Aleteia logoAleteia logoAleteia
piątek 19/04/2024 |
Św. Leona IX
Aleteia logo
Duchowość
separateurCreated with Sketch.

Adoracja: wystawienie całego siebie na spojrzenie Boga, który kocha i leczy zranienia

ADORACJA

P Deliss / GODONG

Agnieszka Bugała - publikacja 10.10.21, aktualizacja 30.01.2024

Adoracja jest nie tylko wystawieniem Najświętszego Sakramentu. Ona jest też wystawieniem całego człowieka na spojrzenie Boga. Czy spojrzenie Kogoś, kto tak kocha, nie koi wszystkich bolączek? Nie leczy wszystkich zranień?

Dla kogoś, kto nigdy nie wszedł do wody, nurkowanie pozostaje tajemnicą. Nigdy nie zrozumie radości, którą wywołuje spojrzenie w oczy podwodnym stworzeniom.

Dla kogoś, kto nigdy nie wyszedł na górki szlak, szczyt góry pozostanie tajemnicą. Nigdy nie poczuje „smaku” powietrza, które wypełnia płuca na dużej wysokości.

Dla kogoś, kto nigdy nie poszedł na adorację, spotkanie z żywym Bogiem pozostanie tajemnicą. Nigdy nie pozna pokoju, który wypełnia człowieka po zanurzeniu w niewidocznej Obecności. Adoracja to wymagająca modlitwa. Ale czy tylko dla duchowych alpinistów?

Nic się nie dzieje…

Dla kogoś, kto nie wierzy w Boga, adorowanie Jezusa w Najświętszym Sakramencie może wydawać się bez sensu. Cisza, bezruch, nic się nie dzieje. Ludzie z pochylonymi głowami, schowani, smutni, skuleni w sobie. Tkwią przed pozłoconą monstrancją z kawałkiem białego chleba w środku i nic nie mówią.

A jednak wiele osób praktykuje systematyczną adorację eucharystyczną. Wielu tak wybiera trasę przez miasto, aby wstąpić do kościoła, gdzie jest „wystawienie”.

Patrząc na nich z boku można pomyśleć, że tracą czas. Mogliby wrócić wcześniej do domu. Mogliby wyjść później do pracy. Mogliby przez kwadrans przeczytać kilka stron pobożnej lektury. A jednak wybierają spotkanie z ukrytym i niewidzialnym Bogiem w Eucharystii. Czy to coś daje?

On nie ma telefonu

Spotkania adoracyjne mogą nam się wydawać zupełnie bez sensu. Jednak dzwonimy do przyjaciół, czy mieszkających daleko od nas rodziców. Opowiadamy im o naszej pracy, problemach ze zdrowiem, o sukcesach, dzieciach, złym szefie i nowych meblach. Jeszcze niedawno wykupowaliśmy specjalne pakiety, aby taniej, więcej, dłużej mówić.

O czym opowiadamy Bogu? Czy w czasie jednej niedzielnej mszy, rozproszeni i czasem znudzeni, jesteśmy w stanie o czymś Mu powiedzieć? Omówić z Nim ważne sprawy?

Bóg nie ma telefonu, a Jego tęsknota za nami jest większa niż każdego z ludzkich przyjaciół. Czy adoracja – to krótkie zatrzymanie przed Nim, oczekującym – nie jest dobrym i przystępnym sposobem, aby Go naprawdę spotkać?

Na czym to polega, skoro On milczy?

“Kontemplować, to intuicyjnie skupiać się na rzeczywistości Bożej – mówi o. kard. Cantalamessa. – I radować się jej obecnością. Są tutaj zawsze dwa spojrzenia, które się spotykają: nasze spojrzenie na Boga i Boże spojrzenie na nas. Jeśli czasem nasze spojrzenie obniża się i słabnie, to jednak nigdy nie słabnie Boże spojrzenie”.

