterki, trzy różne wojenne dziewczyny. Mogę jeszcze dodać dyplomatycznie, że postać Honoraty była życiową rolą, ale dla mojej kochanej publiczności…
A dla pani?
Dla mnie każda rola, czy filmowa czy teatralna, była ta jedyną, niepowtarzalną kreacją i wyzwaniem. I to jest prawda, nawet jeśli niektóre moje role były epizodyczne, jak np. w filmie Pamiętnik znaleziony w Saragossie. Wszystkie były dla mnie ważne, inspirujące do nowych poszukiwań.
Grała pani w filmach znakomitych reżyserów. Jak wspomina pani pracę z Andrzejem Wajdą, Leonardem Buczkowskim, Wojciechem Jerzym Hasem, Januszem Morgensternem, Kazimierzem Kutzem, Stanisławem Bareją czy wieloma innymi legendarnymi twórcami polskiego kina?
To jest opowieść na niejedno spotkanie i rozmowę. Miałam szczęście spotkać w swoim życiu wspaniałych i kreatywnych reżyserów, a praca z każdym z nich otwierała kolejne drzwi do nowych scenariuszy i filmów. Do spotkania ludzi, z którymi można było stworzyć nie tylko kultowy serial czy film, ale też więzi przyjaźni i również, można powiedzieć, głębsze relacje. Powojenna sytuacja dla każdego z nas była bardzo trudna, więc naprawdę każda prawdziwa przyjaźń i towarzyszenie w drodze życia było na wagę złota!
Obchodzi pani teraz 75-lecie pracy artystycznej. To doprawdy niesamowity jubileusz. Jaka jest recepta na tak piękne i twórcze życie?
Może zaskoczę wszystkich prostą odpowiedzią, ale dla mnie najważniejsze było i jest, aby być sobą! Tak zwyczajnie być sobą i siebie szanować w każdej sytuacji. Nie być zmienną w uczuciach, poglądach, jak tylko zawieje inny wiatr. Te proste prawdy są naprawdę ważne. Realizowałam się na scenie czy przed kamerą i zawsze byłam wdzięczna Opatrzności, że pozwoliła mi pięknie przeżyć życie, choć niepozbawione cierpienia, chociażby z powodu utraty bliskich mi osób. Na pytanie, jak pięknie można przeżyć życie, mogę dodać jeszcze, że nie trzeba być wielkim artystą, kreatorem, aktorem czy muzycznym idolem. Można wieść skromne, ale niezwykle bogate życie, kiedy ma się kochających ludzi przy sobie, którzy akceptują cię takim, jakim jesteś. Symboliczny dom z rodziną i tętniącym w nim życiem to z perspektywy moich 92 lat życia najlepszy podarunek i uśmiech losu. I najlepsza niespodzianka, jaka może nas spotkać. Naprawdę nie musisz robić nic szczególnego i na topie, aby być zwyczajnie kochanym! Każdy z nas może napisać bestsellerową książkę z własnego życia.
Po spotkaniu Barbara Kafftówna podarowała mi przepiękne czarno-białe zdjęcie, na którym złożyła autograf „dla redakcji ALETEIA”.
*Serdeczne podziękowania dla pana Leszka Kopcia, dyrektora Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni i Biura Prasowego Festiwalu.
**Aktorka zmarła 23 stycznia 2022. O śmierci poinformował Związek Artystów Scen Polskich