separateurCreated with Sketch.

Siostra Doris: Uwarzenie dobrego piwa jest oddaniem chwały Bogu

SISTER DORIS ENGELHARD
Annalisa Teggi - 04.10.21
„New York Times” zastanawiał się, dlaczego siostry zakonne wzbudzają jeszcze zainteresowanie medialne. Ostatnia niemiecka zakonnica-piwowarka może znać odpowiedź na to pytanie: ten, kto mówi Bogu „tak”, ostatecznie spotyka Go i uwielbia w każdym okruchu (albo w każdej kropli) rzeczywistości.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

We franciszkańskim opactwie w Mallersdorf w Bawarii żyje ostatnia mistrzyni piwowarkasiostra Doris Engelhard. Przekroczyła już 70. rok życia i chciałaby przekazać komuś swoje dziedzictwo. Szuka więc kogoś, kto ją zastąpi.

Od 45 lat wstaje o 5.30 i po porannych modlitwach oraz mszy świętej zaczyna pracę w klasztornym browarze.

S. Doris Engelhard. Służyć Bogu, warząc piwo

Niedawno "New York Times" pisał o siostrach zakonnych, zastanawiając się, dlaczego tak często znajdują się one w centrum współczesnej narracji, zwłaszcza w książkach i powieściach. I poza stereotypem złej zakonnicy, na którym łatwo poprzestać, docenia się też fakt, że kobiety, które całkowicie powiedziały Bogu „tak”, piastują stanowiska wymagające odwagi i znajdują się na pierwszej linii frontu, także w kwestiach mocno rewolucyjnych.

O ile ksiądz staje się pośrednikiem między Bogiem a wiernymi, o tyle siostry zakonne stanowią jego „przyczółki” – zawsze blisko tych, którzy cierpią. Zanoszą Boga pokornym i ubogim, chorym i przebywającym w więzieniach. Innymi słowy, niosą Go do tych, których społeczeństwo uważa za zbędnych, spisanych na straty.

Istnieją miejsca pełne niewymownego bólu i wykluczenia społecznego. Może się jednak zdarzyć, że do radykalnego wykluczenia dochodzi w zwykłym człowieku, którego codzienność pozbawiona jest Bożego towarzyszenia. Pozornie wszystko jest w porządku, ale nic nie ma smaku.

I dlatego można służyć Bogu, warząc dobre piwo. Ręce i trud siostry Doris tworzą produkt, który ląduje na wielu stołach. A stół to przecież ostatnie doświadczenie Jezusa, które przeżył wspólnie z uczniami przed swoją męką.

Ostatnia zakonnica-piwowarka w Europie, siostra Doris, to żywe srebro. Ta Braumeister (mistrzyni piwowarka) nie tylko samodzielnie produkuje około 3 tysięcy hektolitrów piwa rocznie, ale też kocha swoją pracę i wykonuje ją z zaraźliwą radością, taką samą jak ta, której doświadcza, kochając Boga: „Wszędzie możesz służyć Bogu, nie ma znaczenia twój zawód czy praca, jaką wykonujesz. Dobrze jest sprawiać radość Bogu, moim współsiostrom, a razem z nimi ‒ nieść radość naszym klientom”.

Piwowarstwo. Pradawna tradycja

Opactwo w Mallersdorf produkuje piwo od końca XII wieku. Istnieje bulla z roku 1432, która przyznaje benedyktynom z Mallersdorf prawo do sprzedaży piwa w beczkach. Na przestrzeni wieków miała też miejsce dość długa przerwa w produkcji piwa, wznowiono ją jednak w roku 1881. Działanie browaru ruszyło pełną parą, gdy u jego sterów stanęła siostra Doris. Pracę w browarze rozpoczęła w 1966 roku i stoi na jego czele od roku 1975.

W klasztorze żyje dziś razem z nią około 400 sióstr. Od końca XIX wieku siostry te przyjęły pod opiekę setki ubogich dzieci i zdecydowały się otworzyć na nowo browar w 1881 r., aby pozyskać środki na wsparcie dla nich.

Jestem zupełnie zwyczajną mistrzynią piwowarką i, jak każdy mistrz piwowar, staram się po prostu uwarzyć dobre piwo.

Browar w Mallersdorf wytwarza około 300 000 litrów piwa. Jest to produkt dostępny jedynie lokalnie, ponieważ do jego produkcji nie używa się konserwantów.

Co więcej, istnieje precyzyjna wskazówka dotycząca degustacji piwa, która pochodzi właśnie od siostry Doris:

Jest to produkt świeży. Nie powinno się zostawiać piwa odleżanego, bo zmienia się jego smak. Najlepiej smakuje wypite od razu.

Piwo jest kobietą

"Piwo jest chlebem powszednim Bawarczyka" – za tym powiedzeniem kryje się coś więcej niż tylko przytyk do niemieckiego zamiłowania do piwa. Jak wszystkie przysłowia kryje w sobie ziarno prawdy i odsłania pewną rzeczywistość. Piwo i chleb mają ze sobą wiele wspólnego i to właśnie dlatego, uwaga, uwaga, produkcja piwa tradycyjnie przypadała w udziale kobietom.

Aż do średniowiecza warzenie piwa spoczywało niemal wyłącznie w rękach kobiet. Do kompetencji matki należało zaopatrywanie rodziny w żywność, w tym również w napoje. Natychmiast po włożeniu chleba do pieca przechodziło się do warzenia piwa, ponieważ w ciepłym powietrzu unosiły się pozostałości drożdży, które ułatwiały fermentację piwa. W Niemczech istniało nawet powiedzenie: „Dziś pieczemy, jutro warzymy piwo”.

Tak, tak, taki zawód jak mistrz piwowar, uważany powszechnie za męskie zajęcie, w rzeczywistości zgodnie z tradycją jest domeną kobiet. Wygląda na to, że najbardziej awangardowe rozwiązania są już za nami, a ich źródło tkwi w "ciemnych" wiekach.

Pijąc piwo, pomyśl z wdzięcznością o Hildegardzie

Wszyscy piwowarzy zgodnie wiwatują na cześć św. Hildegardy. To święta, w przypadku której wystarczyłoby opowiedzieć minutę z jej życia, by na zawsze położyć kres stereotypowi średniowiecza utożsamianego z ciemnymi wiekami. Był to czas światła i poznania.

Nawet ktoś, kto podobnie jak ja jest ignorantem w kwestii piwa, kojarzy je, w taki czy inny sposób, z chmielem. Dlaczego? W Uzdrawiającym dziele stworzenia Hildegarda przestudiowała i skatalogowała wszystko to, co istniało w naturze, minerały i rośliny. Kojarzycie nadmierny entuzjazm, z jakim dzieci reagują na wszystko, co widzą? Podobnie mężczyźni i kobiety średniowiecza tworzyli katalogi właśnie dlatego, że byli zafascynowani stworzeniem. Chcieli wszystko poznać, ponieważ we wszystkim odnajdywali ślady Stworzyciela. Nawet w chmielu.

Chmiel jest ciepły, suchy i zawiera nieco wilgoci. Używany przez człowieka nie przynosi wielkich korzyści, bowiem wzmaga w nim melancholię i zasmuca serce, zaś jego trzewia obciąża swą suchością, bowiem gdy wysusza soki w człowieku, wpędza go w smutek i przygnębienie. Jednak w swojej goryczy zapobiega określonym zgniliznom pochodzącym od napojów, do których jest dodawany, dzięki czemu mogą one dłużej zachować trwałość.

Tak opisuje chmiel Hildegarda w Uzdrawiającym dziele stworzenia. Chmiel wpędza w smutek, ale jego gorycz czyni z niego doskonały naturalny konserwant. I to właśnie to odkrycie na zawsze i na lepsze zmieniło wytwórstwo piwa: zaczęto dodawać do niego chmiel, który od tego momentu stał się niezbędnym składnikiem gwarantującym konserwację produktu.

Pij, ponieważ jesteś szczęśliwy

Picie staje się wadą, gdy człowiek zaczyna stosować alkohol jako środek przeciwbólowy czy nasenny, który ma być sposobem na złe samopoczucie. I jeśli tak często kojarzymy picie z jego patologiczną wersją, dzieje się tak dlatego, że nasze życie zatruwa głębokie poczucie nieszczęścia. Chesterton – jak wiadomo skłaniający się ku temu, by cieszyć się życiem – poczynił takie fundamentalne rozróżnienie:

Umiarkowanie idzie w parze z radością. Pijemy za dużo, gdy przytłacza nas zło, o którym chcemy zapomnieć.

Siostra Doris pije tyle, ile trzeba, w sam raz, ponieważ jest bardzo szczęśliwa. Jej kufel piwa jest zaproszeniem do uwielbienia.

Kocham moją pracę, kocham zapach piwa i pracę z tym, co daje życie, jak drożdże czy jęczmień. Cieszy mnie, gdy ludzie próbują z radością naszego piwa. Tak naprawdę powinniśmy odczuwać przyjemność ze wszystkiego, co robimy, aby nie stać się nieznośnymi.