“Kontemplacja eucharystyczna sprowadza się niekiedy po prostu do towarzyszenia Jezusowi, do pozostawania w zasięgu Jego spojrzenia, dając także Jemu radość kontemplowania nas, bo chociaż stworzenia nic nie znaczące i grzeszne, to jednak jesteśmy owocem Jego męki, tymi, za których On oddał życie” – tłumaczy.

Jest w adoracji tajemnica spotkania z Bogiem. I dla każdego człowieka to spotkanie jest inne. W każdym sercu Bóg objawia się inaczej.

Oczy zakochanych

Zakochani siedzą na sofie, na podłodze w kącie pokoju, na ławce w parku i często nic nie robią, tylko patrzą w swoje oczy. Znamy zresztą takie powiedzenie: czy widziałeś, jak on na nią patrzy? I wiemy, że to znaczy, że pokochał.

Adoracja jest takim patrzeniem dwojga zakochanych. Jednego – do szaleństwa, aż po krzyż. I drugiego, który nawet jeśli jeszcze nie umie kochać, to przynajmniej pozwala na siebie patrzeć.

Adoracja jest nie tylko wystawieniem Najświętszego Sakramentu. Ona jest też wystawieniem całego człowieka na spojrzenie Boga. Czy spojrzenie Kogoś, kto tak kocha, nie koi wszystkich bolączek? Nie leczy wszystkich zranień?

Pozwól Bogu cię zobaczyć

Hans Urs von Balthasar – jeden z największych teologów naszych czasów i zarazem człowiek kontemplacji – tłumaczył, że „sekret adoracji należy do Boga, a nie do nas”. Więc wierzymy, że coś daje, choć nie od razu widzimy co. Dlaczego?

Ci, co spróbowali się przełamać i zacząć praktykować adorację twierdzą, że przebywanie z Bogiem w ciszy, gdy myśli najpierw się kłębią, potem atakują rozproszenia, a po dłuższym czasie zupełnie nic się nie dzieje, zostawia w nas głęboki ślad.

Przypomina opalanie w letni dzień – siadasz, wystawiasz się do słońca i nie od razu widzisz zmianę koloru skóry. Potem jednak okazuje się, że odsłonięty fragment opalizuje brązowym blaskiem, a miejsca ukryte pod ubraniem nadal mają blady kolor. W czasie adoracji zachodzi podobny proces. Nie widzisz w jaki sposób Bóg cię przemienia, gdy siedzisz skulony w ławce i tracisz swój czas. A jednak to robi.

Dlaczego kościoły są puste?

„Gdyby ludzie poznali wartość Eucharystii, kierowanie ruchem przy wejściu do kościołów musiałoby stać się obowiązkiem służb publicznych” – twierdziła św. Teresa od Dzieciątka Jezus. Skoro nie doświadczamy takiego oblężenia, to widocznie wciąż jeszcze nie poznaliśmy.

I możemy prowadzić socjologiczno-filozoficzne dysputy, diagnozować problemy Kościoła i powody rozczarowania – duchownymi i Kościołem. Możemy mówić, po odkryciu kolejnej z afer z udziałem księdza, że teraz to już koniec, nasza noga w kościele nie postanie… Skoro oni tacy, że co innego mówią, a co innego robią, że chodzenie do kościoła już nas nie obowiązuje. Oburzenie na nadużycia jest słuszne. Tyle, że gdy rezygnujemy, to naprawdę dowodzimy tego, że nie poznaliśmy wartości Eucharystii. I zabieramy sobie szansę, by wreszcie poznać.

„Kiedy się kogoś kocha, jest się z nim jak najdłużej razem. Jest nie do pojęcia żyć obok Eucharystii i nie być możliwie blisko niej z radością, szacunkiem, pełnym pasji zapałem i palącym pragnieniem” – głosił bł. Karol de Foucauld.

Słodkie owoce krótkich spotkań

Pierwszym owocem adoracji jest najpierw wzrost nadprzyrodzonej wiary. Aby adorować, trzeba czynić akty wiary. Nie czujemy Jego obecności, nie widzimy Go. Aby adorować biały, okrągły kawałek chleba, trzeba naprawdę oprzeć się na słowie Chrystusa, które jest prawdą i nie oszukuje nas mówiąc: To jest Ciało Moje.

Potem dzieją się cuda, słodkie owoce tych cichych spotkań. Matka Teresa wielokrotnie świadczyła o przedziwnej mocy adoracji: „Jeśli pragniecie mieć nowe powołania do waszych wspólnot – mówiła – to ustanówcie codzienną adorację. Od kiedy uczyniły to Misjonarki Miłości, ilość powołań podwoiła się”.

Ale nie zawsze jest na to zgoda i chęci. Tłumaczymy się trudnościami lokalowymi: kościół zbyt mały, brak dodatkowych zabezpieczeń dla Najświętszego Sakramentu, ludzi to nie interesuje, nie mają potrzeby, itd.

Dlaczego warto?

Wielu księży zaświadcza, że od kiedy tylko ustanowili w swych parafiach nieustanną adorację, to wszystko zaczęło się zmieniać. Szatan wyrzucany jest z każdego miejsca, gdzie adoruje się nieustannie Chrystusa w Najświętszym Sakramencie.

Trzeba wreszcie uwierzyć w to, że Jezus w hostii jest Panem, który wyrzuca demony i działa z mocą oraz skutecznością nieskończenie większą niż wszystkie siły bezpieczeństwa na ziemi. Demony – nie ludzi, których my nie lubimy.

To jest propozycja także dla ciebie

Mały chłopiec, ciągnąc za rękaw próbującą modlić się mamę, pytał: Mamusiu, a czy Jemu to nie jest zimno w tym złotym domku?

A czy temu Panu Bogu, który tak kocha, że dał się za nas zabić, to nie jest smutno czekać na człowieka w pustych kościołach, w tylu tabernakulach świata? – moglibyśmy spytać. Jeśli jeszcze nigdy nie próbowałeś spotykać się z Panem Bogiem w adoracji, jeśli monstrancja i hostia kojarzą ci się tylko z procesjami Bożego Ciała, to ta propozycja jest dla ciebie.

Przyjdź, niekoniecznie od razu codziennie, niekoniecznie na godzinę, niekoniecznie z dobrym humorem. Adoracja nie jest przychodzeniem do Boga zarezerwowanym dla duchowych alpinistów. Nie wymaga kursu wspinaczkowego. Każdy, kto uznaje w Eucharystii Jezusa, da radę. Każdy może spróbować odetchnąć Jego obecnością.

Wszystko Mu opowiedz

Przyjdź taki, jakim jesteś. Jutro po pracy. Albo rano, zatrzymując się przed mijanym po drodze kościołem. Wejdź do środka. Uklęknij przed tabernakulum i patrząc we własne serce powiedz: On patrzy na mnie teraz…

I opowiedz Mu, własnymi słowami, o tym, co u ciebie. Że pokłóciłeś się z żoną, że brakło ci pieniędzy, aby zapłacić rachunki, że nie dajesz rady z terminami w pracy… Albo że szukasz pracy i wciąż jesteś bezrobotny, że dzieci cię złoszczą, nie masz dla nich cierpliwości, wypiłeś z kumplami kilka piw za dużo, obmawiałaś teściową, nie ugotowałaś obiadu, bo wolałaś obejrzeć serial, mąż denerwuje cię bardziej, niż kiedykolwiek…

Powiedz Mu to wszystko. Że ci źle, że życie jest ciężkie. On będzie patrzył na ciebie, nie zamknie oczu i uszu, nie poczuje się znudzony. On cię chce.

Tags:
adoracjaNajświętszy Sakramentrozwój duchowy
Modlitwa dnia
Dziś świętujemy...





Top 10
Zobacz więcej
Newsletter
Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail